Film jest obrzydliwie nudny. Eteryczne i impresjonalne spojrzenie na obraz miał być za pewne powiewem świeżej i ciekawej wariacji, a sprawił, że film ciągnął się nieubłaganie i nudził. Gdyby jeszcze przemyślenia głównych bohaterów były trochę bardziej głębokie, może Spring Breakers byłby zjadalny, ale teksty typu "ale mi się tu podoba", "chce tu zostać, "odnajdujemy tu siebie" albo "jestem fajny, bo mam olejek brązujący" zwyczajnie niszczyły mi mózg.