Dzieciaki zapewne myślały, że obejrzą "American Pie 9", a dostały coś innego, nietypowego - film, którego nie da się skatalogować. Jak dla mnie, jedno z największych pozytywnych zaskoczeń bieżącego roku.
jak dla mnie ostatnia scena miażdży cycki... Świetny montaż, gra kolorów i świateł - wszystko ciemne i tylko fluorescencyjny róż i żółć... mega! Ich wykonanie Britney przed sklepem też niezłe.. xD
Jeśli chodzi o wykonanie - zgadzam się. IMO jednak zakończenie ciut zbyt trywialne, miałem nadzieję że mnie zaskoczy.
Może Korine chciał przedstawić w ten sposób rozprawienie się z mylnym wyobrażeniem o zabawie i lekkim życiu, jakie miały dziewczyny przed wplątaniem się w cały ten przestępczy, z pozoru fajny, światek :)
Czy ja wiem? Ja tu raczej widzę (celowo) pseudopoetycki happy end w stylu co poniektórych teledysków - bohaterki dzielnie gromią zło, by następnie pożegnać poległego ukochanego, który tyle ich nauczył, i... wrócić do normalności. Jakoś tak czułem, że się to mniej więcej tak skończy...
Możliwe. Fajne jest to, ze każdy może końcówkę interpretować inaczej. Generalnie chyba cały Spring Breakers pozostawia dowolność interpretacji. Nie ma jednej słusznej drogi.
Tak czy siak zamierzalam zobaczyc ten obraz no ale skoro film ten miażdży i cycki i piszczele to teraz juz sie nie moge doczekac na moja reakcje:):):) pozdro
Scena z Britney to wręcz poezja ekranowa. Największe stężenie kiczu jakie widziałem w życiu.
Dokładnie. I taki zamierzony kicz mi się podoba. Widać, że perfekcyjnie kontrolowany. Czułam się jakbym oglądała ekranizację GTA Vice City!
Kicz, ale nie tylko. W scenie, gdy laski w bikini tańczą trzymając w ręku shotguny jest coś bardzo amerykańskiego... :-/
taktak! Arcydzieło! Tak dobrego montażu i ta dobrych ujęć jak w Spring Breakers nie widziałam daaaaawno. Jak narazie najlepszy w 2013, zaraz po django, jak nie na równi. Mega pozytywne zaskoczenie, Korine na prezydenta!
Nastawiałem się negatywnie, ale film okazał się całkiem udany. Może jak dla mnie za dużo było w nim nagości. Poza tym było sporo sytuacji dosyć mądrych i z morałem. Nie rozumiem też skąd bierze się na forum krytyka Seleny Gomez, skoro suma sumarum odegrała pozytywną rolę.
to do tego wielkiego i wszechobecnego uwielbienia dorzucę niesamowitą muzykę Skrillexa i Cliffa Martineza, jako wisienkę na torcie Spring Breakers :]
nie wiem dlaczego taka niska ocena, po prostu niektórzy ludzie są zbyt płytcy...
Jak również dlatego, że niektórzy ludzie patrzą na nazwiska w obsadzie i walą jedynki bez oglądania.
Nie chodzi o głębię, tylko o pokazanie stanu umysłów dzisiejszej młodzieży (niby tylko amerykańskiej, ale...) poprzez historię i formę trawestującą dzisiejszą młodzieżową popkulturę. Pan Sobolewski ujął to tak:
"Religia - jako pusty rytuał - pojawia się także u Harmony'ego Korine'a w filmie "Spring Breakers", jednej z rewelacji ostatnich dni festiwalu. Tytuł odnosi się do wiosennych ferii, karnawału amerykańskiej młodzieży. Cztery nastolatki jadą na Florydę wyszaleć się, przeżyć "romantyczną przygodę". Ich idolem staje się umięśniony, złotozęby diler narkotyków i handlarz bronią, którego gra zmieniony nie do poznania James Franco - Allen Ginsberg z filmu "Skowyt".
Korine, autor scenariusza "Dzieciaków", nadzieja amerykańskiego kina niezależnego, ceniony przez Van Santa, Herzoga i von Triera, ukazuje przygodę swoich bohaterek w formie pastiszowej bajki bez morału, którą nazywa "poppoematem". W otwierającej sekwencji orgiastycznego tańca w basenie podrygują nagie ciała oblewane oranżadą z puszek i alkoholem. Dziewczynom patronują podrywacze w typie chippendales. Obrazek ten nie różni się od wakacyjnych wideoklipów i reklamowych spotów, tak jak obrazy Warhola nie różniły się od obiektów, które kopiował - reklam czy sklepowych etykietek.
Ekran zaludniają popkulturowe fantomy. Dziewczyny przejmują atrybuty maczo. W świetle księżyca, pod palmami, wokół białego fortepianu, na którym złotozęby gra piosenkę Britney Spears, tańczą, trzymając w rękach karabiny. Na głowach mają kolorowe kominiarki jak Pussy Riot, ale o nic nie walczą, lunatycznie podporządkowane obowiązującemu stylowi. Za chwilę napadną na bank, żeby mieć za co przedłużyć ferie, a w międzyczasie będą telefonować do domu: - Mamo, tu jest wspaniale, po powrocie wezmę się do pracy! Korine surrealistycznie zagęszcza styl, od imitacji przechodzi do stylizacji. Potoczność staje się monstrualna, trochę jak u Masłowskiej w "Wojnie polsko-ruskiej...". Bo też raj na Florydzie to spełnione marzenie bohaterek tamtej powieści, ten sam kulturowy krąg.
Korine bywa porównywany do Tarantino. Nietrafnie. Tarantino kocha popkulturę, bawi się nią - w "Death Proof" pościg dziewczyn za kaskaderem prześladowcą budzi dziecięcą, kinową radość. Korine popkulturę przedrzeźnia, podstawia jej lustro. "Spring Breakers" działa jak przedawkowany ekstrakt panującej mody odtworzonej w skali 1:1. Można delektować się nią aż do mdłości."
Aha . nie chodzi o głębie. Więc twierdzenie , że ludzie są płytcy dlatego im nie podoba się film bierze się z tego co napisał jakiś Pan Sobolewski (kimkolwiek jest) ? To jest po prostu bardzo słaby film a doszukiwanie się w nim czegokolwiek według mojej oceny jest wielkim nadużyciem. Poziom dialogów i całej tej historii jest po prostu żałosny. A gdzie tam są pokazane problemy młodzieży ?! Może i autor chciał (tego nie wiem) epatować kiczem na cele artystyczne ale w tym przypadku stał się jego ofiarą. A taka niska ocena wcale nie bierze się z tego , że ludzie są płytcy i głupi oraz ślepi. Także z tego , że nie potrafią docenić dobrego filmu. To po prostu gniot z dobrym marketingiem. Nie widziałem innych obrazów Korine ale porównanie go do Tarantino jest policzkiem dla tego ostatniego.
PS: polecam bardziej przyjrzeć się słowu "trawestacja" i czasownikowi utworzonemu od niego.
Sobolewski to jeden z najstarszych i najlepszych krytyków w tym kraju. Ludzie...
Zgadzam się. A fragment recenzji przywołany przez Ciebie wyżej moim zdaniem świetnie oddaje naturę tego filmu.
Od kiedy to nota na filwebie jest wyznacznikiem jakości filmu ? Nie ma tu żadnej weryfikacji, każdy może ocenić film na 1 z każdego z 145 kont które może posiadać. Byłęm na tym filmie 2 razy i niestety wiem jacy 'widzowie' rzucili się do kin na Spring Breakers i to oni zaniżyli notę tego filmu, co mnie mało interesuje. Film odniósł wielki sukces, został doceniony przez krytyków i fanów dobrego kina. Co najważniejsze wywołam mnóstwo dyskusji i kontrowersji o co dokładnie chodziło więc Korine osiągnął swój cel. A jak nie znasz pracującego w branży od lat 70-tych świetnego dziennikarza, to już twoja strata.
PS. Najlepiej obejrzeć ten filmik z premiery z Paryża i usłyszeć jaka publiczność przyszła na film, jak Korine z tego poniekąd zlewa i informuje że raczej nie dostaną tego czego się spodziewali (youtube -> watch?v=w-Tj-FONcOg) haha
Widzisz cały film jest o problemach. O zepsuciu młodego pokolenia i o tym jak wychowuje je telewizja, teledyski i jak bardzo pozbawione jest granic moralnych i sensu życia. O tym że świat wywiera coraz większą presję. Jeśli nie widzisz nic złego w tym co sie dzieje na ekranie, to sam tez jesteś ofiarą systemu.
Ten film miał być przekolorowany i kiczowy ale (o zgrozo) pokazuje rzeczywistość. Nastolatków w czapkach naśladujacych czarnych gangsterów/raperów spiewajacych o "cipkach, kasie i zielsku".
20 lat temu nie do pomyślenia było uprawianie seksu przedmałżenskiego. Dzisiaj nikogo nie dziwi ze nastolatki zachodzą w ciążę a ktoś kto nie uprawiał seksu w gimnazjum jest wyśmiewany przez innych. I jest coraz gorzej. Dziewczyny upijają sie na dyskotekach a pózniej idą zaliczyć numerek z nieznajomymi. Pózniej chcą wiecej, sam numerek nie wystarczy więc dlaczego nie orgia? Przecież dzisiaj wszyscy to robią, wystarczy posłuchać ludzi z telewizji!
Oczywiście seks z dwoma atrakcyjnymi kobietami brzmi fajnie, ale myśle że po przeżyciu czegoś takiego można czuć się " zepsutym w środku". Podobnie kiedy budzisz się po imprezie i zupełnie nic nie pamiętasz, leżąc na podłodze w łazience. Czy było warto? A pózniej po szalonym weekendzie wracasz do szarej codzienności: szkoły, pracy, studiów. Jakgdyby nic sie nie wydarzyło.
I to pokazuje ten film, patrzysz na to z fotela w sali kinowej, jakby to Ciebie nie dotyczyło. Jesteś wstrząśnięty, obrzydzony rzygać Ci sie chce. I normalny człowiek powinien teraz zdać sobie sprawę ze sam robi takie lub podobne rzeczy. Żyje od imprezy do imprezy i przekracza kolejne granice. Ale kiedy to robisz nie widzisz w tym nic złego. A to jest złe, przecież sam widzisz i tak uważasz.
Dlatego są ludzie których ten film ruszył. Pokazuje Ci te same obrazy, te same kwestie żebyś wreszcie do cholery zrozumiał: świat upada i trzeba coś z tym zrobić!
Faktycznie źle użyłem terminu "trawestacja". My bad... Chodzio mi o "pastisz".
Nie napisałem nic o ukazywaniu probemów młodzieży (Sobolewski też nie), pisałem o ukazywaniu jej stanu umysłu, plus ewentualnie o problemach z młodzieżą... Co do porównania do Tarantino to Sobolewski przecież pisze, iż porównanie jest nietrafne. Problemy z czytaniem ze zrozumieniem? A jeżeli ty nie dostrzegasz tu wspomnianego pastiszu (obecnego m.in. w tych żałosnych dialogach), to trudno, nie każdy musi (to nie zarzut).
Myślę , że nie mam problemów z czytaniem ze zrozumieniem. To była po prostu rozwinięcie myśli Pana Sobolewskiego (gwoli ścisłości, nie każdy człowiek czytający książki i oglądający filmy musi znać krytyków literackich lub filmowych. Dla niektórych ludzi oni po prostu nie istnieją. Ale to zupełnie inny problem). Nie zamierzam z nikim walczyć na argumenty ani także nikogo obrażać. Mi się ten film nie podobał z wielu powodów a jeżeli podobał się wam to good for you. A napisałem o tym bo jestem wściekły na w moim odczuciu stratę pieniędzy. Peace.
Jesteś pewnie starszy ode mnie i myśle że zarówno Ty jak i Pan Sobolewski patrzycie przez pryzmat " nie chce aby moje dzieci tak skończyły" lub po prostu bardziej z dystansu Ja patrzę przez pryzmat " ja nie chce tak skończyć" a ten film uświadomił mi że niewiele mi brakuje podobnie jak wszystkim moim znajomym.
Dzieciaki w stanach od dawna wychodzą na ulice z bronią bo wydaje im się że są wielkimi gangsterami bo obejrzeli Scarface i handlują narkotykami. Z tego ten film się śmieje ale pokazuje rownież że to tragedia.
Ano, nastolatkiem już od dłuższego czasu nie jestem, a trzydziecha nie majaczy już na horyzoncie, lecz jest wyraźnie widoczna i niedaleka... Z pewnością jest coś w tym co piszesz. Z drugiej strony zanim narobię dzieci i zanim one będą miały te naście lat, to wizja przedstawiona w "SB" zostanie już zapewne "starymi, dobrymi czasami", bo współczesność będzie dwa razy gorsza :-(
Mnie te "obecne czasy" już wystarczająco przerażają. Z drugiej strony pamiętam jak miałam naście lat, też myślałam głównie o imprezach, ale to pewnie dlatego że chodziłam do szkoły baletowej. A to był reżim. Oczywiście nigdy nie marzyłam o takim ekstremum, jakie pokazał Korine. Wydaje mi się, że chociaż film traktuje o realiach amerykańskich, to spokojnie można go przełożyć na realia europejskie. W sumie królują te same potrzeby. Wystarczy zerknąć na którykolwiek portal społecznościowy.
Zgadzam się z Tobą, przykre, jak niska ocena. Fakt faktem średni wiek widowni na moim seansie to 13-16. Ludzie powinni wiedzieć, że obok American Pie, czy Kac Vegas ten film nawet nie leżał.