Obejrzałam wszystkie Star Treki, nie tylko filmy ale i seriale, jestem fanką uniwersum a tu crap. To coś w ogóle nie powinno mieć w nazwie Star Trek, bo wręcz uwłacza serii.
Ja przez Star Treki przechodziłem na spokojnie. Gdzieś kiedyś w tv leciały odcinki TNG, gdzieś kolejne seriale, ale nie było mi dane obejrzeć ich wtedy, bo telewizja nie dawała na to szans (1 odcinek w tygodniu, pewnie tylko wybrane albo niektóre serie). Ale w XXI wieku czasu mam więcej i postanowiłem zagłębić się w universum bardziej poważnie. Zacząłem od filmów pełnometrażowych i bardzo je polubiłem za to, za co przede wszystkim lubię S-T. Za próbę stworzenia wszechświata przyszłości, mając do tego (w porównaniu choćby do Gwiezdnych Wojen Lucasa) niewielkie fundusze. Każdy film to inna, całkiem ciekawa historyjka poruszająca tematy egzystencjalne. Potem przyszła kolej na seriale: Seria Oryginalna, TNG, Voyager, DS9, Enterprise. Każdy inaczej rysujący głównych bohaterów (temat na długi post), ale jednocześnie w podobny sposób rysujący historie. I mimo że wiele odcinków nie wiąże się ze sobą w żaden sposób, to dobrze mi się te historyjki oglądało. Ale zdaję sobie sprawę, że Star Trek się kończy, bo po 1000 odcinków ciężko wymyśleć coś nowego, a tworzenie nowego kapitana ze swoją historią nie będzie już niczym nowym. I chyba do tej nowej serii w ogóle nie siądę.
Na szczęście to nie jest seria, tylko film. I masz rację, nie warto psuć sobie fajnych wspomnień oglądaniem czegoś takiego. Ja to w ogóle uwielbiam s/f. Filmy, seriale, książki, gry. Poza ST lubię SG1, SGA, SG Universe, The Expanse. Jedyny serial jaki mi nie podszedł to Battlestar Galactica i z nowszych - The Ark.
Hej, ogladam wlasnie 5-ty sezon Discovery i skoro Sekcja 31 to pojedynczy film, obejrzalem go w wolnej chwili. Jak dla mnie nie ma roznicy miedzy obiema produkcjami, poza ocena na filmwebie :)
Discovery na początku mnie wciągnął, ale im dalej tym gorzej. Sekcja 51 wywołuje u mnie ciary żenady, podobnie jak musicalowy odcinek ST:SNW.