Niestety ale ciężko jest mi powiedzieć coś dobrego o filmie Zemeckisa. Najbardziej po oczach udeża brak jakiejkolwiek chemii pomiędzy dwojgiem bohaterów. Podobno takowa była prywatnie ale na ekran się to nie przełożyło. Po drugie budżet został chyba skonsumowany przez pierwszoplanowych aktorów. Ujęcia w bliskim planie tworzą wrażenie teatru telewizjie lub serialu Klan. Scena na pustyni wyglądał jakby nagrana została na tle plakatu a jest jeszcz parę innych kwiatków. Twarze aktorów?? Pitt wygląda jakby cała postać została stworzona komputerowo i moim zdaniem daleko tu do niby celowego stworzenia klimatu lat 40. Akcja to praktycznie ostatnie 10 minut filmu ale również i ta część nie wzbudza wielu emocji. Szkoda bo pomysł ciekawy. Nie polecam.
Joey Tribbiani miał teorię, że poziom namiętności między aktorami na ekranie jest odwrotnie proporcjonalna do tego poza nim. Może to to?:) A tak serio, to moim zdaniem Marion bez zarzutu, niestety cały film miałam wrażenie, że rolę Pitta gra jego sobowtór z muzeum figur woskowych. Zero ekspresji, zero emocji. Scena, gdy na końcu próbuje rozpaczać kuriozalna. Ale film ogólnie do obejrzenia na raz.