PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=654406}
6,7 178 945
ocen
6,7 10 1 178945
5,8 39
ocen krytyków
Spectre
powrót do forum filmu Spectre

Świeżo po obejrzeniu SPECTRE i przygotowaniu artyleryjskim – poprzez przypomnienie sobie poprzednich Bondów z Craigiem. Oczywiście kompletnie subiektywna relacja – i w nowym wątku, bo nie chcę zaśmiecać poprzednich. Duuużo spoilerów.

Na wstępie – Craig znacząco odświeżył serię (o ile w ogóle można mówić o serii). Po coraz bardziej słabnącym Brosnanie, którego nie uratowała nawet autoironia (skądinąd Moore był w tym znacznie lepszy), to było bardzo dobre posunięcie. Craig stworzył ikonę Bonda porównywalną z Connerym. Nie wspominając epizodów Lazenby’ego czy Daltona, Moore był zbyt lalusiowaty i autoironiczny, a Brosnan (pomijając GoldenEye) chciał być jednocześnie poważny i z dystansem. Ale nie powiem, mimo wszystko znikający samochód i pałac lodowy z Die Another Day mi się podobały…

Wracając do konkretów – nieco przewrotny przegląd JB z DC:

CASINO ROYALE – jak już wspomniałem, znaczące odświeżenie Bonda. Tak jakby zaczynamy historię na nowo – już w otwierającej scenie, gdzie jest mowa że Craig dopiero zaczyna być 007, po dwóch pierwszych killach. Później scena pościgu na Madagaskarze, lotnisko Miami, nocna jazda Aston Martinem przez Czarnogórę etc. Tam gdzie trzeba napięcie jest maksymalne, niestety film traci znacząco przez przydługą scenę z kasyna, na dodatek dostajemy łopatologiczne tłumaczenie Mathisa na czym polega gra. Niedorzeczności jest w sam raz, że wymienię tylko te najbardziej zapadające w pamięć: Bond zadzwonił do killera w Miami z telefonu zabranego Dimitriosowi – a numer się nie wyświetlił i nie wzbudził podejrzenia?; kod do wejścia służbowego na lotnisku = ELLIPSIS; po pościgu cysterną i alarmie pożarowym lotnisko nie zostało zamknięte; szczęśliwa ręka Bonda w grze; zakochany Bond (sorry, ale mi to nie leży po tym wszystkim co było wcześniej); deus ex machina Mr White’a; zachowanie Bonda przy życiu po tym jak Vesper wyszła wypłacić kasę (mieli dość ludzi do tego aby go zabić, bo nie był już im wtedy potrzebny). To iż Mr White zachował Bonda przy życiu miało na celu przelanie przez Vesper (przy użyciu kodu przez Bonda) pieniędzy na właściwe konto – nie jest niedorzecznością choć na pozór może się taką wydawać. Zakończenie otwarte i pasujące do całej reszty – tzn. Bond na nowo (nowa licencja 00, wstrząśnięte czy mieszane – mam to gdzieś, i „Bond, James Bond” dopiero na koniec), i pojmany (ale nie zabity) Mr White.

QUANTUM OF SOLACE – logiczna kontynuacja poprzedniego. Mimo wszystko narracja logicznie biegnąca, i na końcu klamra spinająca obie części. Akcji w sam raz – pościg na otwarcie, bójka na linach, pościg łodziami, pościg samolotowy, wcale nie papierowa Strawberry Fields (scena na schodach jak podstawia nogę), akcja w hotelu na pustyni, zamykająca akcja w hotelu w Rosji. I w tej ostatniej po raz pierwszy Bond nie zabija, choć może. Niedorzeczności: Bond wyruszający w pościg za panną (Camille) zamiast śledzić Dominica w porcie; Bond oddający Camille w ręce przypadkowego gościa na przystani (to po co ją chwilę wcześniej ratował?); zaskórniaki Bonda po tym jak M zablokowała mu fundusze; Bond i Camille pieszo przez pustynię (a Dominic musiał pić olej); przewrót generała Medrano nie wiadomo jak zrobiony (bo policja to przecież nie wszystko). Camille mimo wszystko nieco za drewniana, poza sceną pożaru w hotelu, gdy bała się ognia (po tym jak zabiła Medrano). Na zakończenie dialog miedzy M i Bondem – bezcenny.

SKYFALL – niby odrębna historia, ale… Akcji znacznie mniej niż poprzednio, mimo znakomitej sceny otwierającej w Istambule. Potem w zasadzie niewiele się dzieje, więcej emocjonalnie niż pościgowo. Bond walczący ze swoimi słabościami robi wrażenie. I jeszcze jak się okazuje, że tak naprawdę to nie zdał żadnego testu. Znakomicie wygaszony wątek M, poprzez wprowadzenie Mallory’ego, poprzez przesłuchanie przed ministrem i komisją, kończąc na jej śmierci. Samej akcji, jak wspomniałem, bardzo mało: Stambuł, Szanghaj (o czym jeszcze niżej), Londyn, Szkocja. Niedorzeczności: upadek z mostu i wodospadu; znów zaskórniaki Bonda; wjazd na windzie w Szanghaju (na jednej ręce łatwiej się utrzymać niż na dwóch); genialny plan i synchronizacja czasowa Silvy: wpięcie komputera w sieć-otwarcie klatki-dostawa paczki z mundurem-fałszywe radiowozy co do sekundy-pociąg zrzucony na Bonda, i tylko dlaczego na zabicie M wybrał salę przesłuchań, skoro tak dobrze planował to powinien ją trafić jak wchodziła lub wychodziła, mniejsze ryzyko chaosu (co go zresztą spotkało); Q wpinający komputer wroga w sieć MI6; pusty pociąg w godzinie szczytu (a chwilę wcześniej Bond mówi, że widzi pół Londynu); Bond zabierający M do Szkocji jako przynętę na Silvę bez obstawy. Na dodatek mimo wszystko nijaka i bezwolna Berenice Marlohe. Ale końcówka jest znów świetna, i kompletnie niepoprawna politycznie: feminizująca M ginie; jej miejsce zajmuje Mallory, który chciał ją (starszą panią – ageizm) wysłać na emeryturę i jest (raczej) znacząco hetero; Moneypenny po niezbyt udanej akcji w Stambule i ciągłym dogryzaniu przez Bonda decyduje się na karierę sekretarki (!) zamiast agentki w polu (a dlaczego nie analityka? – seksizm stereotypowy, czyli że baba jest głupia). Bond is back again and will return.

SPECTRE – udało się skutecznie powiązać wszystkie otwarte wątki. Młody Bond po stracie rodziców trafia do rodziny Oberhausera, bo Kinkaid którego znamy ze Skyfall, prawdopodobnie był samotny i nie nadawał się na rodzinę zastępczą. Oberhauser junior zazdrosny o młodszego brata przyrodniego prowokuje katastrofę, w której ginie on sam i jego ojciec (psychologicznie to nie jest takie niedorzeczne), a Bond trafia pewnie do sierocińca, po czym do MI6. W tym czasie Oberhauser, już jako Blofeld, zakłada i rozwija Spectre, której mackami są Quantum (Mr White’a), działalność Dominica Greena (zresztą wspieranego przez Quantum) czy działalność Silvy (który działał z pobudek zemsty na M, ale pewnie Spectre go zasiliła funduszami i wykorzystała to czego się dowiedział). Mimo przewidywalności wszystko jakoś się składa, na koniec z tym że kryminaliści przenikają się ze służbami. Najpierw żądza pieniądza, a potem żądza władzy. Akcji chyba więcej niż w poprzednich filmach: scena otwierająca (zapierające dech ujęcie bez cięcia na początek, z ulicy przez windę, pokój, dach, odjeżdżająca kamera… jak oni to zrobili??? Podobnie było tylko w Snake Eyes), pościg w Rzymie (choć prawda, dlaczego pustym??), samolotem za autami, bójka w pociągu, rozwałka na pustyni, zburzenie dawnej siedziby MI6, motorówką za helikopterem. Bond nie jest już niedołężny, bo wrócił do czynnej służby. Mimo, że starszy niż w Skyfall, ale trening czyni mistrza. Niedorzeczności: pusty Rzym; wysadzenie siedziby Blofelda i durni ochroniarze tamże; siatka deus ex machina w siedzibie MI6; ucieczka Blofelda wzdłuż Tamizy z szybkością motorówki. Z gry: Belucci zmęczona obsadzeniem po raz kolejny w roli panny (Pani) do łóżka, Waltz będący cieniem siebie z Bękartów Wojny czy Rzezi, mimo wszystko nieco nijaki Fiennes. Pozytywnie zaskoczył Q, choć można się było po nim co nieco spodziewać po Skyfall, i Moneypenny – a jednak nie taka zwykła sekretarka. Tylko kim był jej chłopak? To może być jakiś punkt zaczepienia do następnego Bonda (choć skądinąd wątku z mężem M nie wykorzystano, a uśmiercono go zawczasu). Mimo kontrowersji uważam Dr Swann za wyrazistą postać. Nie jest łatwo po traumach z dzieciństwa nagle wykazać się wielkim uczuciem. Stąd pewna oziębłość na początku, choć w pociągu było już całkiem całkiem. I jej decyzja, żeby odejść była naprawdę wielka. I jeszcze taki smaczek: swan to po angielsku łabędź, a łabędź jest biały (White). Subtelna gra słów. Znaczące jest zachowanie Bonda na moście – licencja na zabijanie to też licencja na darowanie życia. W powiązaniu z zakończeniem – odjazd DB5 z Dr Swann – umożliwia wszystkie opcje. Craig powróci (bo nie raz widzieliśmy Bonda na zakończenie w ramionach różnych panien) w filmie nie będącym nawiązaniem do poprzednich (chyba że Waltz ucieknie albo znajdzie spadkobiercę), albo będzie ktoś nowy. To jeszcze tylko ze 2-3 lata…

Podsumowując – patrząc się na całą czwórkę, nie oceniam SPECTRE słabo. Samodzielnie być może ten film się nie broni, ale w powiązaniu z poprzednimi jest na pewno bardzo ciekawy i na poziomie. Dlatego też nie będę oceniać z tej czwórki każdego z osobna, choć jeden z pewnością jest słabszy niż pozostałe. A który, to każdy powinien sobie odpowiedzieć sam :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones