Tym razem Rossellini mnie zawiódł. Oczywiście, jak przystało na takiego twórcę, tylko częściowo, bo nadal jest to godzien polecenia film. Lecz zupełnie nie wiedziałem w którą stronę chce pójść twórca i w konsekwencji zostawił nas z niczym.
Znakomita Ingrid Bergman w żaden sposób nie wynagradza naiwności tej historii, oraz powierzchowności problematyki jaką dotyka twórca. Konflikt interesów Kariny i jej męża został przedstawiony za pomocą jałowych kłótni, kilku łez i szarpaniny. Hermetyzm małomiasteczkowej społeczności naszkicowano na podstawie jasnych podziałów na "skromnych" i "nieskromnych". Ksiądz który stara się być łącznikiem wszystkich mieszkańców szybko znika z ekranu. A my zastanawiamy się czemu tak wiele interesujących sporów, które stworzył scenariusz potraktowano po macoszemu. Żaden bowiem nie doczekał się finału, dyskusji, a jedynie zaznaczono że takowe istnieją.
Pod względem formy "Stromboli" sprawdza się znakomicie. Muzyka podczas finałowej sceny jest przepiękna. Pojedyncze sekwencje (m. in. połów ryb) także prezentują się nieźle. Nic to nie daje gdy nagle zastaje nas napis "Fine" i zostajemy z pytaniami, na które powinna zostać chociaż zasugerowana odpowiedź....