Kiedyś Bondy powstawały co 1-2 lata, teraz co 4. Nie mają pomysłów czy jak. No choć w sumie QOS wyszło 2 lata po CR i było słabe, a na kolejne Skyfall, które miażdży poprzednie dwie części czekaliśmy 4 lata, więc lepiej na dobrego Bonda czekać 4 lata niż na słabego 2 :)
Prawda ale QOS wcale nie było takie słabe, bardzo bondowe, dużo akcji, scenariusz kulał ze względu na strajk scenarzystów. Ale i tak ok jak na Bonda, widziałam znacznie gorsze, np. Moonraker czy Die Another Day.
No to bez wątpienia. QOS nie było aż takie złe, jest kilka innych gorszych 007, ale z tych Bondów z Craigiem jest wg. mnie najsłabsze.
Z tych z Danielem tak ale ogólnie niezły. Obejrzałam w sumie z przyjemnością, oczywiście dlatego, że uwielbiam Craiga jako Bonda ale też nie bez powodu tak jest, On jest moim zdaniem wymarzonym Bondem, takim wyjętym z Fleminga (pomijając jego blond włosy). Momentami miałam "oczopląs", gdyż QOS nadrabiało braki scenariuszowe akcją ale całkiem niezły. Craig ratuje ten film, zdecydowanie.
Craig też mi pasi jako Bond :)
na początku jakoś nie specjalnie mi się podobał, ale teraz to trudno mi sobie wyobrazić kogoś lepszego na jego miejscu.
Nie mogę się doczekać kolejnej części.
No właśnie, mam to samo. Dlatego mam nadzieję, że Bond 24 powstanie jednak wcześniej niż za 3 lata. Barbara Broccoli twierdzi, że nie zamierza zrezygnować z Craiga ale jeśli chce jeszcze dwa filmy z Nim, musi się pośpieszyć. Szkoda byłoby zmarnować takiego Bonda - najlepszego od czasów Connerego a może nawet lepszego niż sam Mistrz.
Raczej powstanie w 2016 ,niestety .Na Filmweb jest data przy filmie Już raczej fani Craiga nie mają co marzyć że pobije on rekord Moore ,albo chociaż wyrówna .Ja bedę się bardzo cieszył jak Craig na 5 Bondach skończy .Ale znając obecne życie ten 5 Bond bedzie prawdopodbnie 2020 roku .
Zobaczymy, producenci twierdzą, że "w ciągu trzech lat" a nie "za trzy lata" a to, co pisze Filmweb, to już ich sprawa. A co do rekordu Moore'a, to wiesz, on miał prawie 60 lat, kiedy grał Bonda po raz ostatni :) Oczywiście nie uważam, że Craig powinien bić jakieś rekordy, niech gra tak długo, jak może z zachowaniem zdrowego rozsądku. Przecież nie samym Bondem człowiek żyje ;)
Jeżeli za kamerą miałby rzeczywiście stanąć Nolan - wytrzymam nawet do tego 2016.
Quantum of Solace niestety było jednym z najgorszych Bondów ,Moonraker moim zdaniem lepszy ,choć wiadomo do najlepszych nie należał ,raczej dobrych .
Nie ma się co załamywać co do tego 2016 roku :)
Jak pisze Karina, w ciągu trzech lat może oznaczać równie dobrze 14,15 czy też ten najmniej optymistyczny 16 rok. Jestem jednak dobrej myśli i wierzę że Bonda obejrzymy pod koniec przyszłego roku. Basia Broccoli wielokrotnie mówiła w trakcie kręcenia "Skyfall", że powrócą do dwu letnich przerw miedzy kolejnymi odcinkami. Jeszcze w marcu Whishaw zdradził, że na plan 24 Bonda ekipa wejdzie w przeciągu 10 miesięcy.
Pozostanie więc kwestia wyboru reżysera; Mendes raczej nie da się namówić, ale taki Guy Ritchie byłby ciekawym wyborem.
Ok ,dzięki Robercie że mnie pocieszyłeś ! Po Skyfall głód na Bonda jest ogromny .A mam do ciebie takie ciekawe pytanie ,bo dobrze znasz się na Bondach : Jak twoim zdaniem Bondem ,jest Craig ? Jednym z lepszych czy z gorszych ? Bo ja ze znajomymi na forum toczymy dyskusje i opinie są różne ,Jedni uważają go za najlepszego Bonda od czasu Connerego ,inni za najsłabszego ,bo jest najmniej Bondowaty ,nawet George Lazenby był bardziej Bondowski ,Inni twierdzą że Daniel gra świetnie Bonda ale nie tego prawdziwego co Connery ,Moore tylko innego ale takie było założenia twórców nowego rozdania .Ja twierdzę że Craig znakomicie gra Bonda ,dla mnie czy gra agenta 007 Connery ,Moore ,Dalton ,Brosnan czy Craig to ciągle ta sama charakteriologiczna postać ,a co ty sądzisz o tym ?
Już ci odpowiadam :)
Na początek przytoczę ci mój ranking odtwórców Bonda, który na te chwilę na pewno się nie zmieni aż do wyborów kolejnych aktorów do roli 007:
CONNERY
DALTON
CRAIG
MOORE
BROSNAN
LAZENBY
A więc jak widzisz Craig ma u mnie dość wysokie miejsce, które zdobył u mnie po QoS a "Skyfall" je ugruntował. Pomimo tego że Craig nie pasuje do kanonów bondowskiej urody, zaś sam jego bohater nie ma tyle elegancji, humoru co poprzednicy, to tchnął życie w nieco skostniałą formułę; to nowoczesny, silny, zdeterminowany agent, któremu nieobce są błędy, czy też zakochanie się, działanie pod wpływem emocji; tak, to postać pełnokrwista, nie komiksowa, ale wpisująca się w formułę postaci Bondowskiej, choć poszerzając jej ramy, wymykanie się schematom. Zreszta w "Skyfall" momentami zaczął już przypominać Bonda "starego"- zwłaszcza tego z epoki Connery'ego. Także podsumowując; dla mnie Craig jest bondowski, choć na swój inny, nowoczesny sposób. Na pewno jest lepszy od Brosnana, który moim zdaniem pomysłu na bonda nie miał; zapożyczył trochę od Connery'ego, Moore'a czy Daltona.
,,Dla mnie Craig jest Bondowski ,choć na swój inny ,nowoczesny sposób ,, Dokładnie Robercie !!!! O to mi chodziło .Co do Brosnana jako Bonda to mam trochę inne zdanie ,uważam że w Goldeneye zagrał kapitalnie ,chyba najlepsze wcielenie prawdziwego Bonda od czasu Connerego .Pierce świetnie balansował miedzy powagą ,byciem Macho a poczuciem humoru ,zdystansowaniem .Ale tylko w Goldeneye ,w nastepnych filmach uważam że już zabardzo zagrał na luzie ,wiencej humoru ,już nie przyłożył się .Bliżej było mu do Rogera niż Seana .Co sądzisz o tym ? A wogóle to prawda że Goldeneye był pisany pierwotnie pod Daltona ? Film wydawał się bardziej mroczny niż nastepnę Bondy Pierce .I to mi się podobało .
Najpoważniej Brosnan zagrał chyba w "Świat to za mało"; to był trochę inny Bond niż ten, którego widzieliśmy w dwóch wcześniejszych filmach. Bond zabija Elektre po czym wyraźnie tego żałuje, czyli ma wyrzuty sumienia, co dość rzadko okazywał na przestrzeni tych 50 lat kinowej aktywności. Agent, który ma wątpliwości, którego gryzie sumienie, a nawet daje się prowokować przez Renarda jest krokiem uczłowieczającym go bardziej niż wcześniej, co było zamiarem Apteda; wprowadzenie większego ładunku psychologicznego do postaci i serii. Moim zdaniem mu wyszło i to z mojego punktu widzenia najlepsza rola Brosnana z tych 4 filmów. W "Jutro nie umiera nigdy" czy w "Śmierć nadejdzie jutro" to faktycznie był agent bliższy Moorowi, choć zdecydowanie bardziej brutalny :)
Co do "Goldeneye", to tak, masz rację pisząc że najpierw był to film pisany pod Daltona. Jeszcze w 93 roku była szansa na nakręcenie trzeciego Bonda z Daltonem. Zgromadzono 42 miliony dolarów, a reżyserem miał być Michael Caton-Jones. Jednak kiedy Dalton zrezygnował z roli a Bondem wybrano Brosnana, to przerobiono scenariusz, choć szkielet historii pozostał ten sam. W sumie sam film pasowałby pod Daltona, gdzie początek filmu, który ma miejsce w latach 80 (kiedy Dalton był Bondem) a następnie przenosimy się w czasy po upadku muru Berlińskiego, zdecydowanie bardziej uwiarygodniłoby tego bohatera.
Ok ,dzięki Robercie .Ale żeś się fajnie rozpisał .Widać że prawdziwy znawca Bonda jesteś .
A co myslisz Robercie o Rogerze Moore ? Ja go bardzo uwielbiam jako Bonda ,jego Bondy były bardzo ciekawe ,dynamiczne ,dużo akcji ,pościgów ,piękne i egzotyczne miejsca Roger odwiedzał ,dużo pięknych kobiet przewijało się w jego Bondach ,jako Bond był ironiczny ,czarujący ,uwodzicielski itp Jednak krytycy nie zabardzo dobrze się wypowiadali o jego filmach ,mówili że jako aktor nie dorównywał Seanowi ,był mniej charyzmatyczny ,zrobił z Bonda bardziej parodie co dobrę Bondowi nie wyszło ,jego filmy były zbyt mocno komiksowe itp
W sumie to wychowałem się na Seanie i Rogerze, choć Moore ma w moim rankingu dość niskie czwarte miejsce, to różnice pomiędzy odtwórcami są moim zdaniem dość minimalne; decydują niuanse. Poza "Tylko dla twoich oczu" i może "Zabójczym widoku" filmy Moore'a charakteryzują się komiksową, ocierającą się o parodię stylistyką, co w latach 70 i kiczowatych latach 80 miało swoje uzasadnienie; królowały wtedy filmy pokroju gwiezdnych wojen, więc publika była rządna gadżeciarskich filmów- także filmy z Bondem też wpisywały się w ten trend. Moore był świetnym Bondem, choć zupełnie innym od Connery'ego; to nowoczesny miłośnik gadżetów, pełen elegancji, luzu, dystansu i zamiłowania do pięknych kobiet, choć na początku kariery potrafił tak jak Sean przylać babie (Człowiek ze złotym pistoletem). Kiedyś w jednym z programów o Bondzie Moore podkreślał że chciał przedstawić swoją, pełną interpretację Bonda; tylko tak mógł odnieść sukces, po klapie Lazenbyego, który za bardzo upodabniał się do Connery'ego. Stresował się szczególnie przy kwestii "my name is Bond. James Bond", gdzie chciał wypaść zupełnie inaczej jak Sean, co mu się w pełni udało.
Nie wiem Bradock czy wiesz, ale kariera Moore'a w serii mogła się skończyć na 5 filmach; Roger stawiał coraz większe wymagania finansowe, więc producenci byli już prawie dogadani z Jamesem Brolinem. Widziałem nawet zdjęcia próbne Brolina odgrywające scenkę spotkania Bonda i Tatiany z Pozdrowień z Rosji; także nie wiem czy wypaliłby ten pomysł. Na szczęście Moore obniżył żądania i godnie pożegnał się z serią.
Na koniec przytoczę jeszcze opinię Zygmunta Kałużyński, który mówił że Connery jest bezapelacyjnie najlepszym Bondem, ale Roger miał w sobie więcej elegancji. Coś w tym jest :)
Mój top 10 Bondów tak wygląda :
1 Goldeneye
2 Ośmiorniczka
3 Casino Royale
4 Goldfinger
5 W Obliczu śmierci
6 Pozdrowienia z Moskwy
7 Zyj i pozwól umrzeć
8 Licencja na Zabijanie
9 Szpieg który mnie kochał
10 Świat to za mało
A mój top aktorów tak :
1 Connery
2 Moore
3 Craig
4 Dalton
5 Brosnan
Na te chwilę wygląda to tak:
1 Goldfinger
2 Licencja na zabijanie
3 Pozdrowienia z Rosji
4 Tylko dla twoich oczu
5 Casino Royale
6 W tajnej służbie jej królewskiej mości
7 W obliczu śmierci
8 Szpieg, który mnie kochał
9 Świat to za mało
10 Goldeneye
Chociaż, co do miejsc pierwszego i drugiego zawsze miałem dylemat, gdyż "Licencja na zabijanie" jest moim ulubionym filmem serii, co skutkuje tak wysoką pozycją w rankingu. Ma tez moim zdaniem najlepszą sekwencje finałową (pościg cystern) w całej historii serii nie pobitą aż do dziś :) Natomiast "Goldfinger" to Bond doskonały, wręcz modelowy z Connerym, który był tu u szczytu swojej formy.
Zawsze także broniłem Bonda Lazenby'ego, choć aktor fatalny i nigdy go nie powinien był grać, ale sam film ma świetny scenariusz, dramaturgię, sceny akcji, które z Bondów lat 60 najmniej się zestarzały i genialnego Savalasa jako Blofelda.
No ja też uwielbiam ,,W tajnej służbie jej królewskiej mości ,miałem go dać ale wyleciało mi z głowy .A czy to prawda Robercie że Lazenby sam zrezygnował z grania Bonda ,bo podobno przejoł się negatywnymi opiniami krytyków w gazetach ? Podobno producenci chcieli podpisać z nim kontrakt na 7 Bondów ? To prawda ? A tak wogóle mam bardzo podobne ulubione Bondy ,tylko inna kolejność .
Lazenby, podczas uroczystej premiery "OHMSS" zaprezentował nowy image, który pasował bardziej do subkultury hipisów niż do wymuskanego eleganta. Nastepnego dnia natomiast, wystąpił w popularnym w owym czasie Talk show, gdzie publicznie zrezygnował z dalszego wcielania się w postać Jamesa Bonda. Doprowadziło to do furii producentów, i tak też zakończyła się przygoda Lazenbyego z postacią agenta.
asi_asi już wszystko wyjaśnił :)
Dodam że George wielokrotnie podkreślał, że był to jego największy błąd w karierze. Myślał że raz grając Bonda jego kariera się lepiej potoczy. Miał szansę w 74 roku zagrać w filmie z Brucem Lee, ale śmierć Bruce'a przekreśliła te plany.
Co do "Skyfall", to uważam że jest to dość udany jubileusz, pełen aluzji, smaczków i próby podrobienia klimatu Bondów z Connerym. Niestety pod koniec robi się za bardzo nostalgicznie, ale już od dawna wiedziałem, że w końcu powstanie odcinek w którym temat dzieciństwa i rodziców Bonda będzie poruszony.
A gdybyś bradock chciał poznać wszystkie sekrety serii i kulisy powstawania każdego odcinka, to polecam ci książkę pt. "James Bond. Szpieg, którego kochamy" autorstwa Michała Grześka.
Ok ,dzięki Robert .Co do książki Michała Grześka to szłyszałem o niej i chyba se ją kupię .
A co sądzisz Robercie o Skyfall ? Spełnił ten film twoje oczekiwania z okazji 50 lecia Bonda ?