Po obejrzeniu filmu, jestem zaskoczony, bo myślałem, że film z Seleną Gomez i Venessą będzie, jak zwykle tylko o typowej, amerykańskiej imprezie, z alkoholem, koxem i zaje*istymi zdzi*ami. Z czasem jednak film staje się lepszy.

Najbardziej chyba spodobała mi się ta muzyka w tle, nie chodzi mi o te "łubudubu", które na melanżach puszczają, tylko tą która prawie cały czas później już leci, wprowadza w taki stan psychodelii.

Trochę średnie wg mnie było to powtarzanie przez białasa w warkoczykach "ferie, ferie" i inne słowa. Też miał widza wprowadzić w odpowiedni stan, klimat, ale średnio mu to wyszło.

Najbardziej oczywiście wkurzały mnie te "niggi" czy jak ich tam nazwać. Po prostu nie lubię, jak taki typowy czarny facet w spodniach z krokiem w kolanach się niemal ślini i obciera ręce na widok dziewczyn. Spoko, każdy facet na widok takich lasek by się gapił, ale jak oglądam to w filmach to nie mogę znieść u tych amerykańców tego ślinienia się.

Kolejne, co mnie zirytowało to ten czarny boss i jego tekst "zabiera jedzenie mojemu dziecku, ono głoduje". Śmiech na sali, mówi facet, który siedzi z dzi*kami i bodyguardami w swojej odje*anej willi, wozi się lamborgini i ma cały arsenał broni.

Ogólnie film nie jest aż taki tragiczny, po prostu czegoś mu zabrakło, taki przeciętny. Taka jest moja opinia.

ps. dopiero po obejrzeniu filmu zobaczyłem, kto grał tego, który przeleciał Venesse i jej kumpelę :P Normalnie nie poznałem gościa :)