Film wydaje się być zrobiony na siłę - jak nie Bond. Mnóstwo nawiązań do poprzednich części przy nieustannym pomijaniu Quantum of Solace - czyżby wstyd? To co pokazano w Quantum wiąże się z organizacją więc nie powinni tego robić. Dodatkowo Bond odchodzi z MI6, wszystko fajnie ale w Casino Royale odchodził dla kobiety, do której uczucie rozwijało się w zasadzie przez cały film a w Spectre pojawia się w sekundzie. Jest to poniekąd obraza dla Vesper Lynd :) Cały film ogólnie na plus ale jako fan Bonda mam ogromny niedosyt... Zmarnowano na pewno potencjał Waltza, Blofeld ze starych części jest o wiele lepszy. Poza tym po Skyfall, które było swego rodzaju "mrocznym filmem" spodziewałem się produkcji w podobnym klimacie. Dostałem film, w którym większość scen dało się przewidzieć a na dodatek w wielu sytuacjach jest zabawny i groteskowy jak niektóre Bondy z Moorem. Dodatkowo płatny zabójca z organizacji, który budową i odpornością na ciosy miał przypominać kultowego Buźkę jak dla mnie był żenującą postacią... Dobrze, że wykorzystano bardziej Q i M ale filmowi brakuje pazura i nowatorskości. Twórcy chcieli aby ten film był kwintesencją Bondów ale im się to nie udało - za dużo wątków a żaden tak naprawdę nie rozwinięty w wystarczający sposób. Daje 7/10 bo to Bond, bo uwielbiam Craiga, bo mimo wszystko był Bondowy klimat ale moja negatywna wypowiedź pochodzi stąd, że spodziewałem się 10/10 a zostałem zawiedziony... Wspomnień należy jeszcze o tym, że Writings on the wall (tytułowa piosenka), które swoją premierę miało przed filmem i zostało odebrane negatywnie znakomicie pasuje do filmu jak i samego intra pełnego nawiązań do Casino Royale i Skyfall!