że fani gwiazdek Disneya spodziewali się kolejnego Hight School musical, a dostali skrajnie coś innego ;) A film rewelacyjny
Tak niska ocena, przynajmniej z mojej strony, wynika z tego, że ów film obraża moją inteligencję.
Widzę, że rozpoczęły się ataki personalne, także widzę, że chyba nie mamy o czym dyskutować. Ten film nie ma nic w sobie konstruktywnego, jest niesamowicie wulgarny. Skoro masz taki gust, że podoba ci się tego typu chodnikowa rozrywka, to droga wolna, nic mi do tego.
To nie ja zamiast użyć rzeczowych, obiektywnych argumentów zaczęłam mówić o personaliach.
Poza tym w żadnym miejscu nie uważam tego filmu za rozrywkę, zaczynam się zastanawiać czy oglądaliśmy tą samą produkcję. Jeżeli coś ostatecznie kogoś bawi w grotesce podszytej smutkiem , w wykręconej wizji świata przedstawianego nam ( i nastolatkom) na co dzień przez stacje typu MTV, to widocznie ma on poważne problemy interpretacyjne i z refleksją dotyczącą tu i teraz. Cóż jest śmiesznego w powtarzanych przez bohaterki jak mantra tekstach o tym, że tu "odnalazły sens zycia" oraz " że pewnie tak wygląda szczęście" względem przedstawianej nam nihilistycznej rzeczywistości?
Odsyłam do ciekawej analizy tego filmu, która zawieruszyła się gdzieś w komentarzach tego forum:
http://www.filmweb.pl/film/Spring+Breakers-2012-639024/discussion/Korine+stworzy ł+obraz+czystej+formy%2C+która+jakiekolwiek+treści+przekazuje+jedynie+wtedy%2C+g dy+łączą+się+one+ze+schematem+ośmieszania+wszystkiego%2C+co+w+kulturze+popularne j+szczególnie+pożądane.,2282005
PS. Mam wrażenie, ze nie miałeś uprzednio do czynienia z konematografią tworzoną przez Harmony Korine. Chciałabym Cię uświadomić że w kinie występują o wiele bardziej brutalne, wulgarne, nihilistyczne i hedonistyczne twory uznawane za filmy kultowe bądź arcydzieła. Jest też taki nurt w kinie do którego Korine odnosi się dośc bezpośrednio, nazywa się camp.
Napisałem tylko, że obraża on moją inteligencję, tyle odnośnie personaliów.
Nie uznaję tego typu filmów, które próbując ośmieszyć, dla mnie w bardzo prościutki i powierzchowny sposób, jakiś typ zachowania, wykorzystują te same klisze, wyolbrzymiając je do granic wytrzymałości. Wyszydzić nie jest wcale tak trudno, byle dureń pokroju Wojewódzkiego potrafi to zrobić dosyć zręcznie. Problem w tym, że ani trochę reżyser nie zastanawia się nad głębszymi przyczynami problemu. Ot, zaprasza widza na seans, w którym przedstawi im klip rodem z MTV podkręcony do maksimum.
Poza tym męczą mnie kolejne filmy, jaka to młodzież jest nihilistyczna. Zero zastanowienia się nad problemem, lepiej zaszokować, jak to się bawimy i kroczymy ku nicości. Żałosne.
Nie miałem wcześniej do czynienia z jego filmami i na jakiś czas nie zamierzam mieć, ponieważ sztuka nie powinna być tak wulgarna. Chyba że ktoś robi chłam dla tłumu, ale wtedy to tym bardziej mnie nie interesuje.
A kicz, camp i tego typu dyrdymały są dla mnie kolejnym sygnałem, że kultura upada. Autorzy podlizują się w ten sposób "zadufanemu paniczykowi", nawiązując do Ortegi y Gasseta. Na marginesie, nie uznaję samozwańczych krytyków, którzy uznają film, który dopiero co wszedł do kin, od razu za "kultowy". Ten termin stał się tak wyświechtany i nic nieznaczący, że nie licuje, żeby pojawiał się w dyskusji.
"Nie uznaję tego typu filmów, które próbując ośmieszyć, dla mnie w bardzo prościutki i powierzchowny sposób, jakiś typ zachowania (...) Poza tym męczą mnie kolejne filmy, jaka to młodzież jest nihilistyczna. Zero zastanowienia się nad problemem"
Nie każdy film musi zamykać się się klamrą moralizatorskiego kaznodziei aby zostać zrozumianym, wręcz przeciwnie - własnie takie nastawienie reżysera, stawiającego się w roli demiurga, który musi tłumaczyć przedstaiwaną rzeczywistośc w systemie zero jedynkowym jest moim zdaniem uwłaczające dla myślącego samodzielnie widza. To po pierwsze.
Po drugie- ten film w mniejszym stopniu jest krytyką młodziezy (ba, nie jest nią prawie w ogóle) - jest krytyką wizji sprzedawanej społeczeństwu przez stacje typu MTV i szeroko pojętą kulturę celebrycką ( w tym gangsterską jako jej zbrutalizowany przejaw, ale pomijający prawdziwą przemoc, która ma miejsce tylko w pozach i gestach). Dlatego bohaterki nie zostają ukarane za swoje czyny, mimo, że fabuła zdaje się zmierzać właśnie do tego punktu (czy to w ogóle jest możliwe, żeby Faith wyszła bez szwanku z tej całej sytuacji, albo by nie doszło do żadnych nadużyć seksualnych względem dziewczyn na tych wszystkich imprezach? Że wystarczy powiedzieć w takiej sytuacji "Jestem niedostepna, nigdy nie będziesz mnie miał" i ci wszyscy napaleni kolesie zwyczajnie odwrócą się na pięcie? Wątpliwe) Dlatego też mogą dokonać niemożliwego, seryjnego mordu ubrane w seksowne bikini i wyjść z tego bez szwanku. Kultura celebrycka sprzedaje bowiem sen, w którym przecież nic złego nie może się wydarzyć, bo cała rzeczywistośc jest tylko pozorna ( ale pozornosc kultura celebrycka przemilcza) . Użycie utworów Britney Spears nie jest również bezpodstawne - to w końcu jedna z pierwszych celebrytek, której sprzedawany "Image" tak bardzo się zawalił pokazując ukryty pod spodem gnój. W przypadku SB uzycie metajęzyka charakterystycznego dla postmodernizmu nie jest bezpodstawne - po prostu nie można tu przeciwstawić żadnej alternatywy - nawet realistyczna poczatkowo scena z napadu na bar ugina się pod wpływem blichtru zarezerwowanego dla kultury gangsterskiej. Korine specjalnie wodzi widza za nos, specjalnie spodziewana kara nie jest dana bohaterom jego filmów. (ale czy też w życiu naprawdę kara zawsze spotyka zasłużenie?)
"Nie miałem wcześniej do czynienia z jego filmami i na jakiś czas nie zamierzam mieć, ponieważ sztuka nie powinna być tak wulgarna" - drogi Krzysztofie Zanussi - oczywiście istnieje wiele dróg, którymi sztuka idzie i oczywiście z tych wszystkich ścieżek można wybrac jedną dla siebie - mówienie jednak, ze "nie powinna" czegoś robić jest obraźliwe dla niej samej. Istnieje mniej więcej tyle estetyk ilu jest ludzi na świecie. Jest też kilka szkół - jedna mówi o tym, że sztuka powinna być parabolą , lustrem , w którym życie się przegląda, inna, że jest wypadkową prawdziwego życia. I z tym ostatnim założeniem związane jest bezpośrednio kino Korine'a - wulgarne, brudne, ale bezpośrednio oparte na rzeczywistości, osiągające ostateczną formę dzięki paradokumentalnym metodom jakimi posługuje się na planie. A mimo to w wielu filmach Korina jest niesamowita refleksja i wzruszenie względem przedstawianej społeczności. Empatia do boahterów przejawia się w niewielu dobrych gestach, które pokazuje nam na ekranie - co działa niesamowicie mocno- spostrzeżenie, że ci ludzie wciąż są zdolni do dobrych uczynków - np. gdy w "Gummo" bohaterowie decydują się nie zabijać udomowionego kota. Niby powinien być to standard, ale widząc rzeczywistość, w której standardem nie jest traktujemy to jako przebłysk nadziei. Wszelkeigo rodzaju brutalizmy czy nihilizmy są czasami właściwym narzędziem do opowiedzenia o rzeczywistości.
Poza tym polecam artykuł:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/4406-obczaj-moj-szajs.html
to już nawet nie rozchodzi się o to ,że jest wulgarny czy coś, to rozchodzi się o to, że on nic sobą nie reprezentuje, nawet niczego nie przekazuje, zero jakiejkolwiek puenty
Haha, dobre. Uwielbiam ludzi, którzy tak bezczelnie, bez ogródek przedstawiają się jako ci "inteligentni" - wow - wybrańcy. Nieadekwatna samoocena, to plaga naszych czasów. Spuśćcie z tonu, bo robi się duszno.
Co do filmu. Hm. Nie jest rewelacyjny. Nie. Miejscami nudzi. Ale ma też swoje dobre strony - Franco - jednak trzeba mieć talent, żeby zagrać tak przekonująco amerykańskiego gangsta ćwierć-mózga. To było niezłe. Podobało mi się też, że od za***istych imprez (to były imprezy w stylu ProjectX czyli takie, na których każdy choć raz chciałby się znaleźć - chyba że taka rozrywka uwłaczałaby naszemu yntelygentnemu rozmówcym, który być może nie ma krejzi znajomych:P) film dość nieoczekiwanie przeszedł w miażdżącą niebezpieczną jazdę na krawędzi, gdzie kretyńskie małolaty, nie rozróżniające "video game" od rzeczywistości, chcą przeżyć życie najpełniej.
No cóż. W każdym razie osoba, która tutaj się spina, że film ją obraża, widocznie wymiękła, tak jak Selena Gomez:P Nie ma co się oburzać, takie są teraz dzieciaki. W jaki sposób reżyser miał dotknąć tematu, żeby obraz stał się pożywką intelektualną dla widzów wymagających na pokaz? No sorry, taka prawda, w dzisiejszych czasach 3 na 4 debilne laski dałoby d.. gangsterowi, żeby poczuć się jak wijąca się big momma z raperskiego teledysku. I nie okrasisz tego opisami poetyckimi z Nad Niemnem. Bo teraz nastolatki mają YOLO i jest duża presja, żeby żyć pełnią życia, nawet jeśli ona się przepełnia już do porzygu.
Jak jakiś pseudointeligent na serio nie skumał żartu, niech leci oglądać Drzewo Życia.
Dokładnie! Gdzieś czytałam opinię, że nawet Bergman by z tego tematu więcej nie wykrzesał, bo też nie ma on za bardzo drugiego dna.
Franco mnie w tym filmie niesamowicie pozytywnie zaskoczył - widziałam outtakes z planu i to naprawdę jest obłędne jak ten człowiek płynnie wchodzi w rolę i z niej wychodzi, majstersztyk.
Co do kwestii nudy- myślę, że to jest bardzo subiektywna sprawa, mnie po prostu poetyka filmów Korine'a porywa niezaleznie od tego o czym on akurat opowiada. :)
" W każdym razie osoba, która tutaj się spina, że film ją obraża, widocznie wymiękła, tak jak Selena Gomez" haha , w tym rzecz, niech się modli hardcorowo ;D
Wiesz, niektórzy chcą żyć w bańce i udawać, ze taka rzeczywistośc nie istnieje nawet jeśli ma ją przed czubkiem nosa. Z drugiej strony, jesli ktoś nie ma faktycznie do czynienia z poetyką rodem z MTV może faktycznie nie mieć pojęcia co w ogóle ogląda.
wiesz czemu fani High School Musical mogli się zawieść? bo HSM przynajmniej jako film wyznaczał jakieś wartości, a to gówno? wulgarny, przerysowany obraz popkultury, który nie ma żadnej puenty, moralizatorstwa, czy chociaż sensu. przez cały czas czekałam aż w końcu film się "rozkręci", a tu nic, gorsze to niż dostać w twarz.
Sory, ale jeśli nie potrafisz oglądać rzeczy, które nie mają standardowej narracji i wymagają jednak trochę wiedzy i skupienia (albo rpzynajmniej zrozumienia dla zamierzeń autora i wybranej przez niego formy - co oczywiscie nie zawsze musi się kończyć powodzeniem, ale to nie znacza, że od razu film jest "głupi i beee"), to odpuść sobie ambitne kino eksperymentalne i autorskie i może faktycznie zostań przy filmach dla nastolatek, bo ten zdecydowanie takim nie jest.
PS. Widzę, że Kieł również pozostał dla Ciebie niezrozumiały. Widzisz- nie każdy film jest dla każdego. Co nie oznacza od razu, że nie ma sensu.
twoja obrona to atak? masz pretensjonalne podejście skoro na podstawie braku oceny przy Kle wnioskujesz, że to nie jest kino dla mnie. według ciebie narracja w Spring Breakers była taka świetna, bo co? bo Selenka wiecznie powtarzała, że nie chce wracać do domu, bo "tutaj czuje, że żyje", a ten cały "GANGSTER" prowadził ze swoimi dwoma blondyneczkami dialogi na światowym poziomie? śmieszny jest dla mnie sposób oceniania przez ciebie filmów i wysuwanie wniosków typu: "zostań przy filmach dla nastolatek", skoro napisałam o HSM tylko dlatego, że to ty podałaś ten film jako przykład porównania do Spring Breakers.
PS. to jest właśnie film dla nastolatek - przerysowane gówno :)
ach, i jeśli możesz to wytłumacz mi sens Spring Breakers, skoro tak dobrze go zrozumiałaś to może i mi pomożesz :)
Nie widzę sensu robić tego dla kogoś, kto nawet nie zadał sobie trudu przeczytać kilku komentarzy powyżej (pomijając juz zdolności czytania ze zrozumieniem)
sorrryyyy ale dopuść do świdomości fakt , że ludzie się różnią i nie wszyscy są Toba... film dno, strata czasu.
Ja się nastawiłam na coś mocnego, coś co będzie miało sens, gdzie zakończenie mnie zaskoczy, coś mi przyniesie. Oprócz tego mam wrażenie zmarnowanego czasu... Nie jestem fanką disneyowskich filmów, nie widziałam ani razu HSM ani tych czarodziejów z watercostam street. Więc moja niska ocena wynika z niskiego poziomu produkcji. Sorki, ale nic w nim, oprócz gry aktorskiej, która była zadowalająca nie znalazłam dla siebie. Takich filmów jest wiele. Już chyba bardziej podobał mi się Hick
Ocena wynika ewidentnie z talentu i pomyslowosci tworcow. Pomijajac muzyke i Franco to wszystko tu jest w najlepszym wypadku kiepskie, w najgorszym tragiczne. Gratuluje jesli odczytujesz SB w tresci i formie jako statement pokolenia tylko po co dorabiac pi*dzie uszy? Nadinterpretacja i z gowna zrobi sznycel, zalezy tylko od kucharza.
Tego filmu nie da sie ogladac. Oczy bola od montazu, rezyser nie ma nic do powiedzenia, scenografa nie zatrudnili bo po co, jakie stroje?, jakie kuzwa postacie??, aktorzy z lapanki na lokalnym dworcu... Ogolnie to jest softcore porn, czyli taki gnieciuch tylko bez gniecenia.
Doszukujesz sie drugiego dna , a caly czas masz jedno przed oczami. No, ale tym sie cechuje sztuka, ze jedni widza sedno istnienia uchwcone bezblednie przez artyste,a inni widza czerwone kreski na czarnym tle (nie)warte miliony baksow.
Na plus jak zawsze solidny i kreatywny Franco i obledna muza. Jesli cokolwiek w tym szajsie ilustruje obecna generacje to wlasnie OST.
Ode mnie to co widac po lewej, a i tak na wyrost.
Nadintepretacja nadinterpretacją, jednakże z Twojej strony nie doczytałam się interpretacji żadnej , prócz własnych, bardzo subiektywnych i nie popartych żadną wiedzą , wydumań. Z Twojego zarzutu wynika jedynie, że filmu nie ogląda się łatwo (bo montaż trudny) , scenografia brzydka (bo wrecz dokumentalna, a przecież powinny być w filmie użyte rozwiązania na miarę Titanica , bo inaczej nie ma sensu oglądać), i "aktorzy z lapanki na lokalnym dworcu"... serio? Tak sie właśnie uzyskuje paradokumentalny charakter obrazu. Softcore porn? Poważnie?! Więdzej pornografi występuje w pierwszym lepszym jednym odcinku seriali produkcji HBO, ba... choćby w jednym 3 minutowym klipie Rihanny występuje więcej hardocorowego porno niż w całym Spring Breakers!
Poza tym - nie talentu i pomysłowości twórców , a twórcy , jednego - Harmony Korine jest przedstawicielem nurtu eksperymentalnego kina autorskiego. Jest scenarzystą, rezyserem i producentem swoich produkcji. W twórczych poszukiwaniach najbliżej mu do kina transgresji, z którego pomysłów czerpie min. Tarantino ( a to dopiero jest porno wsparte min o nekrofilię i inne dewiacje!) zwanego też kinem trashowym. Można uważać eksperyment za nieudany, ale śmieszne jest uważać Spring Breakers za wyzywający młodziezowy, źle nakręcony blocbuster, na który ten film jedynie pozuje (i co zresztą jest w nim najzabawniejsze).
Marian, ale Ty to jajcara jesteś... Jesteś elokwentna, przewidująca, masz wiedzę i znasz się na ludziach i ich psychice jak mało który użytkownik Filmwebu. Ba, jak mało który użytkownik planety. I tak, za pomocą swoich super mocy wyciągasz wnioski i interpretujesz 20 kroków naprzód, ale niestety umyka Ci to, co masz przed nosem.
Przede wszystkim skoro to są moje "wydumania" to jakie mają być jak nie subiektywne? Twoje są obiektywne? No tu to się na Tobie zawiodłem. Poprzeczkę sobie Marian wysoko postawiłaś, i zrozumiałaś film i rozpieprzyłaś moją skromną osobę na psychologiczne drobne, ale chyba przespałaś lekcje na których tłumaczono znaczenie słów - obiektywny, subiektywny, gust, "dumanie" no i ogólnie "sztuka".
"Nadintepretacja nadinterpretacją, jednakże(...)" - a zatem jednak! Naciągamy gdzie się da, bo się jeszcze może okazać, że nie starczy materiału żeby te wszystkie eksperymenty w logikę i estetykę odziać? I jak to wtedy będzie wyglądać?
Masz rację mówiąc, że nic nie interpretuje bo i co? Wiem, że Ty chętnie dokonujesz analizy i wetkniesz ją każdemu "fanowi disneya" głęboko w dupę, żeby mógł się dogłębnie poznać i sam zobaczyć jakim jest burakiem, ale dla mnie rozbiór tego filmu na czynniki pierwsze to tak jakby analizować "My sweet 16" albo "Teen mama". Podobny poziom realizatorski, aktorski, merytoryczny i ogólnie tak mniej więcej ta sama półka. Jak pooglądasz sobie jakikolwiek program o nastkach z 'kraju marzeń', poczytasz prasę dla małoletnich, a nawet dorosłych, to dojdziesz do tych samych wniosków. SB nie próbuje zrozumieć pokolenia, a jedynie je marnie portretuje, zatem czy aby sobie popatrzeć na idiotów trzeba koniecznie uświadczyć Franco obciągającego dwie lufy (czemu służy ta scena bo własna ignorancja nie pozwala mi tego pojąć?) czy wystarczy włączyć MTV?
"Z Twojego zarzutu wynika jedynie, że filmu nie ogląda się łatwo (bo montaż trudny)" - really? Jak masz zdrowie to włącz sobie teledyski na 1,5h i oglądaj. Tam też jest dużo slo-mo, przeskakujących kadrów, powtarzanych po stokroć kwestii, itp. Wychowałem się na pierwszej fali MTV, a mimo to nie daję rady wysiedzieć przy czymś takim. A może po prostu lubię względny sens i estetykę?
Scenografia nadaje indywidualności miejscom i charakterom. I nie musi być titanikowska, że tak powiem. Jako, że ani jedno ani drugie w tym filmie nie zaistniało to może i faktycznie bez sensu się czepiam.
Aktorstwo było wyśmienite. Ten aspekt SB nie zdołał umknąć większości oglądaczy, o czym z resztą dobitnie świadczy obiegowa opinia.
Paradokumentalny charakter obrazu to mają w/w programy. A clipy Rhianny trwają kilka minut i ich jedyną ambicją jest promowanie "muzyki" i image'u samej "artystki". Mimo iż nie jestem oglądaczem muzyki to widziałem wystarczająco dużo by wiedzieć, że ani Rhiannowe ani inne klipy nie silą się zazwyczaj na portret czy komentarz społeczny. O serialach HBO nie pogadamy bo widziałem tylko Six Feet Under i Company of Heroes, i jedyne porno jakie tam zauważyłem pieprzenie o śmierci i życiu w tym pierwszym i dymanie szkopów w tym drugim. Liczy się?
Tak jak Ci słusznie podpowiada intuicja czy arogancja czy jak to się tam nazywa, niestety nie posiadam dostatecznej wiedzy by dyskutować o transgresywnym kinie ale, w całym swoim subiektywnym(a kto mi zabroni?) odczuciu uważam że, u mistrza Quentina wszystkie dewiacje są nie tylko stylistycznie wysmakowane ale i gruntownie uzasadnione.
Na koniec muszę Ci (poniekąd)przyznać rację - ten film jest taki jak i dzisiejsza springbrejkowa młodzież - bez pomysłu, konsekwencji, sensu i jakości. W tym zakresie to od razu dostaje ode mnie 10 gwiazdek.
Jak już pisałem, sztuka cechuje się swobodą podejścia i gratuluję własnego zdania i gustu. Niezrozumienie konceptu "sztuki" oraz definicji i różnic pojęć "obiektywny" i "subiektywny" prowadzi do intelektualnych zaparć, jakich doświadcza 95% użytkowników FW. Odbieranie "fanom disneya" i innym którzy nie "nie mają wiedzy, skupienia i zdolności czytania ze zrozumieniem" przyjemności posiadania własnego zdania to dopiero jest intelektualna sraczka. Lekką ręką wrzucasz MTV w kadr jednocześnie dystansując się od wszelkich jego produktów, ale prowokując i wywyższając się na forum (zwłaszcza) publicznym doskonale wpisujesz się w nurt, przed którym przestrzegasz. Do tego Marian, ewidentnie zwariowałaś na punkcie Twórcy (nie Twórców gamoniu!) SB. Nie jesteś Marian, za stara na nastoletnie crush'e?
To fakt, ocena zaniżona, bo już sam plakat sprytnie zmylił odbiorców i pewno nie jedna osoba została nieprzyjemnie zaskoczona konwencją filmu. Moim zdaniem technicznie świetny (praca kamery, montaż) - choć wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu. Rozumiem też założenia i przekaz reżysera (swoją drogą bardzo cenię jego inne obrazy), ale jednak czegoś zabrakło. Do arcydzieła wg mnie brakuje mu kilometrów, był pomysł, tematyka już powielana (choć SB rzeczywiście z technicznym "przeplatańcem" świeży) jednak czegoś zabrakło. No i denerwowały mnie ckliwe wstawki głosu z offu (niby jedyny głos rozsądku)