Załoga statku Enterprise, po odnalezieniu Spocka, wraca na Ziemię i to nie w byle jaki sposób, bo podróżuje na klingońskim statku przy okazji cofając się w przeszłość do naszej rzeczywistości. A powodem tej wędrówki w czasie jest przedziwna sonda, która doleciawszy do Ziemi w XXIII wieku zaczyna wysysać z otoczenia całą dostępną energię, oraz powoduje parowanie oceanów, w wyniku czego już wkrótce życie na Ziemi przestanie istnieć. Głupota? I to jeszcze jaka! Tym razem w pełni zgadzam się z fanami, według których "Powrót na Ziemię" jest najgorszą z sześciu części cyklu.
Praktycznie od samego początku film zawodzi. Nie ma w nim krztyny napięcia, o zwrotach akcji nawet nie wspominając. Historia rozwija się bez odrobiny dramatyzmu, a kolejne przeszkody pojawiające się przed bohaterami pokonywane są zdecydowanie zbyt szybko i zbyt łatwo. Musimy cofnąć się w czasie? Nie ma problemu, po prostu się rozpędźmy. Zepsuł się nam napęd? Żaden kłopot, wykradniemy trochę toksycznych odpadów od wojska. Zaginął członek załogi? Z pewnością kiedyś gdzieś się znajdzie. I tak w kółko.
Scenariusz do IV części pisały albo dzieciaki z podstawówki, albo robiono to na kolanie tuż przed zdjęciami. Jest on naiwny, naciągany i o zgrozo wzbogacony o nachalne ekologiczne lekcje o wielorybach. Najgorsze jest jednak chyba przesłodzone zakończenie, tak bardzo szczęśliwe, że aż się niedobrze robi. Całe szczęście twórcy wprowadzili chociaż trochę więcej humoru do tej opowieści, przez co przynajmniej możemy się w czasie seansu pośmiać czy to z uczącego się emocji i przeklinania Spocka, czy ze scen, które pokazują różnice między załogą Enterprise, a zwykłymi ludźmi.
naciągane 5/10
Muszę przyznać, że zgadzam się z tą surową oceną w pełni. Jednak nie uważam tej części za najsłabszą z wszystkich (obejrzałem do tej pory 4 i jadę po kolei) - na tej przynajmniej się pośmiałem, klnący Spock był naprawdę zabawny (i niestandardowy), podobnie jak konfrontacja naszych bohaterów ze "średniowiecznym" otoczeniem XX w. Pomysł z wielorybami był cokolwiek lichy, ale nie tak męczący jak nędza postaci Khana, który moim zdaniem jest za mało przekonujący nawet dla przedszkolaka. Zgadzam się, że zdecydowanie za dużo tu lukru, ale koniec końców, oceniam tę część na lepiej niż 3 i znacznie lepiej niż 2 (również za swoistą niestandardowość).