Ogólnie nie przepadam za musicalami, ale u Burtona mi to aż tak nie przeszkadza + ta krew taka sztuczna (chociaż tutaj to się zastanawiam, bo to może było specjalnie?więc to aż tak nie odejmuje. Bo raczej nie sądzę żeby u Burtona to było specjalnie) i niektóre sytuacje jak np. ten sędzia Turpin jak Sweeney podciął mu gardło, a dodatkowo później z tego krzesła do piwnicy spadł na łeb, a jeszcze jakoś żył i złapał panią Lovett za sukienkę.
Poza tym to wszystko było idealne obsada, fabuła z nutą obrzydliwości, z lekka mroczny klimat, aktorzy świetnie wczuli się w rolę i charakteryzacja + kostiumy, które również były świetne.
Mogłabym się jeszcze tak długo rozpływać nad tym filmem, ale ja ogólnie uwielbiam Burtona i czuję, że żadnemu jego filmowi nigdy nie dam mniej niż 9.