i w takich właśnie momentach wychodzi niezdolność ludzi do odczytywania dzieła filmowego.
Jedyne, co może tu pomóc, to edukacja filmowa w szkołach, ale i tak jej efekty będą widoczne
dopiero u młodego pokolenia. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem tego, dlaczego w
instytucjach edukacji tak wiele się uczy o interpretacji i analizie dzieła literackiego, a ani
słowem się nie wspomni o sposobach i technikach odczytywania filmu. Efekt tego taki, że film
jest rozumiany jako "coś, na co sobie pójdę, aby się rozerwać. Musi mnie wciągnąć, mieć
akcję i nie wymagać zbytniego myślenia. Film to coś, co się kończy wraz z napisami. ". Taki
niedoedukowany widz kiedy wchodzi na filmweba i ma wystawić ocenę, to zastanawia się... i
robi to po SWOJEMU, niestety trochę bezmyślnie. Dla niego "Film to (przed wszystkim i
nadrzędnie!) fabuła(w kategorii interesująca/nieinteresująca), efekty specjalne(w kategorii
powalające/beznadziejne), aktorzy(w kategorii znani/nieznani), i może ewentualnie muzyka(w
kategorii podobała mi się/nie podobała mi się).. może sobie jeszcze wymącić jakiś
przekaz(wyłącznie z odczuć, bo przecież nie z wiedzy, skoro jej nie posiada!) - tak na
rozgrzeszenie!". A gdzie tu miejsce choćby na kolorystykę obrazu, sposób kręcenia ujęć,
sposób montażu i odpowiedź na pytanie jaki on jest? dlaczego taki jest? czemu to służy? jak
ma się on do przekazu? Akurat w przypadku Spring Breakers są to pytania kluczowe.
Niestety(albo i stety) film H. Korine wymaga od widza bardzo wiele zaangażowania i sporej
wiedzy z zakresu sposobów odczytywania działa filmowego. Bez tego po prosu nie jesteśmy w
stanie właściwie odczytać jego obrazu. W przypadku, kiedy ktoś podchodzi do odbioru tego
filmu w sposób laicki, zupełnie ignorancki, nieuniknione jest odniesienie porażki i z braku
zrozumienia wystawienia oceny "jeden".
Stąd tak niska ocena Spring Breakers na filmwebie.
Zamiast marnować energię na wylewanie gorzkich żali, napisz proszę jak postrzegasz ten film.
Tak naprawdę, każdy ma prawo postrzegać ten film jak uważa. Przede wszystkim inaczej. Dla mnie Spring Breakers jest przedni przede wszystkim ze względu na ujęcia, sposób przechodzenia od sceny do sceny, sposób przenikania się poszczególnych scen i motywów. Podobali mi się odtwórcy głównych ról, muzyka i klimat. Ciężko jest jednak przekonać ludzi do swoich racji, dlatego, że każdy jest inny. Ja nie żałuję, że obejrzałam i z chęcią obejrzę go jeszcze raz.
ej totalnie mi się podoba pomysł edukacji filmowej w szkołach, nigdy nad tym sie nie zastanawiałam, ale przyniosło to by duzo wiecej korzysci niz niektóre głupawe przedmioty obecne w programie nauczania. Może wtedy Spring Breakers postrzegany byłby troszke inaczej, z innej perspektywy, gdyby ludzie mieli w zanadrzu narzędzia do rozszyfrowywania takich rzeczy
masz 100% rację! ja bym dała wybór np. zamiast matematyki edukacja filmowa!
po co komu dodawanie jak i odejmowanie... lepiej uczyć się w szkole rozumieć "twórczość" Korine'a!
Yup, jeszcze mi się w życiu nie przydała. Przecież mamy kalkulatory, jest internet, w razie czego sobie policzę.
Patrząc na sposób w jaki każe się dzieciakom interpretować dzieła literackie, hipotetycznemu przedmiotowi "edukacja filmowa" specjalnego przewrotu w tych kategoriach nie wróżę. Jedyne co potrzeba do odbioru filmu to odrobina rozumu. Czasami możemy też pochopnie zlekceważyć film z jakimś przekazem idąc ślepo za zdaniem większości. I co będzie w takim przypadku? Kreacja bohaterki Seleny i co autor miał na myśli w konkretnej scenie? No tego chyba nikt nie ma wiedzieć, po to jest odbiór, a szkoła (przynajmniej dzisiejsza) taki odbiór zamyka w kilku szufladkach.