Ja wiedziałem, że to dobry film będzie, czytałem recenzje, zaufani ludzie wydzwaniali i darli się do słuchawki, dziennikarze (co dziwne) zdawali się rozumieć, Movie Bob
wychwalał. Ale przysięgam na wszystkich świętych socjalizmu, tego się ku*wa nie spodziewałem. Bo "Spring Breakers" to najpiękniejsze co się przydarzyło popkulturze od
czasów "Bękartów wojny", "Scotta Pilgrima" i "Sucker Punch". To ruchoma, roześmiana, wulgarna definicja filmu 10/10, który napierdala w widza na wszystkich poziomach.
Poppoezja sklejona z dubstepu, fluorescencyjnych kostiumów kąpielowych, kominiarek Pussy Riot i porno wprost z facebookowego profilu FEMEN.
Za każdy cios wymierzony pustce popkultury, za dziewczyny potężniejsze niż Alien, za muzykę (dubstep ku*wa!), zdjęcia i montaż, za gwiazdki Disneya, za wszystkie
strzaskane tabu i przekroczone granice, za potęgę plastiku, nawet za wątek religijny…
Kocham, kocham!
by pstrag!
a mnie aż skręca jak to czytam
jeszcze ktoś pomyśli że opłaca się iść na ten film do kina i wyrzuci kasę w błoto tak jak ja niestety to zrobiłam