Tym razem Quay'owie przesadzili. Po ich pierwszym pełnometrażowym filmie "Instytut Benjamenta" byłem zauroczony alternatywnym, pełnym magii i niedopowiedzeń światem jaki potrafią stworzyć dla widza, niezłe są tez animacje krótkometrażowe. Z tym większym zapałem i podekscytowaniem podchodziłem do STZ i...........cios dla widza. Film jest przesycony zbyt dużą ilością środków przez co ciężkostrawny. Sam pomysł i fabuła jest niezła, ale mogło to sie odbyc na zasadzie "jakość, a nie ilość", po 20/30 minutach obraz zaczyna męczyć, a symbolika i niedopowiedzenia stają się jakąś chorą wizją....szkoda....tylko 4 :(((((