Liczyłem na kawał dobrego kina, zwłaszcza, że ktoś mi polecił ten film i ma ocenę 8,0. Niestety film rozczarowuje.
Przede wszystkim wszyscy mówią po angielsku. Niby taka pierdołka, ale jednak solidnie razi. Dodatkowo wszyscy mówią z takim dziwnym akcentem przez co wiele dialogów sprawia wrażenie wymuszonych, czytanych z kartki.
Efekty są żałosne. Cywile potykają się i przewracają na gest kogoś zza kamery, pocisk wyjęty z ciała wygląda jak nowy, najlepsze jednak jest długie, dumne ujęcie na 10 centymetrowy placek krwi który został po dziewczynie trafionej w głowę.
Brak jakiegokolwiek pokazania upływu czasu, z filmu nie można się dowiedzieć czy wojna trwała miesiąc, rok czy 10 lat.
Jednostronność, po raz enty ci źli bezduszni Serbowie niszczą, gwałcą i zabijają bez żadnego powodu, a cała reszta tylko dzielnie stawia opór tej swawoli...
Brak też takiej magii kina, nikomu nie kibicowałem, nikomu nie współczułem, nikogo nie żałowałem, ciężko utożsamić się z kimkolwiek bo wszyscy są tacy nijacy.
Z rzeczy które mi się spodobały:
Pomysł postawienia przyjaciół-sportowców na różne barykady.
Scena na poczcie, taka absurdalnie abstrakcyjna gonitwa za codzienną rutyną.
I w sumie to tyle.