Obejrzałam dla Andrew Scotta i w zasadzie tylko na scenach z nim dobrze się bawiłam. Przez resztę siedziałam tępo wpatrując się w ekran, bo taki też jest ten film - tępy. Ani intryga fajna, ani postacie, ani sceny akcji, które zdają się być przedłużone - zdaje się, że tu nic nie gra. Niby mamy wybuchy, złowrogiego potężnego wroga i piękną dziewczynę Bonda, której jedyną funkcją jest... bycie piękną?, ale to wszystko już było, a w tym wydaniu wygląda bardzo marnie. Nie polecam, chyba, że jesteście wielkimi fanami. Tych innych ten film zapewne po prostu zmęczy, bo tu nic nowego się nie dzieje. Ot, kolejny pościg, kolejny wybuch, kolejny seks - i tak przez 2,5 godziny. Można uciąć sobie drzemkę w trakcie i nawet się nie zorientujecie, że ominęliście fabułę.