"Pierwsza wersja filmu, już po ukończeniu zdjęć została nieszczęśliwie zniszczona w laboratorium, co zmusiło twórcę do nakręcenia go po raz drugi już z nowym operatorem zdjęć."
Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co czuł reżyser... Ciekawe o ile gorsza (zapewne mniejszy budżet, ograniczony czas) jest druga wersja od pierwotnej.
"Co najmniej 3 członków ekipy filmowej (w tym reżyser) zmarło po jakimś czasie, w wyniku zanieczyszczeń chemicznych występujących na miejscu kręcenia filmu w Estonii."
Ktoś wie coś więcej na ten temat?
1.W książce Tarkowski wspomina, że to była jakaś nowa taśma Kodaka i w Mosfilmie nie wiedzieli jak się z nią obchodzić.
Co do operatora, to w dokumencie, który ostatnio leciał na TVP Kultura członkowie ekipy mówili, że się źle prowadził - jeździł na panny i wracał mocno wczorajszy. W końcu Tarkowski miał dość.
2. To raczej taka miejska legenda po latach. Faktycznie w górze rzeki była papiernia i coś tam wylewali, ale w okolicy i tak dalej żyją inni ludzie. A za fakt przedwczesnej śmierci Tarkowskiego obwiniałbym raczej papierosy. A Kaidanowski podobno na zawał serca zszedł.
W dziennikach Tarkowskiego (biały kruk, ale w bibliotekach do trafienia) było o pierwszej wersji, tej straconej. Tytułowa postać była bardziej podobny do Reda z "Pikniku na skraju drogi". I ogólnie tamtemu filmowi bliżej do fantastyki było. Pomysł, by Stalker był także przewodnikiem duchowym to efekt właśnie tego, że Tarkowski nie miał zamiaru kręcić drugi raz tego samego. Można powiedzieć, że tak wypracowany kształt i tę głębię film zawdzięcza właśnie temu drugiemu podejściu.