Ale do czego to nie mam zielonego pojęcia. Niby artystycznie bogaty, ale umysłowo wulgarny , niby
poetycki, ale prozaiczny, niby seksualnie "wyzwolony", ale fałszywie perwersyjny... Sam nie wiem -
do tego brakuje jakiejkolwiek puenty (nie mam na myśli morału), repetycja dialogów zaczyna po
jakimś czasie męczyć, oprócz Franco aktorstwo raczej nieistniejące, nadmiar imprezowych
scenek... - obejrzałem i pomyślałem: "Bleh". Mogło być dużo lepiej.