Ten film to jak sen na jawie. Dwugodzinny ekstrakt, czysta esencja marzeń pokolenia
dwudziestolatków. Podany bez rozcieńczenia może byc zbyt mocny dla przecietnego widza,
podobnie jak espresso bedzie zbyt intensywne dla przecietnego amatora kawy. Ale dla osób
które są na bieżąco i wiedzą co to znaczy czuc ducha swoich czasów, ekran filmowy zmieni
sie w lustro w którym zobaczą odbicie swoich własnych marzeń. Nie chce teraz oceniac czy
to dobrze czy źle że ktoś ekscytuje sie podobnymi sprawami. Chce wyrazic swój zachwyt, ze
Harmony Korine trafił w dziesiątke ze swoją artystyczną wizją.
Bohaterka grana przez Selene Gomez mówi w pewnym momencie, że chciała by wcisnąc
przycisk i zachowac na zawsze ten moment swojego życia. Reżyser właśnie to zrobił.
Uwiecznił na taśmie filmowej to co można nawac zbiorowym snem. Moim snem. Jestem
uwiedziony tym obrazem. Byc może mój zachwyt wynika stąd, że przepadam za wieloma
elementami składającymi sie na Spring Breakers: jestem fanem Gucci Mane a trap to mój
ulubiony gatunek muzyki, chodze też na imprezy gdzie grają dubstep i cenie to bassowe
pie***lniecie, udostepniałem tydzień temu na FB video A$AP Rocky "Wild for a night", uwielbiam
też film Drive i soundtrack do niego :)))) i moge tak jeszcze długo wymieniac...
Jednak przede wszystkim cenie dobre i oryginalne kino a Spring Breakers świetnie sie w
określenie wpisuje. Zachecam do obejrzenia. Pamietajcie, że dostał na festiwalu w Wenecji
brawa na stojąco!
"Sen na jawie". Dokładnie to samo pomyślałam po wyjściu z kina. Mózg miałam rozwalony,musiałam sie ocknąć.
ten film można podsumować tak: to samo zło, a dobro odjeżdża pierwszym możliwym autobusem. Na początku trochę bez sensu, potem parabola przemocy nawet zbliżająca do mechanicznej pomarańczy....
Ja lubię Korine'a za skończoność i perfekcję światów jakie kreuje. I że pozwala nam wchodzić w te alternatywne rzeczywistości. Poza tym ma niezwykłą zdolność do wszczepiania pewnych tematów w mózg, piosenkę o trzech małych diabełkach z "Trash Humpers" potrafię zanucić po dziś dzień, choć film widziałam raz 3 lata temu. Podobnie jak łazi mi po głowie szept Jamesa Franco czy "Crying". Mało kto robi obecnie tak totalne kino, w które albo wchodzisz i bierzesz wszystko z całym dobrodziejstwem inwentarza, albo na starcie robisz wypad.
Myślę, że recepcja "Spring Breakers" jest dokładnie taka jakiej się reżyser spodziewał.
Pięknie powiedziane. Na mnie ten film również wywarł ogromne wrażenie, chociaż szłam na niego dość sceptycznie nastawiona. Myślę, że gdyby film "opowiadał"inny reżyser, nie byłoby takiego efektu. Ale Korine to mistrz przekładu.
Ja z kolei uwielbiam Skrillexa, aczkolwiek dla niektórych jest nie do słuchania. Plus rewelacyjny Martinez, w którym zakochałam się bez pamięci po Drive. Pomimo, że muzyka tak różna, tak świetnie ze sobą współgra. Dodatkowo, kocham kręcenie z ręki, a tutaj jest tego dużo. Podoba mi się też "technika kolażu". Taką nazwę nadałam sposobowi montażu :) Poza tym nic nie jest podane na tacy. Myślę, że interpretacja tego filmu zależy trochę od znajomości twórczości Korine'a, ale uważam też, ze zostawił on niezłe pole dla wyobraźni.