Po przeczytaniu wielu komentarzy piszę głównie do oburzonych i szukających w tym filmie
głębi:
Kochane pajace to nie jest film głębi tylko pastisz - przykro mi, że wam to umknęło. To forma
stylistyczna jak każda inna. Ma być taki jaki jest i basta. Jeśli ktoś bierze na poważnie ten film,
to z podobną powagą powinien oglądać Tarantino (np. Natural Born Killers - dla
niewtajemniczonych to on jako pierwszy wymyślił fabułę tego filmu, ale ją sprzedał Oliver'owi
Stone'owi, bo biedował). Film jest fest, żadnej głębi w nim nie ma, tylko dragi, gany i przebrane
w różowe kominiarki z jednorożcami dupeczki, rabujące ludzi w rytm piosenki Britney Spears.
Jeśli umyka wam ta estetyka, to nie mój problem. Nie jestę inteligętę tylko smakoszem kina, a
ta lalalalandrynka o smaku chili i czarnego prochu mi weszła całkiem strawnie. Milczże więc
plebsie i nie grzesz więcej.
PS. Jako, że nie uważam się za inteligenta, wrzuty pod adresem mojego słabego wychowania
tudzież oskarżanie o kompletną głupotę i chamstwo, będą mi tylko schlebiać. Buziaczki.
Właśnie tak podeszłam do tego filmu, ale po obejrzeniu muszę przyznać, że trochę mnie ten film przeraził. Nie podciągnęłabym tego pod wynajdywanie głębi, ale nie potraktowałabym tego jako zwykłą komedyjkę.
A Tarantino uwielbiam.
Pozdrawiam :)
Natural Born Killers miało coś "głębszego" za sobą - swoją treścią krytykował gloryfikowanie czarnych charakterów w mediach (zabójcy-celebryci). W napisach tegoż podane było, że scenariusz jest tylko oparty na pomyśle Quentina Tarantino, co oznacza, że w drodze do kin doczekał się wielu przeobrażeń. Ponadto, biorąc pod uwagę, że film zainspirował wielu debili w Ameryce do popełnienia morderstwa, nasuwa się wniosek, że zbyt dużo osób wzięło ten film na poważnie, co jak słusznie powiedziałeś, zupełnie nie pasuje do stylu Tarantino.
I tutaj rodzi się problem - wiem, że Spring Breakers jest przerysowaną odpowiedzą na miałkie produkcje typu Projekt X, ale forma "podania" tego filmu, jak i "Natural..." sprawia, że rzeczony pastisz na pastisz już nie wygląda. Twórcy tak się zagalopowali, że siła rozpędu umieściła ich filmy w tej samej szufladce, której zawartością pogardzali. Kończąc, powiem, że film zrozumiałem, ale mi się nie podobał. Aha, i owszem, dupeczki były, ale albo były takie sobie, albo za szybko wracały do mamusi, żeby cieszyć oko widza...