Dłużył się strasznie, potwierdzam... Po 15-20 minutach sam siebie przekonywałem żeby dotrwać dłużej (a odporność na tego typu głupoty mam naprawdę dużą, parę filmów Uwe Bolla obejrzałem). Po dotrwaniu do końca mimo przeświadczenia że film zasługuje na 1 dodałem te dwa oczka za piosenkę Britney towarzyszącą scenie przy fortepianie. Od tamtego czasu mi się wkręciła. A film rzeczywiście, byle jaki... Bez sensu, opowieść o tak bezlitośnie głupich laskach że wątpię że można tak naprawdę.
ja dotrwałam do końca tylko dlatego że nie lubię przerywać w trakcie filmu choćby nie wiadomo jaki gniot to był, dwie gwiazdki tylko za muzykę.
Tak myślałem po Twojej wypowiedzi że ocena też przez muzykę podniesiona. Ale cóż. Takie moje zdanie, po tematach innych osób widać że jednak jest grono odbiorców któremu to pasuje.
Za Franco i montaż co najmniej 5 się z miejsca należy, reszta jeśli zrozumiesz o czym ten film jest.
o tym że dziewczyny chciały odnaleźć siebie i uciec od "szarej rzeczywistości", więc postanawiają cały czas imprezować i robić akcje typu napady na sklepy. Nie próbuj na siłę doszukiwać się przesłania i sensu w filmach w których tego nie ma, do tego wszystkiego usnąć na nim można.
No widzisz, a dla mnie jest to bardzo ładna laurka wystawiona dla świata pop-kultury, czy też "pokolenia mtv". Historia dziewcząt jest tylko środkiem do przekazania prawdziwego celu w jakim on powstał. A nudnym na pewno bym nie nazwał, forma teledysku była świetnym pomysłem, nawet jeśli nie było akcji na ekranie to i tak oprawa przykuwała uwagę.
To co piszesz, jest tylko po czesci prawda. Problem w tym, ze ta "laurka", to wciaz film fabularny, a nie dokumentalny. A fabuly w nim nie ma za wiele. Jest natomiast wiele, ujec imprezujacych lasek, majacych ( nie czarujmy sie ) przyciagnac uwage onanistow. Jest tez zbyt wiele, na prawde ubogich dialogow. Niektorych, ( jak np ten przy koncu filmu, ktory doprowadzil mnie do frustracji i zmusil do przewartosciowania spedzania wolnego czasu ) nie mozna nawet nazwac dialogiem, tylko zapetlonym, kilkuminutowym majaczeniem. "Are you scared? Are you scared? ...etc". I byc moze nawet przyznalbym Ci racje, co do tej laurki ( choc dalej twierdzilbym, ze film jest fatalny ), gdyby nie zakonczenie. Nie wydaje mi sie, aby ktokolwiek z "pokolenia mtv" zalozyl rozowa kominiarke i w bikini dokonal szturmu na meline handlarza narkotykow, bez doswiadczenia strzeleckiego i znajomosci taktyki, zabil ( a'la Arnold w Terminatorze ) ochroniarzy i bossa ( SWAT powinien sie uczyc od tych dwoch ... ), po czym zadzwonil do mamusi, bez jakichkolwiek wyrzutow sumienia ( te dwie sa psychopatkami, tak ? ).
Problem z tym filmem jest taki, ze film jest nijaki. Nie jest to zadna laurka ukazujaca cokolwiek, niosaca przeslanie, czy przestroge, bo irracjonalne zakonczenie temu przeczy. Ciezko nazwac mi ten twor filmem fabularnym, bo nie ma w nim zbyt wiele fabuly. Ani dialogow. Ani akcji. Ani niczego sensownego.
właśnie o tym cały czas piszę, a większość i tak próbuje zawyżać ocenę i ratować ten beznadziejny film nie wiadomo po co.
lepiej się tego filmu nie dało opisać ;) z ust mi to wyjąłeś/aś... Też oglądając miałam wrażenie schizofrenii: niby film się sili na kontrowersyjny przejaskrawiony obraz amerykańskiego pokolenia mtv (wóda, dragi, sex i zero poczucia realizmu w życiu bo wystarczy "udać że to teledysk, udać że grasz w filmie") a z drugiej strony jest tak płytki jak kałuża na chodniku (dialogi których prawie nie ma, fabuła kuleje jak Quasimodo). A co do bycia komedią to bym się nawet zgodziła: uśmiechnęłam się (z politowaniem co prawda ale zawsze to uśmiech ;) na scenie finałowej strzelaniny - tak głupie, żałosne, , nierealne że aż zabawne. Biegają, strzelają, wszystkich trafiają a ich się kule nie imają... Hej, a może to specjalnie tak zrobione zostało, że niby ten teledysk/film, w którym funkcjonowały na spring break nadal trwa? Eeeee, nieeee... co też ja plotę :) Aż tak szalenie głębokiej myśli chyba reżyser nie miał... :)
Jeżeli porównałeś ten film do filmów Uwe Bolla tonie mamy o czym rozmawiać.
Nie wiesz nawet, że oglądałeś przedstawiciela ambitnego kina.
Ja daję 3 za piosenki Britney Spears i obsadę :)
Ale ogólnie film nudny ,strasznie się zawiodłam .
bo jak jest się prostym widzem... który czyta opis, widzi wesoły plakat i do tego przy słowie "gatunek " znajduje się "komedia"... no to wiadomo czego można się spodziewać. Też liczyłem na coś zwariowanego i bardziej komedie aniżeli ciężki dramat z bardzo powolną narracją i gęstym klimatem. Stąd taka ocena na filmwebie, a nie inna... a jeśli jest się dojrzalszym widzem, który po mimo wprowadzenia w błąd ogląda się film po tym kątem jaki chcieli tego twórcy, a nie polscy wydawcy (którzy w większość lubią przekręcać wszystko do góry nogami byleby tępy polski widz poszedł do kina z przeświadczeniem, że idzie na komedia - bo na takowe chodzi najwięcej ludzi np. Poradnik pozytywnego myślenie [ciężki dramat, a plakat wesoły i napisane przy nim komedia]) to automatycznie zmienia się kierunek i tok myślenia, jeśli nie czytało się sensowych opinii na temat filmi.... i mówi się "no trudno dystrybutor przygrał w ch*ja". Następnie albo wyłącza się film i szuka komedii na którą miało się ochotę, albo ogląda to co nam zaserwowano i nie ocenia pod kątem tego, że "miało być śmiesznie, a nie jest - to daje 2/10". Poza tym samemu Spring Breakers bliżej to poważnego kina serwowanego w Cannes niż do Oscarowej papy robionej dla mas. Dlatego ogólna ocena tego film jest taka jaka jest... zwłaszcza, że gimbusy liczyły na kolejne "American Pie". Jakby nie było to reżyseria jest niezła, obsada dobra, genialny franco, klimat jest bardzo ok, sama fabuła trochę mnie drażniła w sumie, ale za jakiś wielki minus uznać jej nie można, soundtrack bardzo mocny i no ta scena z piosenką Britney w tle po prostu miażdży.
Nie uważam się za widza dojrzałego, ale w większości się zgadzam- fabuła była tylko pretekstem do zobrazowania pewnego zjawiska, końcowa scena, mocno przejaskrawiona, podkreślała moralne dno gł. bohaterek, które w moim odczuciu podchodziły pod psychopatki. Za samo aktorstwo i formę daję 5, reszta za muzykę i dość trafny obraz mojego pokolenia (mam 20 lat), które pragnąc za wszelką cenę wypełnić pustkę, pakuje się w dziwne akcje i imprezuje, bo to nie wymaga żadnego wysiłku intelektualnego czy pracy nad sobą, uniwersalne wartości odchodzą w cień, więc trzeba sobie zbudować świat na nowych, a po co się męczyć. Dlatego ja ten film dość dobrze rozumiem :)
moralne zło głównych bohaterek... sądzisz, że to co one wyprawiają to jakieś niespotykane zjawisko? Takich dziewczyn jak one to ja widzę 3/4 w okół siebie... tyle, że nie mają dostępu do broni. Ale melanż cisną all the time, disco, chlanie, ćpanie, ruchanie z byle kim, żadnych wartości, ani zainteresowań tyle, że się dobrze maskują. Dlatego złem bym tego nie nazwał tylko przyzwyczajał się do takiego stanu rzeczy.
jak to dobrze napisane:) ciesze sie że ktoś potrafił to obrać w słowa, ja sama nie potrafiłam żeby trafiło dosadnie!
Może to i lepiej, że niektórzy nie rozumieją tego filmu. To "odfiltrowuje" widzów, z którymi nie będzie o czym rozmawiać ;)
No to teraz polecam udać się na "Pod mocnym aniołem"... kolejny genialny przykład. Lgną ludzie do kina jak na komedie, a dostajemy ciężki, przykry, przygnębiający dramat... a na sali salwy śmiechu. Oczywiście tak, jest kilka zamierzonych komicznych scen ale później ludzi rżą jak konie w momentach w których robi się przykro i gdyby taką sytuacje zobaczyli na żywo to nie byłoby im do śmiechu, a na koniec są nie zadowoleni z filmu, bo miała być komedia, a tak na prawdę nie jest,
Nie liczyłem ani na komedię ani na żadne American Pie - nadal 2/10. Moje oceny jednak nie są ostateczne, więc jeżeli ktoś by chciał mnie przekonać, że film jest wart więcej to może napisać co takiego zasługuje w nim na uznanie.
Ciebie tyczą się pierwsze słowa mojej pierwszej mojej wypowiedzi. Nikt cię nie chce przekonywać... jeśłi nie umiesz być obiektywny to kwestia gustu pozostaje... nie umiesz być obiektywny to nie bierz się za ocenianie filmów. Możesz też po prostu totalnie nie znać się na kinie i też dyskusja z tobą będzie bez celowa.
Ale ktoś może mi wskazać to czego ja nie dostrzegłem w filmie. Ważne tylko, żeby nie oceniać go po czymś, czego w nim nie ma. To jest właśnie częścią obiektywizmu.
Napisałem ci, że w domyśle nic nie wiedziałem o tym filmie przed obejrzeniem, nie czytałem opisów, nie widziałem plakatów ani trailerów, nie słyszałem opinii. Zdaje się, że do ciebie to w ogóle nie dotarło...