Film ciekawy i nudny jednocześnie. Zasiadałem do niego z oczekiwaniem ciekawych rozważań i się nie zawiodłem, ale konkluzja była banalna i poczułem niedosyt.
W tym filmie o to właśnie chodzi - o rozważania, o dialog, o sprzeczne argumenty, ale jeśli ktoś spodziewa się jakiejś ostatecznego wniosku, to tutaj go nie znajdzie, bo tak to już w świecie bywa.
Nie chodzi o upór, nie chodzi o brak zrozumienia, ale o dualizm, który nigdy nie stanie się jednością. Czarne i białe, dobro i zło, dzień i noc, wschód i zachód słońca. Rozmowa bohaterów filmu taka właśnie była. Nikt nie wygrał, nikt nie przegrał. Starzy bracia, którzy spotykają się przypadkiem, krążąc po świecie, by sprawdzić siebie raz jeszcze. Ostatecznie jednak, dialog dobiega końca, brak wniosków i prostego, jednoznacznego rozwiązania. Albo stoisz po jednej stronie, albo stoisz po drugiej, ale to, że jesteś po którejś z nich nie oznacza, że powinieneś przejść na tę drugą. Nie ma półśrodków, nie ma finalnej odpowiedzi.
Dlatego film zapowiadał się bardzo ciekawie i choć tej "prawdy" smakujemy na końcu, to jest to dla mnie film w którym próżno szukać ostatecznej prawdy, rozwiązania i oczywistego zakończenia. Kino tylko dla wytrwałych.