Jestem na świeżo po seansie i jedynie co przychodzi mi do głowy jak pomyślę o tym filmie to BANAŁ. Ckliwa historia, sceny miłosne, aż do porzygu. Widz już po akacji w Casablance wie, że łączy ich wielka miłość, ale potem dostajemy dawkę niezliczonych tanich scen mających nas utwierdzić w tym, że oni naprawdę się kochają. (Z widza robią debila, moje zdanie). II wojna światowa przedstawiona tak jakby wojnę rozpętali kibole jednego klubu, taka rozróba, że żadna. Film poległ nawet na efektach komputerowych, gdzie w tych czasach i przy tym budżecie nie powinno być mowy o niedopracowaniu. Nawet Pitt nie ratuje tego filmu. Brakuję w tym filmie wszystkiego, a najbardziej takiego wielkiego O! Historia mogłaby być przedstawiona w naprawdę dobry sposób, ma potencjał, ale niestety w filmie został on zabity w zarodku. Wiadomo, to tylko moja opinia, ale po wyjściu z kina słyszałam, dużo głosów niezadowolenia. Gdybym miała zapłacić za bilety, żałowałabym tych pieniędzy.