W pewnym momencie postać grana przez Selenę Gomez (scena w basenie) mówi: "Chwilo
trwaj!". Spring Breakers jest dla mnie historią Fausta spełnionego. Jak dobrze wiemy utwór
Goethego opowiada losy tytułowego doktora Faustusa, który paktuje z Mefistofelesem - zyskuje
młode ciało i przeżywa niesamowite rzeczy, ostatecznie, gdy świat wydaje mu się idealny chce
wypowiedzieć słowa: "Chwilo trawaj!" (co było zawarte w cyrografie i łączyło się ze sprzedażą
duszy diabłu), jednakże aniołowie zabierają go do nieba. Powracając do filmu, Selena
wypowiada te słowa - czyli oddają się tej chwili. Cały film to niejako chwila rozciągnięta na
wieczność, oniryczna wizja rzeczywistości. Alien - to Mefistofeles, kusi bohaterki, sam mówi, że
"interesuje go tylko zło i tylko tym chce się zajmować". Tak więc jako gangster i handlarz
narkotyków jest alegorią zła, w które wciąga dziewczyny. Faith wycofuje się jako pierwsza
prowadzona instynktem i sumieniem. Candy, Brit and Cotty przyłączają się do Aliena.
Pomijając dalsze perypetie bohaterów, w ostatniej scenie po śmierci Aliena kontynuują jego
dzieło, przejmują spuściznę Mefistofelesa. Pomijając cały absurd sytuacji (nastolatki zabijają
wszystkich gangsterów i nie odnoszą żadnych obrażeń) jest to jakaś metafora zatracenia się.
Chwilę wcześniej dzwonią do rodzin - żegnają się z poprzednim światem (światem wartości?
własną duszą?) i za zabawę płacą cenę najwyższą - poświęcają siebie. Same przyznają, że nie
chcą wracać i nie wyobrażają sobie życia "tam" (w nudnym miasteczku skąd pochodzą), Candy
i Brit przez swe dokonania (szczególnie w ostatniej scenie) oraz przez symboliczne zespolenie
cielesne i duchowe z Alienem (seks w basenie.. i chyba wszędzie zresztą) na wieczność
zamykają się w tej "chwili".
W kwestii tytułu - to już są dywagacje - oprócz pospolitego znaczenia "ferie wiosenne", można
odczytać go jako symboliczne utracenie niewinności. Zwróćmy uwagę na młode aktorki, które
tam grają - np. Selena Gomez czy Vanessa Hudgens, gwiazdki Disneya, którą chcą zerwać ze
swym "grzecznym" wizerunkiem. Czy koncept faustowski nie nadaje się do tego idealnie?
Mimo somatyzmu większości scen rażących swym hedonizmem ma to swoje intelektualne
wnętrze.
To jest moja interpretacja tego filmu, chociaż nie każdy musi się z nią zgadzać. Nawiązania do
"Fausta" Goethego były niezwykle widoczne i krzywdzące byłoby widzieć w Spring Breakers
szalone i niepokorne ferie wiosenne, czy drugi Projekt X.
Bardzo mi się podoba ta interpretacja :D
A ja własnie apropo tego filmu pisałam na forum Cristiady, gdzie ktoś chcąc go bronic, czemu nigdzie go nie ma.. aaa... przytoczył, że tylko jakieś badziewia m.in. Spring Breakers grają. Na co odpisałam, będę bronić zwłaszcza Spring Breakers, bo pomijając wszędobylskie cycki, broń i narkotyki, Bóg przebija się przez to jakże "grzeszne" ukazanie marzeń młodzieży w bardzo bardzo pozytywny sposób. Wystarczy sobie przypomnieć Faith. Bardzo wierząca i ufająca Bogu na tyle, by przypominając sobie słowa swojego nauczyciela o tym, że bóg w jakiś sposób da Ci do zrozumienia kiedy coś jest nie tak, ukazując dobrą drogę (mniej więcej:P), wyjechała, zostawiając ten "szatański zakątek na świecie". Jest to bardzo mały epizod ale na tyle wyraźny, że dziwne iż ludzie broniący Cristiady z takim zapałem, go przeoczyli... :)
I właśnie to, oglądając film, najbardziej przykuło moją uwagę, że wiara i Bóg są tu tak pozytywnie ukazani. Aż mnie to zdziwiło biorąc pod uwagę ten cały atak nie tyle co kościół ale na wiarę w ogóle. I bardzo mi sie to podoba. :)
Akurat wczoraj byłam w kinie na Cristiadzie i musze przyznać, ze film bardzo mi się podobał - ma niewątpliwie niezwykłą wartość historyczną i rzeczywiście opowiada o wartościach, o których czasem zapominamy lub się ich niepotrzebnie wstydzimy. Nie zestawiałabym Spring Breakers z Cristiadą, ponieważ to zupełnie rożne filmy na każdej chyba płaszczyźnie.
Widzisz, problem polega na tym, że o ile Spring Breakers ma dość głośną reklamę (ale robiącą z filmu płytką produkcję), o tyle faktycznie zastanawiające jest czemu Cristiada wyświetlana jest tylko 3 małych kinach w Warszawie (nie wiem jak jest w innych miastach). I to nie jest fair, bo zasługuje na większy rozgłos.
Ale powracając do Spring Breakers - niepokoi mnie to, jak odbiera ten film, głównie, bardzo młoda publika. Mogę się założyć, że znikomy procent dostrzeże intertekstualność tej produkcji. A ten film potrzebuje tego jak powietrza, odarty z głębi pozostaje tylko obscenicznym, pstrokatym i niezbyt rozsądnym absurdem. Jest ryzyko, że stada gimbazjuszy potraktują Spring Breakers jak pełnometrażową wersję serialu Skins - czyli jako źródło nienajlepszych wzorców osobowych.
Co do Cristiady w zupełności się zgadzam: TAK, powinien być to film na co najmniej taką skalę jak Epoka:P I tak, to bardzo przykre i denerwujące, kiedy takie filmy przechodzą obok nas bez żadnych reklam, zapowiedzi, jakiegokolwiek komentarza o jego istnieniu:(
I tak, niestety największą reklamę Spring Breakers robią małolaty, które potem wszystko to powtarzają. Szkoda, straszna szkoda...
Prawda jest taka że to film o obciąganiu gały i głupocie, żal mi ludzi którzy jarają się ekskrementami.
Też mi przykro, że nie potrafisz w tym filmie zobaczyć czegoś innego niż obciąganie gały i głupoty...
Spring Breakers - szalenie głęboka satyra, tak jakbym chciał satyrycznie pojechać po kulawych i pokazał jak się wywracają, dorzucając do tego pretensjonalny dialog o tym, że życie bez braku równowagi nie jest rajem.
Film zwyczajnie nudny, a satyra nieudana, wywołuje tylko niesmak.
trafiony klucz interpretacyjny tylko skąd tyle moralizatorstwa i pesymistycznych konkluzji? ani w Fauście ani w Springbreakers na szczęście nie ma nic z tych rzeczy. dziewczyny nic nie poświęcają, nic nie tracą. biorąc pod uwagę ich dotychczasową marną i nudną egzystencje tylko zyskują. odkrywają swoją prawdziwą naturę. wchodzą na ścieżkę nowego życia, na którą wprowadził ich mistrz-mefisto gangsta raper - ich miłość, pokrewna dusza. oczywiście wszystko opowiedziane z mocnym zmrużeniem oka bo i Mefisto i Faust-ynie, są tu na miarę czasów popkultury, śpiewając wspólnie balladę Britney Spears na tle wschodzącego słońca.