3 za 3 moich ulubionych aktorów. Ale film to dno. nie spodziewałam się tego po Johnnym Deppie, Alanie Rickmanie i Helenie Bonham Carter! Ogromny zawód.
Nie spodziewałaś się tego jak wspaniale zagrali (szczególnie Johnny) w tym filmie 3 Twoich ulubionych aktorów?
Za film który Ci się nie podobał możesz krytykować ewentualnie reżysera czyli Tima Burtona... którego styl Ci się nie koniecznie może nie podobać... przemyśl jeszcze raz to co napisałaś..
a moim zdaniem film jest genialny... z prostej historii Tim Burton zrobił świetny film... w niesamowitym klimacie... z ganialnymi rolami... co prawda nie przepadam za musicalami ale Sweeney moim zdaniem jest majstersztykiem
Akurat Tima Burtona lubię i to bardzo. Dlatego byłam tak zaskoczona moim rozczarowaniem. Nie wiem co ludzie widzą w tym filmie
co widzą? emm... bardzo dobrą grę aktorską... świetną charakteryzację, scenografię (za co oczywiście prawidłowo przyznany Oscar)... muzykę... niebanalne zakończenie... niesamowity klimat w stylu Burtona właśnie (więc jeśli go lubisz raczej powinien Ci się podobać ten film... nie mówię już o zachwycaniu się nim ale 3/10 to jest zdecydowanie za niska nota jak na lubienie Tima Burtona "i to bardzo") co powoduje nie tylko Twoje ale i moje duże zaskoczenie...
więc albo jesteś 17/18-letnią dziewczyną i udajesz/wmawiasz sobie że już go lubisz albo oglądałaś tylko Edwarda i gnijącą pannę młodą...
ps. nie ma tutaj z mojej strony krzty złośliwości
To, że nie wystawiłam oceny przy jakimś jego filmie nie znaczy, że go nie oglądałam. Ale już naprawiłam swój błąd. Oceniłam tylko te które dobrze pamiętałam bo niektórych tak dawno nie widziałam, że wyleciały mi kompletnie z głowy
PS. Widziałam ANDRe2309 , że Twoja ocena dla tego filmu to 10. O gustach się nie dyskutuje dlatego chyba zakończę tą wymianę zdań. Ani Ty, ani ja nie zmienimy swojej pozycji względem Demonicznego Golibrody.
jasne że dałem 10 :) co tłumaczy moje zdziwienie dla Twojej oceny
moim zdaniem to arcydzieło gatunku... jak na razie lepszego musicalu nie oglądałem...
"To, że nie wystawiłam oceny przy jakimś jego filmie nie znaczy, że go nie oglądałam"
dlatego napisałem albo albo... nie napisałem wprost że nie oglądałaś nic więcej... to by było głupie..
"więc albo jesteś 17/18-letnią dziewczyną i udajesz/wmawiasz sobie że już go lubisz albo oglądałaś tylko Edwarda i gnijącą pannę młodą"
"O gustach się nie dyskutuje"
tak się tylko mówi... ale zawsze dyskutujemy o gustach... choćby w trakcie poznawania kogoś...
"dlatego chyba zakończę tą wymianę zdań"
jak chcesz... mi się bardzo dobrze rozmawia... :)
patrząc na to co dodatkowo oceniłaś i jak oceniłaś... to fakt wydaje mi się że bardziej by Ci się spodobała Alicja w krainie czarów Burtona niż Sweeney Todd...
z czego wnioskuje że Sweeney nie podobał Ci się z powodu dużej ilości "krwi" w filmie...
Chyba trafiłeś w sedno. Rzeczywiście nie przepadam za 'laniem keczupu'. U Burtona podoba mi się jego fantazja i niepowtarzalny styl.
Oglądałam dużo innych musicali i dlatego byłam też rozczarowana piosenkami. Praktycznie w kółko powtarzały się tylko 2 i żadna nie wpadła mi specjalnie w ucho.
A z wiekiem prawie trafiłeś :)
szczerze mówiąc słowo "krwi" także powinienem wziąć w cudzysłów bo moim zdaniem wcale jej tak dużo tam nie było... nie twierdze też że było jakoś zajebiście zrobiona lecz pasowała do filmu... dlatego nie narzekam na nią...
ps. też nie lubię zbędnego przelewania krwi w filmach..
Według mnie początek był całkiem niezły. Ale potem jak zaczęli powtarzać piosenki i cała historia się jakby rozlazła to stwierdziłam, że ten film to katastrofa. Nie rozumiem jak można było zepsuć taki wstęp.
I w końcu wyszło takie właściwie nie-wiadomo-co. Ani to porządny musical ani horror ani romans.
To mi się nie podobało.
a mi się to właśnie podobało... że nie był taki stereotypowy... jak już coś z romansu to już musi to być romans, jak już leje się krew to już trzeba film utrzymać w kwestii horroru... itd itd... w ten sposób film nie jest zaskakujący można przewidzieć prawie każdą ważną scenę... Burton zrobił coś innego...
musicale srednio lubie dlatego tez podobalo mi sie to że nie byl to typowy musical... a piosenki... czy to wazne jakie piosenki sa w filmie? wazne aby pasowaly do filmu... to nie byl high scool musical ze będą śpiewali komerchę żeby ludzi przyciągnąć... piosenki były w odpowiednim klimacie i pasowaly muzyką i tekstem co jest najważniejsze...
horror to też raczej nie był... bo straszyć to On raczej nie straszył... bardziej bym powiedział że thriller... ale to tylko moje zdanie...
A ja jestem może staromodna ale lubię jak musical jest musicalem a romans romansem (nienawidzę horrorów).
Więc wolę "Chicago" i "Notebook". :)
A co to ma do rzeczy ile mam lat? wiek to tylko głupia liczba a liczba jest po prostu niewiele znaczącym znaczkiem :P
liczba nie ale czas jaki spędziliśmy na tym wielkim świecie często znaczy bardzo dużo... (a do pewnego wieku ma On wpływ na to jakie filmy lubimy) a skoro nie chcesz powiedzieć to najprawdopodobniej masz mniej niż 16...
O masz ci los! Kolejny nawiedzony co po jednej wypowiedzi swojego rozmówcy będzie zgadywać ile ma on lat. To nie wiesz, że człowiek ma tyle lat na ile się czuje? ;)
Zgadzam się z Lady_of_Shalott, że film jest kiepski. Moim zdaniem Burton w ogóle się nie sprawdził w konwencji musicalowej. Ten musical nakręcono w starym stylu, gdzie najlepiej twórcy wywaliliby wszystkie kwestie mówione. Do tego ciągle pojawiają się te same muzyczne motywy. A na dokładkę mamy piskliwy śpiew Heleny Bonham Carter.
Niestety przy tym wszystkim blednie dobra charakteryzacja i "burtonowska" scenografia.
"O masz ci los! Kolejny nawiedzony co po jednej wypowiedzi swojego rozmówcy będzie zgadywać ile ma on lat.ę"
"ps. nie, nie zgaduję" i to było po 7 wiadomościach... :)
"To nie wiesz, że człowiek ma tyle lat na ile się czuje?"
bla bla bla... tak tak, tak się mówi... ale proszę mi nie mydlić oczu takimi regułkami :P
"piskliwy śpiew Heleny Bonham Carter."
piskliwy? yyy... ok... jeśli tak uważasz...
Używanie czyjegoś wieku jako argumentu w dyskusji świadczy o braku argumentów na poparcie swojej tezy. To po pierwsze. Mnie również film się nie podobał, bardzo, bardzo nie podobał - to po drugie. Z trudem wytrwałem do końca. I napiszę dlaczego: konwencja musicalowa obniża w moim odczuciu "demoniczność" głównego bohatera. Liczne (i z czasem bardzo uciążliwe) partie śpiewane przechylały szalę klimatu filmu na stronę groteski. Można dyskutować czy był to zabieg zamierzony, czy nie - być może tak właśnie miało być, natomiast kompletnie mnie zniechęcił do całości. 3/4 czasu Depp snuje się tak po tym swoim małym zakładziku, co chwila podchodzi do okna i śpiewając spogląda w dal... Za piątym najazdem na jego twarz i zamyślone oczy chciało mi się zniszczyć monitor. Choć nie robię tego często, przeczytałem recenzje nim obejrzałem ten film. Recenzje niepochlebne. Ponieważ jednak wiele razy przekonałem się, że negatywne opinie krytyków nie mają faktycznego pokrycia z filmem, postanowiłem je zweryfikować. Cóż, tym razem recenzenci w większości mieli rację: gdyby usunąć musical, byłby to niezły, może nawet więcej niż niezły film.
Jak wspomniałem wcześniej nie przepadam za musicalami... ale mimo że ten film był właśnie musicalem jak widać po ocenie itd bardzo mi się podobał... czy byłby lepszy gdyby nie był musicalem? hmm.. być może aczkolwiek nie lubię tak gdybać... musiałbym w takim przypadku obniżyć swoją ocenę...
mi kwestie śpiewane wcale nie nie obniżały jego demoniczności a wręcz przeciwnie nadawały pewnego charakteru (którego nie wiem jak opisać... pewnie z powodu niezbyt bogatego słownika j.polskiego) ale to już kwestia gustu wydaje mi się...
trzecia sprawa... nie używam wieku jako argumentu... nigdzie nie napisałem coś w stylu: "masz tyle i tyle lat to dlatego Ci się nie podobał", "ten film nie jest dla dzieci w Twoim wieku i dlatego Ci się nie podobał"
jak można łatwo zauważy, chciałem się tylko upewnić czy mam racje co do wieku...
po co mi to było? to już jest bez znaczenia...
a tak po za tym to bardzo mi się podobała Twoja wypowiedź....
i cieszy mnie że ktoś się wdał ze mną w dyskusję bez tekstów typu "film jest beznadziejny bo gra tam Depp 1/10".. szczególnie że macie całkowicie odmienne zdanie... które szanuję oczywiście..
A jak dla mnie film jest rewelacyjny. :) Także nie przepadam za musicalami, ponieważ z reguły mnie nudzą, i są zbyt schematyczne. Ale Sweeney Todd, jest zuuuuuupełnie inny.
Po pierwsze Rewelacyjny duet aktorski Johnny Depp i Helena Bonham Carter..Idealne zgranie i chyba bardziej pasującej do siebie pary aktorskiej nie da się znaleźć .:) No i Rickman, który tez dawał radę :) Wydaje mi się, że argument iż komus przeszkadzał "piskliwy smiech Heleny" jest kompletnie wymuszony i w sumie bez sensu...
Po drugie..Rewelacyjna scenografia i kostiumy, wszytsko w iście "burtonowskim" stylu..Świetny zabieg z charakteryzacją twarzy na biało..i zauważyć można, że postacie nawet chodziły sztywno i poruszały się lekko nienaturalnie.. Do tego tło Zniszczonego i mrocznego Londynu...I rewelacyjna krew xD Tak rewelacyjna! Nie przepadam za lamiem krwi w filmach akcji czy horrorach..ale tu, krew była tak sztuczna, że to az od razu rzucało się w oczy..Moge się załozyć, ze był to zabieg celowy...nadał całej akcjii niesamowicie groteskowy klimat.. A stąd już blisko do kwintesencjii stylu Burtona..
Po trzecie: ! Musical z reguły odznacza się prostą niezawiłą jednowątkową fabułą..Burton wykorzystując stosunkowo niewiele postaci i wątków stworzył bardzo bogate widowisko...Cała scenografia i charakteryzacja w Sweene'y Todd'zie opierała się na przejaskrawieniu "mroku" ;) Brzmi to dość zabawnie..ale ten film przecież NIE MIAŁ straszyć..
Osobiście obejrzałam prawie cały z otwartymi z podziwu ustami :) Nie da się też nie wspomnieć o bardzo wysokiej jakości wykonań piosenek!.. Wszytskie utrzymane były w jednakowym klimacie i pasowały do całości..a duetów Deppa i Rickmana, albo też Deppa i Heleny aż miło się słuchało...
Podsumowując rewelacyjne połączenie musicalu, i burtonowskiej groteski z użyciem genialnych aktorów, na najwyższym poziomie! :)
muszę powiedzieć że bardzo dobry opis... a bardzo ale to bardzo muszę się zgodzić z tym co powiedziałeś/aś o krwi... dokładnie tak samo uważam
Mnie nie tyle przeszkadzał piskliwy śmiech, co ten infantylny tembr głosu. Wykonania piosenek były chyba w sposób zamierzony tak amatorskie, że aż uszy więdły. Nie chce mi się wierzyć, że Depp czy Carter tak fatalnie śpiewają. Wiem, co chcecie powiedzieć przez "burtonowski klimat", jasne że tak. W takim "jeźdźcu bez głowy" wyszło fantastycznie, naprawdę ubóstwiam ten film. Ale tutaj za każdym razem gdy oni zaczynali śpiewać (a było tego stanowczo za dużo i za długo), marzyłem, żeby już przestali. Gdzie ten klimat? W scenografii? W efektach specjalnych? w sztucznej krwi (przy okazji: mnie ona akurat nie wyglądała na taką bezczelnie sztuczną, widziałem "sztuczniejsze")? Jest pięknie do momentu, kiedy po raz pierwszy ktoś zaczyna śpiewać. Później jest już tylko coraz gorzej. W pewnym momencie nawet kompletnie przestałem zwracać uwagę na te pretensjonalne dyrdymały, które protagoniści wyjąc serwowali publice. Naprawdę to śpiewanie jest dla mnie zgrzytem nie do przejścia w tym filmie. Konwencja konwencją, ale trzeba umieć się nią bawić tak, żeby wyszło coś więcej. Takie moje zdanie i nie chce być inaczej ;)
heh :)
Ja Carter bardzo lubię i jej głos w sumie także...a jeśli komuś przeszkadza On i go irytuje.. hmm... ciężko cokolwiek z tym zrobić...
co chodzi o śpiewanie to się na tym nie znam więc oceniał ich śpiewu nie będę... lecz mogę tylko powiedzieć że mi ani trochę nie przeszkadzał a tym bardziej mnie nie irytował... za dużo go dla mnie też nie było... wręcz w sam raz... gdzie np. w upiorze z opery dla mnie był odrobinę za często... miejscami przeszkadzał mi mimo wszystko...
co chodzi o krew... była sztuczna i z tym nie można się kłócić mi się wydaje... a to że czasem jest jeszcze bardziej sztuczna... emm.. no jasne że tak... ale moim zdaniem gdyby tutaj była jeszcze bardziej nie wyglądałoby to za dobrze...
Gdzie klimat? w Charakteryzacji aktorów, scenografii chociażby... Jak dla mnie na prawdę genialna... w tym przypadku Burton trawił w sedno mojego gustu... :)
Tylko że to nie jest głos Carter. Ona stylizowała go na taki infantylizm, przesycony jakimś takim dramatyzmem. To mnie tak strasznie irytowało. Co do krwi - nie chodziło mi przecież o to, że to nie jest sztuczna krew. Raczej nie zakładam, że Burton poprosił szpital o użyczenie kilkudziesięciu litrów prawdziwego osocza ;) Chodziło mi o to, że jej kolor wyglądał jak dla mnie bardzo naturalnie, tak jak wygląda prawdziwa krew. W niektórych filmach, zwłaszcza z dawnych lat, krew wygląda jak rozcieńczona czerwona farbka... Chyba żartujesz, że partii śpiewanych jest w sam raz? Oni co chwila śpiewają! Nawet kiepskie musicale mają w sobie dużo więcej dialogu pomiędzy kolejnymi wykonaniami, a tutaj dialogi to pojedyncze słowa i stwierdzenia. Co do klimatu, wspomniałem Jeźdzca bez głowy, bo tam klimat nie był budowany tylko charakteryzacją i scenografią, ale przede wszystkim historią, fabułą i grą aktorską. Kończę już ten wątek, napisałem wszystko, co mogłem o tym filmie napisać. Każdy i tak wyciągnie własne wnioski. Mnie pozostaje czekać na coś lepszego od Burtona.
"Burton poprosił szpital o użyczenie kilkudziesięciu litrów prawdziwego osocza" hah... dobre :)
ok rozumiem...
ja tak jak większość pewnie "fanów" Burtona czekam na jeszcze lepsze produkcje...
Oczywiście, że śpiewu jest w sam raz...To jest MUSICAL...Nie film, przerywany, jedną czy dwoma piosenkami!. A co do wykonania piosenek: Mylisz się..Nie było ono amatorskie..Rozumiem, ze przeszkadzać może ci stylizacja piosenek i głosu, na hmm...coś a'la operowe że tak to ujmę..Dużo zmian tepa i tonu śpiewu, operowanie wysokością tonów...Zarówno Certer jak i Depp wykazali się bardzo dużymi umiejętnościami w zakresie śpiewu!