Tragiczny poziom polskiego widza.
Przykro jest mi czytać lub słuchać komentarzy na teamat jakiegoś filmu od osoby, która kompletnie tego filmu nie zrozumiała lub jej wiedza tudzież inteligencja na to nie pozwala.
Nie często obrażam ludzi ale w tym wypadku uważam ze wszyscy widzowie, którzy po seansie Spring Breakers uznali że jest to film o imprezach wsród młodych ludzi, są po
prostu GŁUPI!
Szanuję zdanie innych, rozumiem że film mógł sie nie podobać lub widz nie należy do młodego pokolenia i nie ma styczności z rzeczywistością ukazaną w tym obrazie. Widzowie
widzą tylko cycki i alkohol a zupełnie nie o to tutaj chodziło.
Filmy robi sie w jakimś celu, większość z nich jest dzisiaj tylko widowiskiem bez którego mozna spokojnie żyć, jednak od czasu do czasu trafi sie film który zadaje trudne pytania i
próbuje odpowiedzieć przynajmniej na cześć z nich, dlaczego więc w tedy pojawia sie do niego tak wiele nienawiści? Myśle że to dlatego że jest prawdziwy i uderza w czuły
punkt.
Chciałbym teraz w miarę moich skromnych możliwości zabić część uroku tego filmu i wyjaśnić ludziom, którzy jeszcze nie zrozumieli o czym tak właściwie jest ten obraz a także
podzielić sie własną interpretacją i wrażeniami.
Obraz Korine otwiera scena imprezy na plaży pełna nagich ciał i alkoholu przy akompaniamencie głośnej i energetycznej muzyki. Ta i podobne sceny w filmie maja charakter
przesmiewczy. Jednak reżyser nie sprowadza sie tylko do wysmiewania młodego pokolenia, podkreśla rownież i pokazuje jego wady. W tym największe z nich: brak
jakichkolwiek granic moralnych i niewłaściwe wartości którymi kierują sie w życiu( seks, imprezy, pieniądze, samochody, używki, gangsterzy, raperzy itd.). W następnej scenie
poznajemy historie czterech nastolatek próbujących wyrwać sie z szarej codzienności. Kiedy nadchodzi okazja na szalone wakacje wyjeżdżają z nadzieją na "American Dream".
Reżyser pokazuje zalety beztroskiego życia i jego konsekwencje. Brak umiaru w imprezowaniu kończy sie dla dziewczyn odsiadką w więzieniu. Po tym jedna z nich postanawia
wrócić do domu, zrezygnowana ma już dość takiego życia, jednak kiedy odjeżdża płacze, bo wie ze nudne zycie w domu jej nie zadowoli. Film nie pokazuje jasno co jest dobre a
co złe. Nie poznajemy tez dalszych losów dziewczyny która wraca do domu. Zamiast tego widzimy jak kolejne granice zostają przekroczone i kolejna dziewczyna wraca do domu,
przytloczona tragicznymi wydarzeniami i napięciem którego nie potrafi znieść. Zostają dwie nastolatki które przekraczają już wszystkie mozliwe granice i po przeżyciu tragicznych
wydarzeń rownież wracają do domu - odmienione, pewne ze to co sie wydarzyło nie jest sposobem na życie. Ze w życiu chodzi o to żeby dobrze sie bawić ale jednocześnie byc
dobrym i nie przekraczać pewnych granic. Bohaterki opowiadają w niektórych scenach o wyciagnietych wnioskach przy akompaniamencie spokojnej refleksyjnej muzyki podczas
leniwych ujęć kamerą.
Morał jaki ja odebrałem po seansie jest taki, że "American Dream" to niewłaściwa droga do osiągnięcia w życiu szczęścia.
Zakończenie i całą resztę pozostawiam do interpretacji każdemu z osobna. Film w cale nie ma ukrytego znaczenia czy sensu, to co napisałem powyżej to streszczenie tego co
widać na ekranie. Niestety przeciętny widz tego nie dostrzega bo jest karmiony produkcjami w stylu kac vegas czy projekt X, które są nastawione tylko i wyłącznie na rozrywkę.
Spring Breakers dostarcza rozrywki ale tez zadaje trudne pytania i ma morał, którego na próżno szukać w innych dzisiejszych produkcjach. Zmusza do refleksji. Ten film mozna
również porównać do rodzimych Galerianek. W polskiej produkcji przedstawiono jednak problem jakiegoś społeczeństwa, danej patologii i pokazano go w prosty, brutalny sposob.
Spring Breakers pokazuje rzeczywistość w bardziej przystępny sposob, oczywiście znajda sie rownież sceny mocne ale są one po to zeby dać widzowi do myślenia i nadać
realizmu. Jednak to co tworzy ogromny dystans pomiedzy obrazem Korine a Galeriankami to fakt ze Spring Breakers skupia sie na problemach CAŁEGO MŁODEGO
POKOLENIA, nie tylko jednostek. Przez to jest bardziej uniwersalny i pokazuje problemy na większą skale a co za tym idzie problemy o wiele poważniejsze.
Każdy powinien zdać sobie sprawę że sceny ukazane w tym filmie mozna znaleźć w życiu każdego z nas. Przykładowo każda rozmowa z rodzicami podczas imprezy wyglada tak
jak w filmie: "tak mamo, nic sie nie dzieje, jestem grzeczna, nie pijemy alkoholu" po czym dziewczyna odkłada słuchawkę i łapie za butelkę wódki i niedopalonego skręta, ileż to
razy byłem świadkiem podobnych sytuacji.
Bardzo ważna jest także obsada filmu ktora oczywiście w jakimś stopniu została dobrana aby przyciągać nazwiskami, jednak z drugiej strony Selena Gomez i Vanessa Hudgens
idealnie nadają sie do swoich ról bo nawet nie muszą grać. Są przecież przedstawicielkami młodego pokolenia i biorą udział w takich imprezach jak przedstawione w filmie.
Obracają sie wsród ludzi dla ktorch liczą sie pieniądze, seks i dobra zabawa. Podobnie z resztą wyglada sytuacja w przypadku innych aktorów. Większość z nich rzeczywiście ma
na swoich kontach przestępstwa i odsiadki w więzieniu, w tym główny zły - Gucci Mane.
Zrozumienie filmu to jedna sprawa, jednak pozostaje jeszcze kwestia jego oprawy wizualnej i dźwiękowej. A pod tym względem film także przypadł mi do gustu. Spokojne
melancholijne dźwięki na długo pozostaną mi w pamięci łącznie ze scenami które same w sobie są arcydziełem. Obraz czterech dziewczyn ubranych w bikini i trampki, zakutych
w kajdanki i opierajacych sie o radiowóz jest czymś czego nie widuje sie codziennie. Podobnie jak dwie nastolatki prowadzące lamborghini kosztujace grube miliony czy dom
gangstera pełen ubrań i broni.
Możnaby jeszcze długo pisać o tym filmie ale jeśli te słowa nie dotrą choćby do części z was to nie widzę sensu żeby dalej tracić czas.
Pozdrawiam wszystkich, którym film podobie jak mi otworzył oczy. Spring Breakers zmusił mnie do refleksji, bawił ale rownież przeraził kiedy zdałem sobie sprawę że sam jestem
ofiarą dzisiejszej popkultury.
Całą resztę zachęcam do ponownego obejrzenia tego filmu, otworzenia sie na dyskusje i dopuszczenia do siebie możliwości ze to nie film jest problemem a widz.
Ja jeszcze zwróciłam uwagę na ciekawą kwestię. Chodzi o sposób w jaki widz odbiera obraz. Zazwyczaj jeśli oglądam jakiś thriller, wczuwam się w akcję - współczuję pokrzywdzonym, wartościuję, potępiam. Ten film był tak odrealniony, że dopingowałam dziewczynom, żeby w ostatniej scenie nie skończyła im się amunicja (!). Zgrabne, nieustraszone dziewczyny w kominiarkach pewnym krokiem idące dopełnić zemsty, są wykreowane na superbohaterki znane z popkultury (gry komputerowe). Gdyby końcówka była inna - np. dziewczyny zostają zastrzelone, kończą w więzieniu, film byłby zupełnie inny, z tak wyczekiwanym przez wszystkich morałem.
dobrze, że nie ma morału podanego na talerzu, to zmusza ludzi do myślenia, a ci którzy nie myślą, nigdy nie docenią tego filmu i ich strata. Spring Breakers to nie film dla każdego. Niech sobie ma tą ocenę 5,8, może w przyszłości obejrzą go ludzie, którzy znają Korine i wiedzą na co się piszą a nie Ci, którzy obejrzą go zachęceni trailerem, który jest obietnicą lekkiego filmu typu american pie.
"Ten film był tak odrealniony, że dopingowałam dziewczynom, żeby w ostatniej scenie nie skończyła im się amunicja"
A ja liczyłem, że ktoś wyskoczy z gnatem i trafi dwie dziesiątki na ich czołach i będzie porażający porwót widza do realu.
Film jest zrobiony sprytnie. Dla jednych to film o świetnych imprezach i spoko życiu bohaterek (co tam trochę napadów na ludzi) . Dla innych to film o brutalnym świecie w jakim trzeba żyć. Dla jeszcze inych o głupim, pasożytniczym społeczeństwie. Ale na pewno nie jest to marny film.
Nie będę odnosił się do całej twojej wypowiedzi, bo też nie mam w tej chwili na to czasu. Poza tym z większością zdecydowanie się zgadzam. Inaczej jednak patrzę na refleksje bohaterek, jakie wyrażają choćby w czasie rozmów z bliskimi przez telefon. Wg. mnie te sceny wcale nie pokazują, że dziewczyny czegokolwiek się nauczyły, że zrozumiały, jak bardzo błędne było ich wcześniejsze beztroskie podejście do życia. Wg. mnie te sceny, w których bohaterki mówią rodzinie, że poznały mnóstwo wspaniałych życzliwych ludzi, nauczyło się bardzo wiele i teraz chcą się już tylko skupić na nauce; że teraz będą się dobrze uczyć; że są bogatsze duchowo - to zwyczajne kłamstwa z ich strony, co najwyżej chwilowa refleksja, spowodowana przerażeniem po tym, co zrobiły. Bohaterki wcale się nie zmieniają na lepsze, a co gorsza odchodzą bezkarnie. W tym filmie nie ma przedstawionego morału; Korine niczego nie ocenia i nie poucza widza. Nie przedstawia też żadnego katharsis bohaterek. I to wg. mnie jest najbardziej przerażające - że ludzie rzadko kiedy zmieniają się na lepsze.
Wybaczcie, jeżeli pisałem nieskałdnie, ale, jak już mówiłem, nie za bardzo mam czas.
Masz zupełną racje ale wydaje mi się że zostały pokazane aby młodzi ludzie zdali sobie sprawę z tego ze okłamują rodziców i samych siebie i w końcu coś zmienili, taki był sens mojej wypowiedzi i naprawdę mógłbym jeszcze bardziej sie rozpisywać ale nie widzę sensu. Albo ktoś zrozumiał albo nie.
Pozdrawiam.
Takie doszukiwanie się morałów w każdej produkcji, nie przynosi za wiele. Nie rozumiem dlaczego niepolubienie filmu i odraza do niego, ma uwłaczać czyjejś inteligencji. Dla mnie film nie był jakąś ironiczną wersją współczesności, ukazywaniem świata w niekonwencjonalny sposób, tylko przerysowanym filmikiem o życiu współczesnych młodych ludzi (nastolatki to nie były). Nie dosyć, że wulgarny to jeszcze bez spójnej fabuły. Denerwuje mnie to, że rozpowiada się jakie to "Spring Breakers" jest wiekopomne, wspaniałe, z morałem, dla ludzi inteligentnych i w ogóle och, ach, a kto tak nie uważa, to jest jebnięty. Dla mnie takie coś jest śmieszne. Niektórym film może się nie spodobać i uznać go za totalny, przereklamowany badziew (jak ja), albo uważać, że film ma głęboki sens. Ale bez obrażania innych do cholery jasnej, bo do niektórych film może nie trafiać. (np. do ludzi reprezentujących grupę wiekową jak bohaterowie tego filmu, będących w tym środowisku i wiedzących, że tak to od środka nie wygląda :P)
Skończcie się doszukiwać głębokich morałów o konsumpcyjnym życiu XXI wieku, bo naprawdę zwariować idzie. W zamian polecam Trainspotting.
Polecam przeczytać wywiady z reżyserem. Nie doszukuję sie sensu nie dorabiam teorii. Ten film jest o pustym i zepsutym społeczeństwie. Śmieje sie z popkultury. I jeśli ktoś to rozumie i mówi, ze ten film mu sie nie podoba - swietnie, ma do tego prawo.
Ale kiedy tyle ludzi mówi ze to gniot, film o cyckach i imprezach, to szlag człowieka trafia bo to tak jakbym ocenił Forresta Gumpa za to ze jest filmem o bieganiu, a ja nie lubię biegać.
Nikt nie mowi ze to film dla ludzi inteligentnych, nie kino dla koneserów czy nawet dla kogoś lepszego. Film jest naprawdę mało skomplikowany i choc porusza ważne kwestie nie mówi co należy z tym zrobić. Problem jednak w tym że niewielu ten film rozumie, a to naprawdę świadczy o zepsuciu, braku i zrozumienia prostych rzeczy.
Nie namawiam do oceniania tego filmu na 10, bo nie jest arcydziełem bez którego nie można by żyć. Namawiam żeby oceniać ten film pozytywnie bo jest dobrze zrobiony. Nieprzewidywalny, wstrząsający, uderzajacy w samo sedno.
I jak już napisałem wyżej, boli mnie ze taki Projekt X czy wiele wiele innych durnych komedii, które po obejrzeniu od razu są zapomniane i nie wnoszą nic, niczym sie nie wyróżniają, nie poruszają żadnych trudnych tematów, a mimo to są oceniane o wiele lepiej niż film który obnaża i pokazuje poziom młodych ludzi.
Żadna sztuka nakręcić film o imprezie. Sztuką jest nakręcić film o imprezie w taki sposób żeby pokazywał ułomność takich imprez i do tego że granica przesuwana jest coraz dalej.
Wyjdź na ulice i popatrz na chłopaków którzy upodabniają sie do czarnych raperów. Pójdź na pierwszą lepszą domówke czy imprezę w akademiku. To wyglada dokładnie tak albo i gorzej, aż strach pomyśleć ale oglądając film najpierw sądziłem ze reżyser wszystko przekolorowal i wyolbrzymił, a on po prostu pokazał prawdę. I to w tym filmie mnie uderzyło i podobało mi sie. Skoro nie dostrzegasz zepsucia naszego pokolenia i wpływu telewizji to szczerze zazdroszczę ci miejsca zamieszkania. Alaska, biegun północny?
No dla mnie on Ameryki nie odkrył, że imprezy niektórych tak wyglądają. W Polsce imprezy częściej kończą się wielkim kacem, aniżeli zabijaniem ludzi i popadaniem w jakieś chore fetysze, ale co ja tam wiem. Cieszę się, że jesteś kulturalną osobą, która szanuje zdanie innych i nie rzuca kur*ami na oślep.
Pozdrówka. Mimo, że się nie zgadzamy, to fajnie by było, jakby więcej takich ludzi na Filmwebie było ;)
Nie ma się co przejmować oceną na filmwebie, bo ona i tak nie ma żadnego znaczenia. Film zostanie oceniony przez specjalistów i ta ocena będzie się liczyła dla twórców.
Hehe, mnie też się wydaje, że morałów doszukują się osoby, które nigdy nie przeżyły studenckich imprez. Takie jest życie - jest czas na imprezowanie (choć nie każdy z tego czasu korzysta) i jest czas na znudzenie tym i dorośnięcie do "prawdziwego życia". Doszukiwanie się głębi, poprawy zachowania, rezygnacji z imprez na rzecz spędzania wieczorów w ciepłych skarpetach z ciotkami i wujkami raczej kojarzy mi się z baśniami, nie z filmem, który po prostu w nieco przerysowany sposób pokazuje jak jest.
Tu nie chodzi o to żeby nie imprezować. Film jest krytyką totalnej bezrefleksyjności.
Ale ja nigdzie nie napisałam, że film każde nam nie imprezować (czy też, że każdą nam tego nie robić ludzie, którzy nie imprezują). Chodziło mi o doszukiwanie się zbyt wielu morałów. Czy to totalna bezrefleksyjność? Ona przecież też przychodzi później. Podczas zabawy ludzie przeważnie po prostu chcą się bawić, a nie doświadczać głębokich refleksji.
Ale tego nie wiemy. Zobaczyliśmy tylko fragment ich życia. Nie wiemy, co robią w innych momentach życia - może opiekują się starszymi dziadkami, może pilnie się uczą i zdobywają nagrody w konkursach naukowych ;). W Polsce nie ma czegoś takiego jak spring break, więc też nie do końca jesteśmy w stanie wczuć się w ten klimat. U nas jest majówka, ale nie ma aż tak silnej tradycji wynajmowania na ten czas domów z grupą znajomych i jechania gdzieś na imprezę. Ale w gronie tych osób, które w ciągu roku akademickiego lub właśnie w czasie majówki wyjeżdżają gdzieś razem też jest tak, że w okolicy wyjazdu żyje się tylko nim. Przed wyjazdem są wielkie plany - dokąd pojedziemy, wynajmujemy pokoje w jakimś ośrodku czy domki, co będziemy robić. Gdy to już jest zaplanowane, to żyje się imprezowymi planami + ewentualnie dla nieco ambitniejszych -> co będziemy zwiedzać :D. Później się to robi, a jeszcze później wraca i przez jakiś czas gada tylko o tym - kto z kim, kto co itp. Tak, że ci, których tam nie było a są w danej paczce mogą się poczuć wykluczeni, bo nie uczestniczyli w czymś, co dla danego grona było ważne. A teraz wyobraź sobie, że taka byłaby tradycja "wszystkich" - licealiści słyszeliby o historiach ze "spingbreaków" od starszego rodzeństwa i kolegów, rodziców, a może nawet dziadków; jeździliby "wszyscy", a nie tylko paczki, które same stworzyły sobie taki zwyczaj. Chęć uczestniczenia w tym byłaby jeszcze silniejsza.
W Polsce też tak jest - nawet pomimo braku odwiecznej tradycji. To jest normalne, że w pewnym czasie myśli się tylko o zabawie, w innym o nauce, a później się dorasta i zmienia styl życia. Podczas takich imprez zawierane są przyjaźnie, które w późniejszych latach mogą nawet przynieść jakąś korzyść. No, bo z kim przygotujesz semestralny projekt, jeśli nie z kumpelą czy kumplem od imprez? Kogo później poinformujesz o wolnym etacie w Twojej firmie? Kumpelę/kumpla od imprez czy osobę, która nie uczestniczyła w "zbiorowych" wydarzeniach i nawet nie pamiętasz jej imienia?
I o to mi chodziło od początku - zobaczyliśmy fragment rzeczywistości, nie wiemy co bohaterki robią w innym czasie. Dla mnie telefony do rodziców były symbolem tego, że nie tylko imprezy im w głowie i że zachowywały się jak typowe młode studentki.
Co więcej dobra zabawa jest niejako obowiązkiem. Bohaterki żyją jedynie myślą o springbreak, które są dla nich jedynym celem w życiu. Korine krytykuje i wyśmiewa przy okazji taką postawę życiową, która utrwalana jest przez durnowate i wtórne teledyski. Za pomocą nich młodym ludziom wmawia się, że w życiu najważniejsze jest imprezowanie. Co więcej dają do zrozumienia, że jeżeli nie imprezujesz to jesteś nic nie warty.
W sumie zgadzam się, że Korine niczego nie dyktuje. On po prostu zostawia podsumowanie widzowi., I to jest w pewnym sensie dobre, bo każdy może samodzielnie zinterpretować film. Jedno jest pewne, być może Korine nie piętnuje, ale w pewnym stopniu obnaża. Bo jeśli taka jest młodzież, to jaka jest przyszłość?
Młodzież zawsze taka była, choć miała dostęp do innych używek. O radosnym i imprezowym życiu studentów mówiło się już pół wieku temu, wtedy też mówiło się, że to pokolenie jest gorsze od poprzedniego i że młodym brak wartości. To samo teraz się mówi. A z obecnej młodzieży wyrośnie to samo, co wyrosło z poprzednich pokoleń - lekarze, prawnicy, nauczyciele, księgowi i inni, którzy za 20-30 lat będą mówili, że w ich czasach to tak źle się nie działo.
Zgadzam się z tym, że to są kłamstwa. Raczej żaden imprezowicz (taki z prawdziwego życie, nie z filmu) nie zadzwoniłby do rodziców i nie powiedział, że dzień wcześniej wypił trzy tanie wina i przespał z przypadkowym facetem/dziewczyną. Zadzwoniłby i powiedział, że krajobraz jest ładny, dużo zwiedza, bawi się z przyjaciółkami i poznaje nowych wartościowych ludzi.
Zgadzam sie z jednym : "Tragiczny poziom polskiego widza"
Tylko z Tym!
wyszedlem na okolo 10 minut przed koncem !
i jeszcze jedno: filmweb nie jest zadnym wyznacznikiem...jedyna pomocna wskazowka dla uzytkownika tego portalu to skonfrontowanie opini wypowiadanej przed danego uzytkownika z jego filmwebowym gustem filmowym !
Pozdrawiam !
Wybacz ale nie przekonałeś mnie (mimo dość obszernej argumentacji). Być może nie grzeszę zbytnio mądrością (co sugerowałeś) ale ten film uważam za nieudany. I tyle. Natomiast Twoja próba interpretacji wydaję mi się zbytnio naciągana a wręcz niemądra. Choć oczywiście szanuję Twoją opinię (zwłaszcza jeśli jest szczera).
A jeśli chcesz dowiedzieć się jak naprawdę bawi się dzisiejsza młodzież (i przy okazji dowiedzieć się czegoś o narkotykach) polecam dokument http://www.youtube.com/watch?v=p0lPmCfCNCE
Za sam poziom techniczny film zasługuje na wyższą ocenę. I po raz kolejny: To nie jest film o tym jak się bawi młodzież.
Zgadzam się w 100 procentach - "żenujący poziom polskiego widza " należałoby się minimalnie wysilić,żeby zrozumieć przesłanie jakie za sobą niósł ten film i dostrzec,że nie jest to gniot o cyckach i imprezach
Idąc twoim tokiem rozumowania to nawet można się w porno doszukać "głębszego" sensu. Ten film jest nudny - większość filmu to imprezy [tak jakbyśmy, nie chodzili i nie wiedzieli jak jest na imprezach, fakt może dla 13-14 latka to będzie coś ekscytującego], ten film jest żałośnie śmieszny - szczytem była końcowa scena jak dwie panny w strojach kąpielowych i różowych "skarpetach" bez żadnego doświadczenia w kontaktach z bronią zawstydzają samego johna rambo w skuteczności eliminowania przeciwników, gdzie z drugiej strony cała gromada zatwardziałych gangsterów nie jest w stanie wpakować w nich ani jednej kulki. Dobrze, że nie poszły w klapkach bo by pewnie jeszcze komuś zasunęły z "laćka". Moim zdaniem powinieneś pisać recenzje dla firmy brazzers ;)
Przecież taka przesada w braku realizmu sceny w kominiarkach była założoną stylizacją na akcje z gry komputerowej.
Po pierwsze i tu cytat : "Po tym jedna z nich postanawia
wrócić do domu, zrezygnowana ma już dość takiego życia, jednak kiedy odjeżdża płacze, bo wie ze nudne zycie w domu jej nie zadowoli"
Skąd ty cholera wiesz co ona myśli kiedy odjeżdża ?? Możecie myśleć sobie o tysiącu różnych rzeczy, ale przecież to TY wiesz co ona myślała i nikt poza Tobą. Pewnie pomagałeś pisać scenariusz co ?? Na pewno myśli że nudne życie jej nie zadowoli. A może płacze bo będzie tęsknić za przyjaciółkami ? A może płacze bo uświadomiła sobie w co się wplątała ? Można tak wymieniać bez końca. No cóż, ale Ty wiesz lepiej bo jesteś POLSKIM WIDZEM O WYSOKIM POZIOMIE prawda ?
Po drugie, możesz sobie nazywać ambitnym kinem ale film po prostu jest strasznie nudny. Tego się nie da zmienić żadnymi dopisywanymi teoriami. Ja do żadnych refleksji się nie zmusiłem po tym seansie, a po 60 minutach byłem naprawdę znudzony.
Należysz do ludzie co idą do galerii sztuki, patrzą na wiadro z mopem i doszukują się nie wiadomo jakiego sensu. Co miał na myśli autor tak układając mopa ? hmm A czemu taki kolor wiadra wybrał ?? Pewnie w dzieciństwie miał problemy hmm A mop taki bo pewnie miał problem z żoną hmm A na końcu się okazuje że sprzątaczka zapomniała zabrać tego wiadra z mopem z sali eksponatów.
PS Jest taki horror kategorii B, tytuł ATM (bankomat), i na forum pod nim jeden użytkownik także się zachwyca głębią tego horroru. A to naprawdę słaby film nie trzymający się kupy. Podobnie jest na forum Spring Breakers :)
Troche za dużo filozofii w tym co mówisz.
Pudło. Film mi sie podobał bo coś pokazywał, "pisuar" Duchcampa nie pokazuje nic, podobnie jak cała reszta "dzieł sztuki " Jakimi jest performance I cała reszta tego całego postimpresjonizmu. Nie uważam się za lepszego od innych, ale nikt nie potrafi albo konstruktywnie skrytykować tego filmu albo chociaż przyznać ze jest dobry ale nie w jego klimacie. Ty rownież i do tego zaczynasz wypowiadać sie z wyzszoscia jak bym był idiotą bo podobało mi sie cos co tobie sie nie podobało. Nie mówię ze ten film jest fajny żeby byc innym, nie robie tego już nawet żeby choćby sprowokować jakiegoś mądrego człowieka do odrobiny zastanowienia sie nad tym filmem. Uważam ze ten film był fajny, podobał mi sie i koniec kropka. Tak samo jak podobał mi sie "Tokyo drift", "prometeusz" i kilka innych filmów w których wiele rzeczy nie było tak jak w setkach innych produkcji.
Po co zaczynasz tą dyskusje jesli nie chcesz wymienić sie argumentami? Dlaczego od razu rzucasz mi sie do gardła ? W moim temacie bardziej już chodzi o nastolatki które poszły na Spring Breakers w nadziei na "projekt x" niż o to ze sam film był wart obejrzenia.
Częśto jest podawany argument "Projektu X" (nie tylko przez Ciebie), a mnie się nasuwa podstawowe pytanie: co to nie ma już żadnego innego filmu z imprezami w tle?
"Ty rownież i do tego zaczynasz wypowiadać sie z wyzszoscia jak bym był idiotą". Przeczytaj swój pierwszy post (czyli temat który założyłeś) i pomyśl kto tu się wypowiada z wyższością nad resztą. Nie jestem nastolatkiem, nie poszedłem na Spring Breakers myśląc o projekcie x. Liczyłem na kawał dobrego kina. Trochę komedii, trochę sensacji a otrzymałem nudną papkę nie za bardzo wiadomo nawet jak ją nazwać. A zastanawiać się w tym filmie naprawdę nie ma nad czym. Wszystko pokazane jest w bardzo prosty sposób. Ale ty wiesz lepiej więc doszukuj się tam piątego dna i udowadniaj wszystkim na filmwebie że tak właśnie jest. Pozdrawiam
Nie poznajemy żadnej historii dziewczyn, tylko dowiadujemy się, że laski się nudzą i chcą wyjechać na ferie, ale nie mają pieniędzy. To nie jest żadna historia.
Selena nie płacze, bo wie, że w domu będzie nudno. Płacze, bo ferie okazały się inne niż chciała.
Hasło "American Dream" oznacza coś innego niż to, co prezentujesz.
Ja nie wiem, czy film mi się podobał, ale pewnie zobaczę go jeszcze raz i wtedy ocenię. Zobaczyłam tam coś więcej niż seks i imprezy. Zobaczyłam znudzenie życiem, które na ozór wydaje się ciekawe. Każdy, kto siedzi w domu bez przyjaciół, nie jest zapraszany na imprezy, a chciałby, myśli, że szalone imprezy, przyjaciele, alkohol, seks to super rozrywka, chciałby o przeżyć, marzy o tym. Każdy, kto to przeżywa wie, że na początku jest fajnie, ale po pewnym czasie staje się to monotonne i zwyczajnie nudne. Chciałby czegoś więcej. To też poczuły bohaterki. Rozumiem, że może to być uznane za głębię, ale dla mnie nie jest to jakieś strasznie głębokie, ot, zwyczajne. Wydaje mi się, że wiele osób to nadinterpretuje, bo to po prostu nowy styl. Mnie jednak nie zachwyciło, a morału tam nie widzę. Samo to, że za nadużywanie alkoholu trafia się do więzienia, to słaby morał. Kontrargument na to, to: ... ale jeśli jesteś ładną dziewczyną, to znajdzie się facet, który chętnie cię z tego więzienia wyciągnie. I w tym bym się już bardziej doszukiwała morału, a nie w samym więzieniu.
Zgadzam się, ale dodałbym jeszcze uwagę o tym, że jest w tym filmie również krytyka wzorców jakie mają młodzi Amerykanie, którzy czerpią je przede wszystkim z idiotycznych teledysków pełnych gangsterów, gołych lasek. Wspomnieć wypada również o krytyce kultu pieniądza.
"Żenujący poziom polskiego widza."
IMDB - 5,6/10 (46 196 głosów)
rottentomatoes - 40% widzów polubiło film, średnia ocena 2,8/5 (czyli 5,6/10)
krytycy rottentomatoes - 65% polubiło, śr. ocena 6,5/10
krytycy metacritics - 63%, średnia ocena recenzji użytkowników 5,6/10
Tak więc proponuję zmienić cel z polskiego widza i powiedzieć wprost: "żenujący poziom europejskiego/światowego widza".
"Gdy tylu ludzi pochwala to samo, wtedy łatwo jest dojść do wniosku: jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić!"
Dalsze gadanie nie ma sensu, kiedy wypowiadacie się w temacie nie mając na celu dyskusji a przekonanie mnie, że się mylę bo mnóstwo innych ludzi ocenia ten film źle. Ludzie których szanuję ocenili go pozytywnie, ale przede wszystkim ja oceniłem go pozytywnie po wyjściu z kina nie oglądając się na nikogo innego.
Pozdrawiam i polecam poczytać sobie to co już zostało przytoczone w temacie, wiele osób po odświeżeniu tematu przez jakiegoś obrońcę polskiego społeczeństwa postanowiło po raz kolejny coś mi zarzucać, nie czytając tego co napisałem.
1) Muchy to nie ludzie więc ten znany cytat jest dość głupi. Równie dobrze można napisać, że większość ludzi nie je gówna więc zapewne nie jest zbyt smaczne i to, że Tobie smakuje znaczy tylko i włącznie, że masz oryginalny gust :)
2) A czy ja gdzieś napisałem, że się mylisz??
Czytaj ze zrozumieniem - odniosłem się do tematu i proponuję zmienić cel z polskiego widza i powiedzieć wprost: "żenujący poziom europejskiego/światowego widza".
Bo to nie Polacy są jacyś wyjątkowi i nie kupują tego "dzieła" - ogólny odbiór jest taki sam wszędzie na świecie. i ja wiem, że są ludzie i są taborety ale nawet wśród ambitnej widowni film zebrał bardzo średnie recenzje. I to, że Tobie się podoba nie oznacza, że wszyscy inni są głupi i źli. Oznacza prawdopodobnie tylko, że lubisz nudne i pseudo-intelektualne filmy spoza mainstreamu. OK masz do tego prawo. Sam lubię kilka filmów "zjechanych" przez krytykę i widzów np. Southland Tales. Ale godzę się z tym, że jestem wyjątkiem od reguły :) Nie ma w tym nic strasznego, że niektóre filmy podobają się tylko garstce ludzi :)
Wszak nie jesteśmy muchami i nie musimy wszyscy lubić tego samego :]
Również pozdrawiam.
Myślę, że chodziło wyłącznie o to, że nie tylko polski widz tego nie polubił, ale też i widz z innego kraju, a nie o to, że skoro tyle osób nie polubiło, to Ty też nie powinieneś ;).