Powiem tak: oglądałam pierwszą część Step Up- nie zachwyciła mnie. Druga (już z Sevanim) już przeszyła mnie dreszczykiem. Trzecia- z Martinem i Fakundem Lombard zapadła w mej pamięci na długo, bo była genialna... I to był szczyt całej sagi. Czwarta część- Revolution- owszem, była świetna, fajnie wymyślono scenariusz, ale już to nie było to samo, co część trzecia. No i wreszcie All In... Co to jest, ja się pytam? Takie jałowe, bez smaku, nie tak wyobrażałam sobie zwieńczenie Step Up. Jedynie Moose i bracia Santiago- jak dla mnie- ratowali sytuację, ale ja od zawsze ich lubiłam :) Jednakże noty większej, niż 3, dać nie mogłam, bo większa byłaby wręcz obrazą dla poprzednich części.