Jeśli nie przywrócą poprzedniej linii czasowej w 12 filmie, to chyba ten film zostanie wyjęty z kanonu...
Star Trek przypominał mi powieści Verne'a, których przewidywał on wiele rzeczy, choćby klimatyzację, samochody, Internet, telewizję...
W Star Treku (tym najstarszym) pierwszy raz użyto nazwy czarna gwiazda (dopiero później przewidziano, opisano matematycznie, a później udowodniono istnienie czarnych dziur).
Napęd warp też najpierw był w Star Treku, dopiero w 1994 roku fizyk Miguel Alcubierre wymyślił matematyczną teorię tego napędu (ale tak jak piszesz, za dużo wymaga energii by dało się to teraz przetestować).
A kto pamięta pierwsze komunikatory? Przecież to wygląda jak dzisiejsze telefony komórkowe z klapką :D
Teleportacja też była najpierw w Star Treku, a dopiero w 2004 roku (jeśli dobrze pamiętam) przeteleportowano pierwsze cząstki elementarne.
Więcej nie pamiętam w tej chwili, ale jest jeszcze sporo innych rzeczy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Postaram się krótko. Ja=fan. Czekałem na film ze zniecierpliwieniem i...
...nie zawiodłem się. Był płytszy od poprzednich, ale co z tego? Dobrze się bawiłem. A co z nieścisłościami? W czasie filmu praktycznie ich nie dostrzegałem. Nie bedę wieszać psów na filmie. Dla mnie to ten sam Star Trek - tyle że w nowym opakowaniu. Mam nadzieję, że kolejny film, jako że nie będzie już pełnił roli "wprowadzenia", będzie lepszy.
PS. Tribbles słyszeliście? :D
Film jest dobry jaki jest, nie powinni w naukowy sposób tłumaczyć wszystkich zjawisk, litości. Może jeszcze powinni podać dokładny wzór na warp, tak żebyśmy mogli szybko podróżować? Rany julek, nie dopatrujcie się w sci-fi dokładnego, REALISTYCZNEGO i naukowego wytłumaczenia każdego zjawiska.
Hehe, ok, ale pamiętaj, że Star Trek zawsze podawał jakieś wyjaśnienia (polecam stronkę wiki memory-alpha poświęconą Star Trekowi), a poza tym chyba nic nie było niezgodne z obecną wiedzą o wszechświecie. Dlatego zagorzali fani czują się teraz zdradzeni, a jednocześnie nowi widzowie nie czują się jak na lekcji fizyki (czyli nie dało się chyba zaspokoić wszystkich naraz).
No ale nie chodzi mi o wyjaśnianie zjawisk w samym filmie, tylko o zgodność z fizyką. Ci co się na niej znają sami by znaleźli logiczne wyjaśnienia...
PS. Istnieje wzór na warp oraz dokładna matematyczna teoria, ale w dzisiejszych czasach nie da się jeszcze sprawdzić eksperymentalnie ;-)
Co do tych czarnych dziur i światów alternatywnych - Jeśli ktoś oglądał ST:TNG, tego nowszego Enterprise i kilka innych z serii ST to by wiedział że cofnięcie się w czasie, albo w przyszłość skutkowało całkowitą zmianią rzeczywistości - przykład z TNG - nazwy odcinka nie pamiętam ;P - stary Enterpise który bronił jakieś Klingońskiej kolonii przez czarną dziurę "poleciał" w przyszłość, i przez to rzeczywistość się tak zmieniła że federacja była w wojnie z Imperium Klingonów, dopiero jak ich odesłano to się naprawiło, przykład z "Enterpise" - Archer w jakiś sposób cofnął się do czasów II WŚ, tam już działali inni obcy co też się cofnęli i już historia zmieniona, gdyby nie interwencja tych służb i Archera i był Federacja nie powstała :P Zmieniono linię czasu, tym bardziej że ten film opowiada o początkach kpt. Kirka, cóż nie ma to jak polot na kase, ale cóż, odświeżyli pomysł(z powodzeniem bo pomijając te wszelkie antypatie nieźle im wyszło) ceną kanonu i z tego co ST słynęło - z głębszego przesłania....
Ów odcinej to Yesterday's Enterprise.
Był też taki odcinek w TOSie, gdzie McCoy cofnął się do lat 30. i uratował przed śmiercią Edith Keeler (grana przez Joan Collins) co w wyniku doprowadziło, że Niemcy wygrały II Wojnę Światową i podbili cały świat... świetny, ale smutny odcinek, bo by przywrócić pokojową przyszłość z Federacją, musieli dopuścić do śmierci tej niewinnej niewiasty...
,,prawdziwe czarny dziury,, takie jak Tzar pochłaniają i rozrywają całe układy słoneczne... więc o czym tu w ogóle mowa... później oczywiśćie wszystko sie na nowo łączy w innyh formach i kształtach... (coś co wpada musi i wypaść ;))
Nieścisłości? Nie no, gdzie tam, żadnych:
- odstrzelenie wiertła kiedy wierciło planetę. Stateczek spocka dał radę na końcu, zwykła strzelba jak bili się na nim dała radę uszkodzić, ale ostrzał Enterprise to już pewnie byłoby za dużo... Zwłaszcza, że jak obcy którzy mają zdecydowanie wrogie zamiary tak sobie wiercą w planecie w kierunku jej jądra, to nikomu nic złego do głowy nie przychodzi...
- okręt Romulan w czasie wiercenia musiał być w stałej pozycji względem planety. Ostrzelanie go od tyłu jak zwykle przekracza zdolności intelektualne kadetów federacji.
- Enterprise dał radę odstrzelić cały stos torped lecących w Spocka z boku, ale bali się strzelać w takie, które mogłyby lecieć w nich. Skuteczność oczywiście była 100%
- Oczywiście wcześniej statek górniczy załatwił lecące na raz okręty federacji i to tak dokładnie, jak w ogóle nie był w stanie ze statkiem starszym o te 20 lat którym taranował ojciec Kirka. No, technika poszła... do tyłu?
- Jeśli powyższe wyjaśnicie tak, że te okręty wyszły z warpa bez osłon i broni to oznacza, że flota federacji to banda niekompetentnych debili niezdolna dowodzić kutrem rybackim, co dopiero okrętem.
Opisałem w zasadzie 2 sceny? Oh, pardon, więcej nie chce mi się wyliczać. Bo jak POWSZECHNIE wiadomo, nieścisłości w filmie nie ma. Star Trek wielkim dziełem był. To mówię ja, Jarząbek.
StarTrek to jedna wielka nieścisłość. Gdyby jakakolwiek armia świata działała tak jak Federacja to przegraliby nawet z dzikusami uzbrojonymi w drągi.Ot jeden przykład:
-w każdym odcinku serialu i każdej części serii najniebezpieczniejsze zadania wykonują kapitan i najwyżsi ranga oficerowie mimo ze na pokładzie jest kilkuset innych ludzi.
Taki już jest StarTrek. I moim zdaniem wypominanie ze coś jest zrobione tak czy siak to tak jakby czepiać się, że Tolkien we Władcy zamiast wysłać Froda na grzbiecie orła aby wrzucił pierścień w czeluści, posłał go na trzy tomowa pieszą wyprawę przez Śródziemie
"odstrzelenie wiertła kiedy wierciło planetę. Stateczek spocka dał radę na końcu, zwykła strzelba jak bili się na nim dała radę uszkodzić, ale ostrzał Enterprise to już pewnie byłoby za dużo..."
Bo nie mieli innych rzeczy na głowie. Np. brak osłon, brak komunikacji i statek przewyższający technologicznie wszystko co znali. Masz rację... mogli go staranować zamiast próbować walczyć...
"Okręt Romulan w czasie wiercenia musiał być w stałej pozycji względem planety. Ostrzelanie go od tyłu jak zwykle przekracza zdolności intelektualne kadetów federacji."
Jak wyżej. Okręt Romulan swoim ostrzałem niszczył salwą osłony statków. Na pewno nie miał dział rufowych. Ale taki konstruktor jak Ty na pewno wie, że nie mieli (w końcu na filmie takowych nie pokazali)...
"Enterprise dał radę odstrzelić cały stos torped lecących w Spocka z boku, ale bali się strzelać w takie, które mogłyby lecieć w nich. Skuteczność oczywiście była 100%"
Tym bardziej, że podczas ostrzału musieli mieć opuszczone osłony. Czym innym jest walka taktyczna a czym innym manewr mający na celu natychmiastowe i ryzykowne wyeliminowanie zagrożenia.
"Oczywiście wcześniej statek górniczy załatwił lecące na raz okręty federacji i to tak dokładnie, jak w ogóle nie był w stanie ze statkiem starszym o te 20 lat którym taranował ojciec Kirka. No, technika poszła... do tyłu?"
Jak dokładnie oglądałeś film? I czy na pewno w kinie? Jak już wyżej wspomniałem. Ostrzał torpedowy ze statku Romulańskiego skutecznie penetrował osłony. Przewaga kilku wieków była miażdżąca.
Opisałeś więcej niż dwie sceny. Czepiasz się byle się czepiać. Bardzo dużo nieścisłości można także znaleźć w poprzednich odcinkach serii. Niewiele osób się takowych doszukuje, ponieważ niszczy się w ten sposób ducha filmu. A ten film MA duszę. Cokolwiek byś nie napisał, Abrams podszedł do tematu bardzo fachowo i wg mnie emocjonalnie. Aktorów dobrał dobrze (sobowtórów nie ma a klonowania na takim poziomie jeszcze nie znamy) - młodzi, odświeżeni, a jednak nawiązujący w każdym calu do swoich starszych poprzedników (np. zwróć uwagę na fantastyczny akcent Chekova, czy upierdliwość Bones'a).
Dla mnie legenda odżyła na nowo. W nowym, ulepszonym opakowaniu. Oby tak dalej Panie Abrams.
Pozdr.
"Oczywiście wcześniej statek górniczy załatwił lecące na raz okręty federacji i to tak dokładnie, jak w ogóle nie był w stanie ze statkiem starszym o te 20 lat którym taranował ojciec Kirka. No, technika poszła... do tyłu?"
>Jak dokładnie oglądałeś film? I czy na pewno w kinie? Jak już
>wyżej wspomniałem. Ostrzał torpedowy ze statku Romulańskiego
>skutecznie penetrował osłony. Przewaga kilku wieków była miażdżąca.
Wyjaśnię ci to prostymi słowy, choć obawiam się, że na próżno. Narodziny Kirka. Jeden okręt. Atakowany non stop. Taranujący wrogą jednostkę. Strzelają do niego ze wszystkiego, a on lecąc prosto zachowuje integralność na tyle, że uderzyć w Romulan.
Circa 20 lat później. 4? 5 okrętów Federacji? Wychodzących na raz? I co? Parę minut później Enterprise przylatuje a reszta okręcików jest dokładnie rozbita na kawałeczki, jak puzzle. Jeśli ty tu nie widzisz skrajnej głupoty, to ja już wiem, czemu takich nazywają 'trekkies'. Łykniecie wszystko, każdy nonsens. Byle tylko miało logo federacji. Nawet czerwono - czarną dziurę w której pod koniec do połowy tkwi wroga jednostka i jeszcze ją dobijać trzeba. Cudowne.
Przede wszystkim: nie jestem "trekkies", "trekkerem" ani żadnym innym fanatykiem.
Po drugie:
"Narodziny Kirka. Jeden okręt. Atakowany non stop. Taranujący wrogą jednostkę. Strzelają do niego ze wszystkiego, a on lecąc prosto zachowuje integralność na tyle, że uderzyć w Romulan.
Circa 20 lat później. 4? 5 okrętów Federacji? Wychodzących na raz? I co? Parę minut później Enterprise przylatuje a reszta okręcików jest dokładnie rozbita na kawałeczki, jak puzzle."
TO JEST KURWA FILM I TEGO WYMAGAŁ SCENARIUSZ I HISTORIA. Jeżeli tak założył scenarzysta, to nie będę się głowił dlaczego tak a nie inaczej się stało. Wybrałem się na film z sentymentu, a poza staram się nie być osobą rozkładającą film na czynniki pierwsze. Możliwe, że po kilku latach wrócę do tytułu i stwierdzę "głupoty scenariusza". Ale jeszcze nie teraz.
Po trzecie: "Łykniecie wszystko, każdy nonsens. Byle tylko miało logo federacji. Nawet czerwono - czarną dziurę w której pod koniec do połowy tkwi wroga jednostka i jeszcze ją dobijać trzeba. Cudowne."
Chcesz reality szoł? wystrzel się z katapulty, poszukaj Romulan i walcz... będziesz miał reality szoł.
Star Treki zawsze charakteryzowały się niezniszczalnością statków strategicznych dla fabuły filmu/odcinku/serii.
I nie. Nie widzę tu skrajnej głupoty. Widzę człowieczka, który uważa, że lepiej napisałby scenariusz filmu Sci.-fi. Tylko szkoda, że tego nigdy nie zrobiłeś.
Pozdrawiam i życzę większej elastyczności.
Wiesz... tłumaczenie wszystkiego (zwłaszcza nieścisłości w filmie) tym, że taki jest scenariusz, że tego wymagał i łykanie tego wszystkiego bez zastanowienia jest właśnie tym, co denerwuje niektórych ludzi. Trekkerzy/fanatycy, czy jak tam ich zwał, jednak doszukują się takich buraków także w nowym filmie. Ludzie lubią rozkładać na czynniki pierwsze, niektórych nauczył tego właśnie Star Trek :) i gwarantuję, że nie wszyscy łykają wszystko z logiem federacji.
Z niezniszczalnością statków się nie zgodzę. Przyznaję rację, że w serialach żaden Enterprise nie został zniszczony (chyba, że były zabawy z czasem), ale w filmach - tak. Do tego Defiant też został zniszczony i to w serialu.
Hehe.
Ty mnie nie przekonasz, Ja nie przekonam Ciebie. I tak musi pozostać. Musimy się z tym pogodzić. Ale dzięki za dyskusję - możemy dalej ją prowadzić :).
Jedyny Enterprise jaki uległ całkowitej zagładzie był tym z trzeciej części starych epizodów (W poszukiwaniu SPock'a). W siódemce były właśnie takie "zabawy z czasem" i suma sumarum wyszedł na tarczy.
Pozdr.
Fakt, całkowita zagłada nie jest częsta w ST.
W sumie Enterprise-C też był zniszczony, choć nie było to pokazane bezpośrednio w odcinku (Yesterday Enterprise, TNG).
Pozdrawiam :)
Blisko :) 2387 (choć nie wiem czy to jeszcze/już należy do kanonu)
http://memory-alpha.org/en/wiki/Star_Trek:_Countdown
http://memory-beta.wikia.com/wiki/Star_Trek:_Countdown
Ten komiks to wprowadzenie do najnowszego filmu, bo opowiada historię, w którą zamieszany jest oczywiście Nero, Spock i inni... ale może wkleję oryginalny opis:
"The countdown to the motion picture event of 2009 begins here, in the exclusive comics prequel to the upcoming blockbuster Star Trek! J.J. Abrams, Roberto Orci, and Alex Kurtzman present the origin of Nero, the mysterious Romulan who will ultimately threaten the survival of the entire universe. Don't miss this first chapter in the story that brings Star Trek back to the big screen!"
ja widziałam już film dwa razy i być może wybiorę się trzeci raz, bo w porównaniu z innymi dostępnymi filmami, ten warto obejrzeć
niestety, to co boli, to rozwalenie linii czasowej - po prostu briliajn i całkowite pójście na łatwiznę
no ale to Abrams, a on słynie z całkiem niezłych pomysłów, gorzej, że nie potrafi wszystkiego sklecić w sensowną całość
po pierwszej spektakularnej scenie akcja już się nie wznosi na wyższy poziom
Ryder i Bana - równie dobrze manekiny mogły by tam być
no i przerost formy nad treścią
aktorzy spisali się świetnie, ale cała historia i efektowność
to nie Star Trek tylko zwykły sf z zabijaką, który odnajduje swoje powołanie - no plis
mam nadzieję, że wersja reżyserska będzie lepsza, bo mi w filmie brakowało 30 minut :/
wystarczyłoby wyciąć kilkanaście minut efektów, na których się wynudziłam, i wstawić jakieś sensowne dialogi :)
brakowało mi np. tego, żeby Kirk powiedział Spockowi o "czerwonej materii", a ten odpowiedział coś w stylu, że jeszcze nikt nie udowodnił jej istnienia. po czym Kirk mówi bardzo dobitnie "Jeszcze" i wtedy Bones wyskakuje z tekstem "on jest z przyszłości?!"
nie pamiętam jak ta scena była dokładnie rozegrana, ale wolałabym bardziej trekową, a mniej rozkrzyczaną jej wersję
ano ano
przy całej mojej sympatii do Zacharyego Quinto jakoś nie widziałam w nim logicznego Volkanina :>
był cholernie nielogiczny i emocjonalny
a jak już się czepiać:
podłożone dźwięki walk na pięści - czy tylko ja tak miałam czy rzeczywiście zamiast rąk chłopaki okładali się workami z żelaznymi podkowami? bo po tych odgłosach sądzę, że jedne cios by wystarczył aby wyrwać żuchwę oO
"przy całej mojej sympatii do Zacharyego Quinto jakoś nie widziałam w nim logicznego Volkanina :> był cholernie nielogiczny i emocjonalny "
Ale, ale.
Spock, którego znamy nie jest nieokrzesanym młodzikiem tylko świadomym swojej natury mieszańcem. Wykorzystuje obie połowy swojego "człowieczeństwa". Tutaj masz po prostu młodego, dojrzewającego człowieka nie do końca radzącego sobie z emocjami. Rozdartego pomiędzy tym co ludzkie a tym co Vulkańskie.
Takie moje zdanie.
fakt, poza tym - nie przeszedł tego Volkańskiego rytuału dzięki któremu pozbyłby się emocji, więc wybaczam ;)
Nie przeszedł też go po w filmie Star Trek: The Motion Picture. Więc nigdy nie był pozbawiony emocji.
Pozdr.
Fakt, brakowało tu tych pseudonaukowych pogaduszek. Ale myślę ze było to działanie celowe. Właśnie przez te zakrzywienia kontinuum, fazery, kompensatory grawitonowe itp seria zaczęła być traktowana jak strawa dla oderwanych od rzeczywistości świrów co cobie doklejają spiczaste uszy i przystrzygają brwi po skosie.
I chyba z takim postrzeganiem serii chcieli zerwać twórcy tej części.
Ale to niemal sugestia, że nie powinno się tworzyć seriali/filmów dla specyficznych grup ludzi (w tym przypadki, np. dla maniaków fizyki i SF, bez przesady z tym "strzyżeniem uszu", takich maniaków nie ma wielu :P) tylko zawsze dla ogółu, tak żeby każdemu to podpasowało. No tyle, że jak się zrobi film dla ogółu, to się więcej zarobi... i chyba głównie o to chodzi w dzisiejszych czasach producentom (i nie tylko im).
Rozbraja mnie niekonsekwencja niektórych z was. Spieracie się o to czy można wylecieć z czarnej dziury w filmie w którym statki poruszają się z prędkością przekraczająca prędkość światła,ludzie teleportują się i ogólnie łamane są niemal wszelkie znane nam prawa fizyki. To jest film, a nie dokument na Discovery.
Mi podobał się bardzo. Tchnął nowe życie w nieco zapomnianą serie. Nie jestem maniakiem ST ale fanem owszem, i ubawiłem się przednio. Nie był to obraz wielki czy przełomowy. Ale dał mi to czego zawsze oczekiwałem od StarTreka - kupę zabawy.
Wiesz, słaba wiedza o serialu (i/lub fizyce) powoduje, że rzeczywiście można myśleć, że łamane są prawa fizyki, ale gwarantuję, że tak nie jest. To nie statki, ale sama przestrzeń porusza się szybciej od światła (gdzieś w tym wątku zamieściłem odnośnik do Wikipedii, gdzie ta teoria jest wyjaśniona), a sama teleportacja (tyle, że na razie cząstek, a nie ludzi) to też już fakt (tylko, że wykonanie trochę inne) :)
Może dlatego ten serial tak się podoba "świrom" takim jak ja ;)
Pozdrawiam :)
nowe continuum jest ok. Abrams robi wspaniałą robotę, znacznie lepsze to (w zasadzie nie podlega porównaniu) niż debilne powielanie kiepskich produkcji typu pokolenia albo nemezis.
Tyle, że to wygląda jakby sporo wątków zaczerpnął z Gwiezdnych Wojen (co akurat mnie nie dziwi, bo Abrams jest ich fanem).
,,prawdziwe czarny dziury,, takie jak Tzar pochłaniają i rozrywają całe układy słoneczne... więc o czym tu w ogóle mowa... później oczywiśćie wszystko sie na nowo łączy w innyh formach i kształtach... (coś co wpada musi i wypaść ;))
jak już coś wpada do czarnej dziury to tam zostaje na wieki wieków amen, dopóki czarna dziura nie wyparuje
a oni tu zrobili tunel jak w Gwiezdnych Wrotach
w kosmosie nic nie wyparowuje ;) po prostu ulega zmianie , z takiej ,,czarnej,, może powstać nowa galaktyka(miliony ukladow slonecznych)... kosmos cały czas tylko rośnie i rozszerza się...
Wyparowuje = promieniuje (w wypadku czarnych dziur), chodzi o promieniowanie Hawkinga
paruje paruje - oglądaj discovery ;)
i jak paliwo jej się skończy następuje duże bum i ewentualnie z tego może coś powstać
widze, że oglądało się podróż na kraniec wszechświata ;) swoją drogą zajebisty dokument, pokazuje jak mali jesteśmy, a w zasadzie to nas nie ma...
,,w jednej tylko galaktyce(ktorych sa setki milionow) tyle planet ile jest wszystkich ziarenek piasku na całej ziemi,,
nie wiem, po angielskiemu było :>
co nie zmienia faktu, że black hole to nie worm hole - ew tam w środku może coś istnieć - who knows?
ja tam oceniłam wysoko ten film, bo na 8 i oby wersja reżyserska była lepsza, lub przynajmniej pozostawiła takie samo wrażenie
chciałam to podsumować jednym słowem, ale filmweb mówi, ze za krótko. no to teraz mówię:
AMEN
dzięki za info - gdybym to pisała w dzień, a nie o północy, to może by mi to przyszło do głowy :)
Jak dla mnie posunięcie Abramsa ze stworzeniem alternatywnej historii,było iście genialne...dzięki temu za jednym zamachem wyrugował wszelkie możliwe buraki,czy wręcz BURACZYSKA które na pewno by się pojawiły....lepiej stworzyć nowy kanon niż niszczyć stary...oczywiśącie malkontenci ,zbieracze buraków będą niepocieszeni :)))
Ta akurat! a gdyby Abrams tego nie zrobił byłby wyzywany od niszczenia/nie-szanowania kanonu i byłoby jeszcze gorzej!.Jego rozwiązanie było akurat jak najbardziej proste i praktyczne a przytym otwierające całkiem nowe i ciekawe możliwości co do przyszłych filmów,wkońcu cholera wie ile ten Nero namieszał bawiąc się w "Powrót do przyszłości" :))) zresztą obczaj sobie ENT i ile tam problemów wynikało z nieumiejętnego obchodzenia się z kanonem.
dla mnie nadal, to jest pójście na łatwiznę bez względu na to czy film jest dobry czy nie
po prostu z braku laku i możliwości chłopaki poszli po najlżejszej linii oporu i se wykombinowali skakanie w czasie - efektowne i przystępne dla dzisiejszego mało wymagającego widza
Normalnie jaja jak arbuzy...to co dla mnie jest zaletą dla ciebie jest wadą>>>>> teoria względności:)
btw."po najlżejszej linii oporu" nie sądzę,wkońcu jakby nie było musieli zmierzyć się z legendą,za to najmniejszy opór by mieli gdyby akcja toczyła się powiedzmy 100 lat po Picardzie...
ogladalem troche czesci tego i seriali jak bylem mlodszy i w ogole nie zauwazylem ze tam byla jakas linia czyasowa czy ciaglosc wydarzen, za bardzo wszystko pomieszane, a prawa nauki i jakies zasady to chyba w rzadnym filmie nie widzialem, mogli sobie zrobic wszystko i uzasadnic to jakims bezsensownym belkotem technicznym, w zaleznosci od odcinak umieli to albo nie, w tym serialu to w tym tamto
Obejrzałem drugi raz film i stwierdzam że Abrams zaprzeczył poprzednie części ST ;/ Początkowo kierowałem się recenzją
"Czyni to w sposób zdecydowany, prosty, a zarazem całkowicie akceptowalny przez fanów starego "Star Treka". Wystarczyła jedna czarna dziura i teoria alternatywnych czasoprzestrzeni, byśmy zapomnieli o tym, co na temat uniwersum Star Treka wiemy, jednocześnie wcale tego nie negując."
Ale potem dokonałem analizy. Przecież ten Nero przybył z przyszłości. Przybywając zmienił całą historię ST, zaprzeczając reszcie universum. I teraz mamy romans Uhury z Spockiem, zniszczony Volcan i itp. Owszem absurdy są, ale to w każdym film s-f takowe występują i bez nich film nie miałby uroku ;)
Jakoś ja nie zapomniałem o poprzednim universum i dla kontrastu obejrzałem wczoraj Nemesis i stwierdzam że on mi bardziej zapadł w pamięci niż ten nowy ST. Tak samo jak poprzednie film ST ( te z Shatnerem i Nimoyem )
ST XI nie mogę zaprzeczyć że wyszedł w miarę porządnie i wpadł mi do gustu, ale nadal brakuje mu do poprzednich części, a co gorsze powstał wysyp młodziaków, którzy stwierdzili że po obejrzeniu ST XI wiedzą wszystko o ST ....
fakt, supernova niszcząca Romulusa to tak nie teges, bo bodajże ST X dzieje się na tej planecie więc jakim cudem??
namieszali i to zdrowo
jak dla mnie zniszczyli serie którą znam
schematy działań
z jednej strony to dobrze bo idzie ku nowemu
ale z drugiej ten nowy schemat staje sie nadwyraz podobny do wszystkiego co obecnie jest w kinach (jeżeli chodzi o sposób realizacji
dużo wybuchów niesamowitych wydarzeń i wszystko staje sie dość przewidywalne )
szkoda że jest tak mały nacisk na działania w obrębie mostka jak rozkazy i manewry
w sumie wszystko to juz było
niezbyt rozbudowana forma dialogów które czasami w serii robiły sie nawet przydługie ale tylko nieznacznie budując znany klimat wszystkich filmów
w sumie
efekty wow ale co teraz nie potrafią grafcy zrobić
historia jest ok
logika układanki troche kuleje ale i to da sie przeżyc
i niestyty za dużo tęz oczekiwałem
to juz nie kultowy film a produkt marketnigowy
bardzo dobry ale jednak produkt