Widziałem inne wypowiedzi sugerujące że ten film jest prawie lub po prostu wybitny!
I ja się zastanawiam czy oglądaliśmy ten sam film.
Nowy Bond jest dziwnym miszmaszem starych mało poważnych bondów i niby bardziej poważnych nowszych jednak przez to jest on nijaki w obu tych kategoriach.
Bond miota się po całym świecie bez większego sensu i składu. Sceny słabo układają się w jakąś większą całość.
A końcówka okazuje się absolutnie nijaka do tego głupia nawet jak na standardy bonda, trafia za walthera z płynącej motorów do lecącego śmigłowca który bardzo wygodnie leci nisko mimo że nie ma żadnego powodu do tego.
Sam film jest dużo za długi ciągnie się i ciągnie nudzą widza, bo w ostatnich czasach twórcy uważają że film nie może trwać 100minut, ale musi być ponad 2 godziny.
Bloofeld, koleś który jest zły w sumie niewiadomo dlaczego, a w scenie w której jego ludzie wyliczają co takiego złego zrobili, to lista ta przypomina zwykła korporacje która nie robi nawet nic nielegalnego! co najwyżej nieetycznego.
Do tego sama historia Bloofelda, nudna, nieciekawa mało rozwinięta a sam Wlatz grał jakby grał u Tarantino.
I na koniec, zazwyczaj nie przeszkadzają mi głupie seksistowskie fragmenty w filmach, ale to jak bond się zachowuje i to jak mało robią kobiety, które są tylko po to żeby bond je dymał albo ratował jest po prostu głupie i strasznie się rzuca w oczy. Szczególnie jeśli się porówna do wcześniejszych bondów gdzie M była kobietą, silną kobietą do tego przedstawioną w realistyczny sposób.