Jestem w 100% pewien że gdyby w zakładce "reżyseria" figurowało nazwisko Tarantino a nie Korine to ocena oscylowały by wokół ósemki a na forum byłyby same "ochy" i "achy".
I to jest żenujące.
ale przecież dla krytyków Korine jest znany i są same "ochy" i "achy". to gimnazjum na nim wiesza psy i nie wierzę, że nazwisko reżysera wiele by tu zminiło
Niestety polski dystrybutor poszedł na kasę. Kat wiekowa 15, sprawiła że gimnazjaliści poszli do kina a potem noty po 1 wystawiają bo to nie lekki imprezowy film :/
w kinie nie widziałam, żadnych gimnazjalistów
w sumie to same pustki były, nie dziwię się czemu
Tak, ale "zawodowi" krytycy nie wystawiają ocen na FW i raczej nie udzielają się na forum.
"Gimnazjum" kocha Tarantino tylko dlatego że to Tarantino.
Co wy z tym QT. Koleś jest jedyny w swoim rodzaju i nie możesz wypisywać takich bredni
czemu nie napiszesz Spielberg? Albo ku.wa bergman.
Tylko się tego QT czepiają.
Bo obecnie marketingowo na nazwisku QT producenci i dystrybutorzy zbijają najwięcej kasy a jego nazwisko gwarantuje niemal bezrefleksyjny zachwyt nad produkcją.
Wydaje mi się że niewielu z tych "bezrefleksyjnych" wielbicieli kojarzy takie nazwiska jak Corbucci, Nero, Meyer czy Castellari.
I nie chodzi mi o to że QT kręci złe filmy (bo tak nie jest). Raczej o to że gdyby TA produkcja była sygnowana jego nazwiskiem to reakcje na forum byłyby zgoła inne.
Wydaje mi się, że trochę przeceniasz gimbaze - oni nie znają Tarantino - na pewno większość nie kojarzy "Wściekłych psów" czy nawet "Pulp Fiction". "Kill Bill" miał premierę 10 lat temu, jak oni robili w pieluchy. Oni go kojarzą najwyżej z "Django" i "Bękartów...", więc nie sądzę, że go wielbią bezrefleksyjnie i idą w ciemno na jego filmy.
Uważam, że "Spring Breakers" jest trudniejszy niż się może początkowo wydawać i większość "widzów' go nie rozumie. Nie wierzę, że inne nazwisko na plakacie by tu coś zmieniło
zgadzam się w 100%. Spring Breakers to poprostu film nie dla każdego, nieważne czyje nazwisko widnieje na plakacie. A
Przyznam się szczerze że nie do końca łapię co kryje się pod pojęciem "gimbaza" ;)
Może i zaczynali od "bękartów" i "django" ale nie wydaje mi się żeby wcześniejsza twórczość QT była im nieznana.
Ja, zachęcony jakimś filmem danego reżysera zazwyczaj staram się zapoznać z pozostałą częścią jego twórczości.
zauważyłam taką zależnosc (pracuje z dzieciakami w wielku gimnazjalnym i podstawówkowym), że baardzo często nie lubią one wracać do starszych filmów, mowia, ze nie podoba im sie jak to wygląda, ze kolory nie te, ze dzwiek jakis dziwny, wiec troszke rozumiem zdanie ze gimnazjalisci czasami (nie zawsze) nie wracaja do starszych filmów reżysera, tak wiec widza Spring Breakers a nie zobacza nigdy Gummo czy Kids :)
gimbaza to pogardliwe określenie dla najgorszego rodzaju gimnazjalistów - tych co nie myślą, ale krzyczą, biegają bezmyślnie po mieście, robią sobie zdjęcia z piewem albo podpaskami, obowiązkowym dzióbkiem etc. Moim zdaniem oni nie sięgną do wcześniejszych filmów, bo kultura jako taka jest im obca. Jasne, są dzieciaki które mają 14-15 lat i są inne, ale to nie "gimbaza" i nie wierzę, że to one tak się udzielają na forach, chociażby Spring Breakers. Ci którzy piszą, że to denny film, że nie wysiedzieli do końca, że dialogi są sztuczne i oni sami by napisali lepsze, moim zdaniem nie czują marki Tarantino i nie jest on dla nich żadnym autorytetem.
Przede wszystkim większość gimnazjalistów nie zwraca uwagi na to kto jest reżyserem danego filmu.
Ja mam 14 lat, a oglądałem np. takiego Rain Man'a. Znalazły by się oczywiście starsze filmy, ale jakoś nie specjalnie zwracam na to uwagę, więc nie podam nic innego.
mozesz miec troche racji, ale niestety Spring Breakers a Tarantino to zupełnie dwa różne światy. Film wogóle nie jest Tarantinowski i strasznie mnie wkurzaja te porównania :/ bardzo dobry film, naprawde, ale Tarantino to klasa sama w sobie.
Korine nie jest tak znany, a nawet jesli jest to po Kids i Gummo ludzie nie maja dobrej opinii o nim niestety, poniewaz tamte filmy tez łątwe nie były i też szokowały :(
Nie chodziło mi o porównywanie Korine'a z Tarantino tylko o podejście zarówno dystrybutorów jak i widzów którzy z jednej strony traktują QT jako markę pod która można sprzedać wszystko, a z drugiej wielbią wszystko co spod jego reki wyszło - a kierują się tutaj niemal tylko i wyłącznie podejściem że wszystko czego się dotknie od razu musi być złote. I nie myślę tutaj o tej "gimbazie" tylko o nieco starszych odbiorcach 20 -25 latkach.
Z drugiej strony nie rozumiem za bardzo pojęcia "tarantinowski". Niby co się za nim kryje? Podobno Sin City jest "tarantinowskie" (g*wno prawda bo to czysty Miller). To pojęcie też stało się dźwignią marketingu. W ten sposób reklamowane były u nas filmy Guya Ritchiego czy Oldboy (!!!) które w ogóle nie maja w sobie znamion ani tego stylu ani tego klimatu.
A Korine o wiele bardzij kojarzy mi się z niektórymi produkcjami Takashi Miike (który u nas też jest reklamowany jako "Japoński Tarantino" -to naprawdę jest żenujące).
pozdrawiam.
Sin City było brutalne, tak jak filmy Tarantino. No i były monologi jak w Kill Bill'u. Może to jest to podobieństwo?