film jest słabiutki.jeden z tych hollywodzkich produkcji dla nastolatków.oczywiście z happy endem.żeby nie było jednak tak wesolo i radośnie wbudowany został głupawo dramat zwiazany ze smiercią młodocianego czarnego przestępcy.jak dla mnie jeden z lepiej przewidywalnych filmów jakie zdarzyło mi się oglądać.kolejne dowód na to że amyrykańskie nastolatki skazane są po prostu na sukces.zaliczylbym film do gatunku komedia.usmialem sie z dziewczyny ktora zaciagnela mnie na ten "ambitny" film.
Masz rację.Niestety musze wyznać że kiedy go zabili ucieszyłam się wreszcie coś się dzieje. W kinie wyrwało mi się głośne "O,ale super!" Ludzie spojzeli na mnie jak na bin ladena, sadama, hitlera oraz członka Ku Klux Klanu w jednym:-))
Ale prawda jest taka że tańczyli ładnie a nie grali wogóle. Ona była jak jakaś kukła a on jak muflon(sory za prostackie porównania no ale wydały mi sie trafne). Najlepsza w zasadzie była muzyka. Amen.