Tarkowski daje mi ostatnio sporo do myślenia...Czy jego filmy w ogóle mają jakieś ukierunkowane przesłanie, czy może są zlepkiem mnóstwa myśli, przekonań, filozofii i nie wiem czego jeszcze.
Stalker ma bardzo prostolinijną fabułę, powiedziałbym, że niczym mnie nie zaskoczył w przebiegu akcji...
Niczym
i
Wszystkim
Wszystko w filmie, każdy kadr jest osobnym dziełem sztuki, a gra aktorów mnie po prostu powaliła, ich emocje są tak żywe, a dialogi poukładane w bardzo specyficzny sposób. Zdjęcie tego filmu...nigdy czegoś takiego nie widziałem, piękne miejsce, naprawdę, absolutna samotnia, ostoja, ginąca cywilizacja...Tylko jedna rzecz mnie dziwi, czemu teren poza strefą jest czarno-biały? Przecież w filmie nie przedstawia tego co siedzi w głowie Stalkera, to nie jest jego świat, film tylko ukazuje historię pojedyńczego wtargnięcia do strefy.
A teraz meritum:
Jeśli nie rozumiecie tego filmu, to nie oznacza, że film jest głupi, tylko oznacza to, że wy jesteście głupi. tutaj jest część dowolnej interpretacji, własnych przemyśleń o sprawach poruszanych przez bohaterów, kwestia marzeń i wyobraźni, kwestia lęku, strachu, pragnień, emocji...
Cały czas ukazywany jest negatywny obraz społeczeństwa konsumpcyjnego, czyli j***** Nas konsumentow...Ja w tym filmie widzę więcej niż zawarł sam Tarkowski, może na tym polega jego geniusz.
A resztę zapraszam na kolejny seans filmów pustych, zwykłego rozrywkowego gówna, bo prawda jest taka, że jeśli nie lubi się takiego kina, to jest się hu*owym widzem.
A teraz won do książek hołoto
buahaha
Film więcej niż dobry tylko szkoda, że wyrażając swój zachwyt dajesz świadectwo ignorancji i zakompleksienia. Bez urazy ale film nie zasługuje na to abyś za jego pomocą wyżywał się na wyimaginowanych tępakach czy głupkach, choć treść twego posta świadczy, że są oni realni i bliscy. Pytanie jak bardzo ci bliscy ?
pozdrawiam
ps. Swoje refleksje nt. filmu zostawię dla siebie w końcu jestem za głupi, by dyskutować i wracam do pustych produkcji z Hollywood. I jak każdy przedstawiciel hołoty nie czekam twoją odpowiedź bo chciałem tylko zaszpanować jaki jestem "cool i oblatany" w pisaniu zdań wielokrotnie złożonych, bo niestety nie umiem tak jak ty pisać refleksyjnych tekstów w duchu awangardy literackiej.
"Zróbmy trochę boruty, a gawiedź się źlezie", co nie zmienia faktu, że tekst całkiem przekonywujący. Nadszedł wreszcie dzień, by sprawdzić, czy zaiste to nieoszlifowany diamencik wśród SF. I przyłączam się hasła - Do książek obiboki, matoły cholerne, ćwoki nieoczytane, pieruńskie analfabetyczne wybierdki zasłąniający swoje analfabetyczne łomności pod płaszczykime choroby zwaną dyslekcją. Zamiast zbijać bąki, lepiej za ciekawą książkę się wziąć i pogimnastykować trochę wyobrażnię, a przy okazji ortografii trochę przyswoić!
A tak przyokazji drogi Kapiszczurze: jakie masz doświadczenie we wschodniej literaturze SF - przede wszystkim chodzi mi o Rosję (ZSRR), bo ja właściwie mocno poznałem zachodnią literaturę od Carda, Silverberga, trochę Dicka, Aldissa, Pohla itd, ale jeszcze nie próbowałem niczego ze wschodu (poza Lemem:)), wiem że są Strugaccy, Bułyczow, Zelezny itd, ale może coś konkretnego możesz polecić?