pseudoartystycznie irytujący gniot, ktoś na imdb napisał coś takiego: "Refn meets Mallick" - zaśmiałem się w głos, do klimatu Drive'a nawet nie podchodzi, a w kontekście poetyki Malicka to stwierdzenie to czysta obraza; jestem bardzo poirytowany po seansie, nudny film strasznie, ciągnął się jak flaki; dla mówiących, że ten film to satyra na dzisiejszą młodzież - hahaha, panie reżyserze, nie tędy droga, kompletnie panu nie wyszło, te filozoficzne teksty były strasznie żałosne; na plus przerysowana rola Franco, klimatyczna muzyka (chociaż Martinez po raz kolejny się powtarza) i całkiem niezłe zdjęcia
Moja ocena: 2/10