PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4608}

Stan zagrożenia

Clear and Present Danger
7,0 17 tys. ocen
7,0 10 1 16780
6,7 3 krytyków
Stan zagrożenia
powrót do forum filmu Stan zagrożenia

Stan zagrożenia to absolutnie najgorszy film, który wpadł mi w oczy przez całe moje istnienie. Jeśli istnieje jakaś definicja kiczu w filmie, to ten film na pewno znalazł się na samej górze tej niechlubnej listy.

Oczywiście, doceniam fakt, że film miał premierę w 1994 roku i musiał się zmierzyć z ówczesnymi standardami i ograniczeniami technologicznymi. Jednak nawet w tamtych czasach, kiedy neon i syntezatory trzymały świat w swoich żelaznych dłoniach, nie mogę zrozumieć, jak cokolwiek w tym filmie mogło być uważane za coś więcej niż żenujący żart.

Fabuła jest absolutnie absurdalna, jakby została wymyślona przez szkolnego przekręcacza, który zjadł zbyt wiele słodyczy. Wątki są tak niezrozumiałe, że można by pomyśleć, że scenariusz został stworzony na podstawie zlepków strzępków papieru po pijackiej imprezie.

Aktorzy to inna historia. Ich występy przypominają amatorskie próby teatralne na kiermaszu podstawówkowym. Główny bohater wyglądał, jakby miał ciągły ból żołądka i z trudem przypominał sobie swoje teksty. Pozostali aktorzy byli równie przekonujący, co grupa pijanych stalkerów na karnawale.

Sceny akcji były tak niewyraźne i beznadziejnie zsynchronizowane, że nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Efekty specjalne wyglądały, jakby zostały stworzone przy użyciu najbardziej podstawowego programu do grafiki komputerowej, który kiedykolwiek istniał.

Muzyka w tym filmie to prawdziwe dzieło sztuki – sztuki upadłej. Brzmiała, jakby została stworzona przez niedzielnych muzyków, którzy przypadkowo włączyli syntezator i stworzyli muzyczne okropieństwo, które towarzyszyło nam przez całą mękę trwania filmu.

Podsumowując, Stan zagrożenia to kolejny dowód na to, że czasami kino może popełnić przestępstwo wobec naszych zmysłów. Niezrozumiała fabuła, nędzne występy aktorskie, chaotyczne sceny akcji i muzyczne koszmarstwo składają się na jeden z najgorszych, jeśli nie najgorszy film wszech czasów. To jest prawdziwy skarb wśród złomu. Odradzam go każdemu, kto ceni swoje zdrowie psychiczne.

ocenił(a) film na 2
StanZagrozeniaToSyf

pan sie nie zna

ocenił(a) film na 1
Hania_19

proszę się nie wypowiadać bo skoro pani ma taką opinię to znaczy, że żadna pani opinia nic nie znaczy bo jest błędna

ocenił(a) film na 2
StanZagrozeniaToSyf

nawet pan nie obejrzał do końca

ocenił(a) film na 1
Hania_19

Oczywiście, że obejrzałem ten film do końca, mimo że czas spędzony na to było jak tortura. Twierdzenie, że nie znam się, jest co najmniej śmieszne, biorąc pod uwagę, ile czasu musiałem poświęcić na oglądanie tego "arcydzieła" kinematografii. To, że ktoś mógł znaleźć coś wartościowego w tym filmie, jest po prostu zagadką godną badania przez najlepszych psychologów.

Jeśli widzenie tragicznie wymuskanych aktorów i próby wydobywania sensu z chaotycznej fabuły do ostatnich minut filmu jest rzekomo kluczowym elementem do zrozumienia tego dzieła, to powinienem otrzymać jakąś nagrodę za męstwo. Nawet sam bohater miał wyraźnie dość już na półmetku, więc można by rzec, że byliśmy w tym razem wspólnikami w cierpieniu.

Mam wrażenie, że osoba, która podważa moją opinię, ma skłonność do odczuwania wyższości moralnej nad innymi, czerpiąc przy tym dziwną satysfakcję z obrony tak zaskakująco złego filmu. W końcu, co to za zdolność zrozumienia sztuki, jeśli jedynym wymogiem jest zobaczenie do końca każdego dzieła, niezależnie od tego, jakie jest jego jakość?

Podsumowując, otrzymałem sporo doświadczenia życiowego, oglądając ten film w całości. Nawet jeśli to oznacza, że mam "znikomą wiedzę" z punktu widzenia pewnej osoby, to i tak wolę żyć z tą "znikomą wiedzą" niż tracić kolejne godziny na coś tak niestrawne jak Stan zagrożenia.

ocenił(a) film na 1
StanZagrozeniaToSyf

No cóż, jak można było przegapić wszystkie ukryte piękno w Stanie zagrożenia? To tak, jakby próbować dostrzec złoto na śmietniku pełnym zużytych reklamówek. Film ten był jak podróż przez labirynt absurdów, gdzie każdy zakręt prowadził do kolejnego poziomu absurdu.

Nie da się ukryć, że Stan zagrożenia zawierał w sobie pewną metafizyczną tajemnicę - jak to możliwe, że twórcy zdołali spenetrować takie głębiny nieudolności? Czy była to celowa próba stworzenia filmu kultowego, czy raczej przypadkowa seria niefortunnych zdarzeń na planie? Jedno jest pewne, wyłączenie telewizora po seansie to było jak wyjście z równoległego wszechświata, w którym wszystko działało na opak.

Być może jestem zbyt mało wyrafinowany, by docenić pełnię geniuszu tego filmu. Może trzeba było studiować filozofię absurdu lub psychologię stalkerów, by w pełni odczuć emocje, które twórcy chcieli przekazać. Ale widząc nieskończoną serię mimicznych karykatur na ekranie, trudno było mi się powstrzymać od pytania, czy to naprawdę był film, czy może ktoś przypadkiem wrzucił na ekran kompilację amatorskich wywiadów z przypadkowymi ludźmi na ulicy.

Ale cóż, może właśnie w tym tkwi geniusz Stanu zagrożenia - w zdolności do budzenia w nas takiej niewytłumaczalnej fascynacji tym, co tak kompletnie beznadziejne. W końcu, nie każdy film potrafi tak przekonująco dowodzić, że czasami gorsze jest lepsze.