Po pierwszym odcinku wersji telewizyjnej stwierdzam co następuje:

1. Czy w tym kraju znienacka zabrakło aktorów? Pół obsady "Wiedźmina" i trzy czwarte "Ogniem i mieczem" tam się kręci, innych aktorów wybiła nagła dżuma, czy cuś?

2. Na milość boską, dlaczego Piastun w jednej z pierwszych scen zasuwa pod buńczukiem? Taż buńczuk jest tatarski, Słowianie w IX wieku takiego wynalazku nie znali!

3. Smerda się mnie podoba, cieszę się niezmiernie widząc na ekranie pana Filipskiego (Wisz), którego kocham namiętnie od czasów Wachmistrza Soroki, świetnie też wypadła Małgorzata Foremniak, wreszcie nie w cukierkowej roli. No i Jaruha jest fajna. Za to Bohdan Stupka, Michal Żebrowski i Daniel Olbrychski zdecydowanie nie wspięli się na szczyty aktorskiego kunsztu. Bardzo zdecydowanie się nie wspięli.

4. Muzyka. Muzyka jest irytująca. Zamiast subtelnie podkreślać, nachalnie się wylewa i zagłusza, tudzież drażni. Niedobra ona.

5. Taka fajna książka była, a tak zmasakrowali. Po co zrobiono supermana z Ziemowita? I przez to Piastowie się rozmnożyli gwałtownie. Ziemowit bowiem przedstawia sie jako syn Piasta, a jednym z bohaterów jest Piastun grany przez Olbrychskiego, nie będący ojcem Ziemka. Zamęt i lament, jak babcię kocham. Nie prościej byłoby Domana zostawić? I taki foajny motyw z postrzyżynami Ziemowita poszedł sie kochać...