Po pierwsze Daniel Craig. Na pewno najbardziej sprawny fizycznie ze wszystkich Bondów. Ale też najmniej do tej roli pasujący. Szybko się starzeje i z wyglądu przypomina robotnika z seksualnych fantazji współczesnych lateksowych dam otoczonych kordonem metro-homo-pseudo-facetów. Jego głos i dystynkcja nijak mają się do tej roli. Średnio mu w garniturze. Gra dobrze, ale wielkim poprzednikom nie dorasta do pięt.
Fabuła, czyli kolejny raz ,,Zabili go i uciekł". Tym razem jednak jest dużo lepiej, niż w kilku poprzednich częściach. Ciekawe i skrupulatne śledztwo, prowadzone drobiazgowe. Z ciekawym wątkiem pobocznym w postaci znikającego zapotrzebowania na tajnych agentów na świecie. Obawiam się, że takie postawienie sprawy Amerykanie i Rosjanie (słusznie) wyśmieją. Wracając do głównego wątku - łączy trzy poprzednie filmy. Chyba niepotrzebnie. Trochę sztucznie. Nie wszystko pozostaje rozwikłane. Ale zakończenie jest zadowalające. Dialogi - w miarę dobre, chociaż czasem czerstwe, płene sucharów.
Bohaterowie. Dobry wspomniany Daniel Craig i świetny Christopher Waltz. Szkoda, że ma tak mało czasu na ekranie. Pozostałe postaci ok, chociaż schodzą na dalszy plan. A kobiety zupełnie są marginalizowane.
Akcja. Pierwsze piętnaście minut wgniata w fotel. Potem również jest genialnie. Zdjęcia i reżyseria na najwyższym poziomie. Najlepszy wizualnie film w serii. Na szczęście nie ma tak, jak w przypadku 007 Quantum od Solace i Skyfall korkociągu nieprzerwanych nieprawdopodobnych wydarzeń, gdy Bond na przemian z innymi umiera i powstaje. Wszystko jest wyważone, jak w Casino Royale.
Plenery wspaniałe, zróżnicowane. Nic, tylko podziwiać. Muzyka dobra, bondowska. Podobna do tej w Skyfall. Gadżety fajne. Szczególnie samochód. Trochę rodem z gier komputerowych. Jeszcze bardziej nierealne. Ale to w sumie plus.
Są też jeszcze kolejne minusy. Bond miał być bardziej realny, prawdziwy. Stał się jeszcze bardziej odrealniony. Dobrze, że twórcy - jak na razie - zarzucili pomysły, by Bond był ciemnoskóry bądź też był gejem/miał romans homoseksualny. To byłby totalny upadek i szczyt żałosnej pseudopoprawnej lewackiej propagandy, która dzisiejszemu kinu wychodzi bokiem. Innymi dziurkami również. I tak połowa nagradzanych filmów to ckliwe, odznaczające się pop-pularnymi tematami gnioty. Bond, niestety, powoli zaczyna w tym kierunku zmierzać. Wiele wskazuje na to, że może to być ostatni film z Craigiem. Może to i dobrze, ale oby nie okazało się, że będzie jeszcze gorzej. stary, dobry Bond odszedł wraz z Brosnanem. Amen. *