Pamiętamy dobrze niedawny powrót Arnold
Schwarzeneggera na ekrany. Jego "End Of Days" miało
być mroczną opowieścią o prastarych przepowiedniach,
szatanie i końcu świata u progu nowego millennium.
Niestety tylko "miało być", Arnold jak zwykle
"nie zawiodł" swoich fanów i znowu okazał się
superbohaterem, który samotnie ratuje świat. W "End Of
Days" kilka razy przewinął się motyw Stygmatów
- ludzi doznających takich samych ran jak Jezus Chrystus w dniu
ukrzyżowania.. Co do tego filmu specjlanych
zastrzeżeń przy wprowadzaniu go do dystrybucji nikt nie
miał. Inaczej jest jednak z filmem "Stigmata".
"Stigmata" na nasze nieszczęście nie jest
filmem tak głupim i naiwnym jak "End Of Days".
Niewiele jest tutaj tak atrakcyjnych dzisiaj scen akcji, duzo
więcej natomiast polemiki ze starymi jak świat mitami
dotyczącymi Vatykanu jak i całej instytucji kościoła
katolickiego. I tutaj właśnie pojawia się problem -
autorzy zdołali stworzyć film na tyle interesujący i
przekonywujący, że Kościoł w Polsce poczuł
się zagrożony. Z jednej strony wcale się temu nie dziwie,
przecież napewno znaleźliby się ludzie którzy pod
wpływem filmu zaczęliby się zastanawiać, a
zastanawiający się wierny to już nic dobrego, a jakby sie
zaczął zastanawiać czy wrzucić 5 zł na "tace" w
następną niedziele ?
Z drugiej jednak strony Kościół nie bacząc na
od wieków głoszone przez siebie hasło "wolnej woli"
postanowił tym razem wybrać za nas. I za tych
wierzących i za tych niewierzących. Ot, tak to
właśnie dostojnicy kościoła ufają swoim wiernym i
wierzą w ich niezbitą i niezachwianą wiarę.
Film jest na tyle kontrowersyjny, że swojej premiery w
Polsce nie ma i nie będzie miał. Widać tu wyraźnie
wpływ kościoła w naszym kraju na wszystkie dziedziny życia.
Czasy PRL-u odeszły w zapomnienie, ale cenzura nie, zmienił
się tylko jej kolor z czerwonego na czarny...
Test ten był pisany w zeszłym roku kiedy to nie było żadnych oznak iż film ten będzie wprowadzony do polskich kin.