Prościutka, banalna historyjka.Historyjkę mógł dziwgnąć wątek romansowy, bo thriller z tego filmu żaden. I jak się okazało romans również żaden. Tzn. z założenia miał być romans, w praktyce wyszedł romans dwóch .... karpi.
W ogóle nie iskrzyło miedzy Maxem a Marian. A przecież, wojna, niepewność dnia jutrzejszego, to wszystko powinno sprowokować wręcz zwierzęcy magnetyzm u bohaterów, w myśl „żyj dziś, bo jutro może nie nadejść”. Bo przeciez nic tak nie potęguje uczucia jak niebezpieczeństwo. A tu lipa. Pocałunki wymuszone na dachu. Jestem pewna, że te podglądające Niemki z nudów ziewały, po czym z ulgą poszły do własnej alkowy. Oglądamy romans w Maroku a z ekranu wieje chłodem. Nawet ta scena na pustyni w samochodzie, też taka indolentna.Brad przez cały film prezentował „karpią” minę. Taka samą czy to się całował”namiętnie” z Marion, czy strzelał, tulił dziecko, czy ....A ileż to emocji okazał, jak się dowiedział o żonie? ;)
Zarówno Marion i Brad są dobrymi aktorami i w niejednym filmie pokazali jak wygląda prawdziwe pożadanie. Skąd więc ten chłód tutaj? Nie rozumiem .....