Zalety:
+ Lea Seydoux, o którą trochę się bałem po wyborze na Bond Girl, ale dała radę (i nie chodzi mi o tylko aktorstwo ;)
+ Stephanie Sigman
+ Q
+ Trochę ukłonu w stronę starych czasów
+ Walz "Quentinuje" co najwyżej w 30%
+ Ogólnie akcja (i jej reżyseria) bez zarzutu. Nawet Bond nie popisuje się więcej niż musi (i o dziwo dostaje łomot)
Wady:
- Raz czy dwa razy złapałem się na lekkim ziewie (dłużyzny)
- Wszystkich statystów dali do Meksyku, no i zabrakło ich w innych częściach świata (przerażające pustki)
- Muza jakoś nie została mi w głowie (wliczając w to utwór tytułowy)
- Poza Seydoux, Q, reszta niestety odwala chałturę (w tym Craig)
- SPECTRE kontrolujące dosłownie wszystko, wliczając w to 99% wywiadu to lekkie przegięcie. Wolę większy balans pomiędzy dobrymi i złymi.
- Za ciemno, za ponuro, za poważnie (patrz Batmany Nolana, Niesamowity Spiderman - znak czasów). Przydałoby się ciutik więcej światła, humoru, dystansu. Wolę komedie akcji, a nie dramaty szpiegowskie.
Ogólnie jako film akcji 8/10
Jako Bond 6/10
Średnia 7/10
Za mało by dostać sie na moją listę, ale bywało o wiele gorzej (Quantum).
P.S.
Wnioski
Nie wiem, czy to ostatni Bond, w którym zagrał Craig, ale wiem, że to powinien być ostatni Bond, w którym zagrał Craig. Abstrahując od całej sympatii do tego gościa, jestem już nim trochę zmęczony jako Bondem.
Można dywagować o Craigach, M-ach, Mendesach, Walzach itp.... Nie zmienia to jednego. James "miejsce na twoją reklamę" Bond, od 20-tu lat ma jednego najgorszego wroga. To niejaka Barbara Broccoli.
Ale obawiam się, że nawet gdyby wszyscy 007 zebrali się razem, mogli by nie dać jej rady.