Na pewno nie jest to komplement. Przynajmniej nie w moich ustach.
To co mnie przeraża najbardziej, to grono ludzi broniących tego filmu. Mówiących o jego
przesłaniu i mocnym przekazie. Oczywiście.
Dla ludzi wychowanych przez internet, pornografię, teledyski ociekające przemocą i erotyką taki
film staje się przekazem. Dostosowuje się do tej rzeszy ludzi tonących w dzisiejszych
popkulturowych wzorcach. Robi to po to aby lepiej się sprzedać. Przecież morał "konsekwencji
swoich czynów" można pokazać bez erotyki, gołych panienek, ćpania, zabijania. Można go
ukazać w dosłowny i bardziej przemawiający sposób.
Morał "nigdy nie poddawaj się i z całych sił pędź przed siebie" - też nie potrzebuje brutalności.
Bergman, Koterski, Kaye w końcu Kubrick.
Wszyscy potrafili pokazać to dosadniej, mocniej, bardziej szokująco... bez gołych cycków i
ćpania.
Ten film po prostu idealnie wpasowuje się w dzisiejszego nastolatka, który o wyżej
wymienionych reżyserach nawet nie słyszał. Pseudointeligenta, na siłę starającego się przeżyć
swoje życie "na maxa", czerpiącego z wzorców popkultury wydalanej przez MTV'podobne
stwory.
I oczywiście im się to podoba. I nie ma w tym nic złego. Ciekawi mnie tylko jak daleko zajdą
scenarzyści i reżyserzy za 10-15 lat... Młodzież będzie potrafiła wyciągać wnioski tylko z filmów
pokroju Piły zabarwionej pornografią.