Sprzymierzeni

Allied
2016
6,8 60 tys. ocen
6,8 10 1 60429
5,6 30 krytyków
Sprzymierzeni
powrót do forum filmu Sprzymierzeni

Moja recenzja

użytkownik usunięty

Robert Zemeckis stworzył w swej reżyserskiej karierze takie filmy, o których myśli się już na początku, gdy słyszymy słowo "kino". I choć nie sądzę, by jego najnowsze dzieło - "Sprzymierzeni" - stało się obrazem kultowym czy znanym na całym świecie, jak "Forrest Gump" czy cykl o podróżach w czasie (o ile filmy z XXI wieku będą jeszcze zyskiwać taki status), to jedno trzeba mu przyznać - mimo fabularnej przewidywalności jest dobrym filmem, którego urok tkwi nie w ckliwym i psującym wcześniejszy klimat zakończeniu, ale sposobie opowiadania historii, budzącej zainteresowanie także dzięki wysokiej klasy aktorstwu i umiejętności budowania napięcia.

Tytułowi "Sprzymierzeni" to para francuskich szpiegów - mężczyzna i kobieta, którzy udają małżeństwo w zajmowanej przez Niemców Casablance, aby - nie wzbudzając u nikogo podejrzeń - dokonać fizycznej eliminacji wysoko postawionych nazistów. Początkowo łączy ich tylko wspólna misja, ale w jej trakcie zakochują się w sobie i po zakończeniu szpiegowskich działań w Afryce decydują się na ślub. Nie oznacza to wprawdzie porzucenia żmudnej pracy w wywiadzie, ale udaje się im stworzyć szczęśliwą, kochającą rodzinę, w której przychodzi na świat córeczka. Idylla chwieje się, kiedy jedno z małżonków okazuje się być winnym zdrady przeciw ojczyźnie, za co grożą surowe konsekwencje. Rozpoczyna się śledztwo, którego wyniki mogą zniszczyć wszystko, na czym najbardziej zależało im obojgu.

Pomysł, by wątek początkowy rozgrywał się w Casablance, stanowi niechybne nawiązanie do najsławniejszego hollywoodzkiego romansidła z czasów II wojny światowej, a scena, w której główny bohater podgląda przebierającą się partnerkę przez lustro, widząc ją od tyłu i "pokonując" w ten sposób ścianki parawanu, przypomniała mi "Poszukiwaczy zaginionych arki" i epizod z Rene Belloqiem oraz... Marion Ravenhood (zbieżność imion postaci i aktorki przypadkowa?). Z pewnością odniesień do historii kina jest więcej, niż zauważyłem, bowiem - jak niektórzy zwracali uwagę po premierze filmu - "Sprzymierzeni" mieli stanowić hołd dla dawnego kina, o czym świadczy także - dziś mniej popularny niż kiedyś - gatunek filmu, w którego konwencji został zrobiony. W tym melodramacie wynik śledztwa nie jest zbyt trudny do odgadnięcia, chociaż trzeba docenić fakt, że reżyser usiłuje nas zwodzić, stawiając bohaterom rozmaite przeszkody utrudniające im dojście do prawdy i osiągnięcie swoich celów. W rolach głównych zobaczymy tutaj Brada Pitta i Marion Cottilard, którzy w mojej opinii doskonale przedstawili dramat rodziny, w której zniknęło zaufanie, a zaczęła się niebezpieczna, podwójna gra, którą podejmują małżonkowie... z miłości do drugiej połowy. Siła ich aktorstwa przyczyniła się do stworzenia chyba najlepszej sceny w filmie, kiedy grany przez Brada Pitta bohater wyrusza, by rozprawić się z niemieckimi szpiclami. Wchodzi do budynku, w którym przebywa szpieg, i przez pół minuty (albo dłużej) nie dzieje się nic. Widzimy tylko zamknięte drzwi i zaniepokojoną Marion Cotillard z dzieckiem w dłoniach, która nie wie, czy jej mąż wyjdzie żywy. W końcu słychać strzały...

Finał filmu tylko pozornie odpowiada na wszystkie nasze pytania, ale niestety - jak już wspomniałem wcześniej, pojawiło się po nim następne zakończenie, które było zbędne i dodane na siłę, a w dodatku nie było jedynym przykładem zastosowania hollywoodzkiej sztampy. Mogliśmy ją podziwiać przy takich scenach, jak współżycie w samochodzie podczas burzy piaskowej czy poród pod gołym niebem w trakcie niemieckich bombardowań. No i też wątek romansowy wypadł dla mnie dość blado na początku filmu, jednak w miarę rozwoju akcji byłem coraz bardziej zaintrygowany losami postaci i zacząłem się zastanawiać, jak ja bym się zachował na ich miejscu. Tak więc polecam ten film, chociaż historia nie jest szczególnie oryginalna, ale za to opowiedziana w pasjonujący i przejmujący sposób.

Tekst pochodzi z mojego bloga "teslicus":
http://teslicus.blog.pl/2016/12/17/poki-smierc-nas-nie-rozlaczy-recenzja-filmu-s przymierzeni/