Ten film to jedne wielkie popłuczyny po poprzednich częściach z Craigiem.

Fabuła na poziomie Marvela. Zero sensu czy pomysłowości. Całość opiera się na oklepanym i obgadanym schemacie jednej organizacji, która chce przejąc władzę nad światem... Serio? Już bardziej schematycznie by się zrobiło, gdyby byli Masoni na miejscu Spectre. Dodatkowo dowiadujemy się, że wszyscy przeciwnicy Bonda, to byli kierowani przez tą organizację. Tamte filmy to już przeszłość, teraz się liczy "Spectre". W następnym Bondzie się dowiemy, że była jeszcze inna organizacja i bla bla bla.

Dialogi? HAHAH. Jakieś puste,pozbawione sensu wynurzenia, głupie jak but. Dodatkowo te żarciki, nie do zniesienia-śmieszniejsze już jest obieranie ziemniaków.

Waltz-na automacie,Bellucci-pięć minut zagrała,mogła by się nie pojawić. Poza tym jest za stara na dziewczynę Bonda. Każdą zmarszczkę jej widać. Swoją drogą wcześnie się obudzili, może jeszcze M.Streep wezmą do następnej części? Craig-żenujący,denerwujący,za stary. W tym filmie ewidentnie wyglądał jak jakiś blokers. Seydoux-nie za ładna, Mendes chyba nie widział dawnych Bondów, gdzie były po prostu rakiety. Wychodzi na to, że najlepiej zagrał Bautista, bo najmniej się odzywał. Mówiłem chyba już, że dialogi są żenujące?

Scena pierwsza to majstersztyk nied##ebania. Bond kilkoma nabojami sprawia, że cały budynek wylatuje w powietrze. A czołówka to już w ogóle dramat. Nie dość, że słaba piosenka,wykonanie tragiczne, to jeszcze trwa nie wiadomo ile. W każdym razie nie umywa się do czołówki ze Skyfall...

Nie polecam.