Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

Sweeney Todd: The Demon Barber of Fleet Street
2007
7,5 214 tys. ocen
7,5 10 1 214204
6,3 49 krytyków
Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street
powrót do forum filmu Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

Moim skromnym zdaniem film był po prostu nudny. Dłużył sie strasznie, wątek zgubiony po drodze, a postacie zaledwie zarysowane (pozajbijamy ludzi w okolicy bedzie fajnie). Klimat moze i mroczny ale raczej scenografi i kostjumy to spowodowały. Co do oprawy muzycznej (w końcu to miusikal), moze nie jestem fanem filmów spiewanych, ale za dużo tego było. I 2 sprawy: żadna piosenka mi nie wpadła w ucho i co tu sciemniać, aktorzy moze i dobrzy ale głosy ich w tym filmie wyżyn nie osiągneły (jak dla mnie słabe) no a przede wszystkim słabo wypadały przy mocnej oprawie muzycznej i to jest na +. Jak dla mnie 5,5/10 i Barton weś się do roboty.

ocenił(a) film na 10
lukasztonie

Co tam ściemniać- nie masz nic do powiedzenia. Twoj komentarz jest NIJAKI, żadnych dobrych i mocnych argumentów. Wszystkie można obalić jednym, prostym zdaniem- Burton jest specjalistą od swoistej makabreski i turpistycznych klimatów. Nie rozumiesz i nie zrozumiesz tego, bo po Twoim komentarzu widze, że w filmach szukasz tylko ŁADNYCH I WPADAJĄCYCH W UCHO piosenek <kompletnie nie zauważasz groteski słów i muzyki>, ŁADNIE WYGLADAJĄCYCH AKTORÓW, KTÓRZY ŁADNIE ZAŚPIEWAJĄ, no i ponadto mam wrażenie, że jakiejś akcji, wyrwanej z pościgów samochodowych, bądź też napięcia z przeciętnego amerykańskiego horroru o nawiedzonym domu. No to by było na tyle. BUrton stworzył arcydzieło i uwagi "weź się do roboty" od Ciebie są tu nie na miejscu.
P.S.Mam nadzieje , ze jestes, mieszkasz, badz tez przebywasz za granica, bo z jezykiem polskim to cieniutko.

ocenił(a) film na 5
Cyanide

Zgadzam sie, ze moze nie mam nic ciekawego do powidzenia. Bo według mnie to sam film nic do przekazania nie miał. Tym co moze sie pochwalic to wspomniałem, wyglad i oprawa muzyczna. W dobie internetu moge miec wlasne zdanie i takie jest moie. Nie wiem moze tylko mnie ten film nie zachwycił, zaskoczył. To wszystko juz w filmach Bartona widziałem. No nie wiem probowalem bych obiektywny, ale sie zawiodlem. Po 10 min filmu wiedziałem jak sie skoncz a motyw zabijam bo co??? Była zemsta na poczatku a poznie co z nia, pocwicze, nabiore praktyki, albo zabijemy ich i zrobimy paszteciki(co zreszta bylo juz podobnie w "Kioskach")jakos mi nie lezy. A co do ładnych aktorów i pościgow, jak to cos wnos do fabuły, jak najbardziej jestem za. Co do napiecia z przecietnego USA horroru, szczeze jeszcze nie ogladałem zadnego dobrego. Co nie ktore moga sie pochwalic dobrym pomyslem co jak tu wedlug mnie (co podkreslam) nie było.
P.S dziekuje za odzew, ciesze sie ze kto mial inne zdanie:)

ocenił(a) film na 10
lukasztonie

Wciąż obalam twe argumenty mym jednym zdaniem, które jak mniemam i mam nadzieje przeczytałeś już 46 razy. Jest ono najważniejsze i to ono sprawia, że dostrzegamy w tym filmie groteskę i absurd, co ja osobiście uwielbiam. Nie jest ono pustą zabijanką bez celu, ale staje się swoistym arcydziełem. Uwielbiam samego Burtona, całą jego twórczość i śmiało mogę przyznać, że takiego filmu, jak Sweeney Todd, reżyser ten, nigdy nie zrobił- ale widzę, że masz odmienne zdanie " To wszystko juz w filmach Bartona widziałem.", dlatego prosiłabym o jakieś przytoczenie tytułów.
Aha i a propo ostatniego zdania- ten film to nie horror! To czarna komedia, na litość.

ocenił(a) film na 10
Cyanide

Zgadzam się z Cyranide. To jeden z niewielu filmów, w których zabijanie stało się... sztuką :)

ocenił(a) film na 10
kapi_7

Cyanide oczywiście. Przepraszam za przekręcenie ksywki.

ocenił(a) film na 5
kapi_7

Groteskowy i absurdalny do był Monty Python i odziwo tez tam spiewali;) Zresztą nie lubie określenia, zabijanie jako sztuka. Czyli co cała seria Piły tez byla sztuka? Tam zabijano chociaz dla niby jakiegos celu, ale w nie codzienny sposub wiec to sztuka? Twoim argumente jest ze Barton jest taki i ty go za to lubisz, okey. Jak dla mnie Batman 2 mjał wjecei sensu i tyle.

ocenił(a) film na 5
lukasztonie

A zapomniałem. Miałem przytaczac filmy Wiec Sok z Żuka, Gnijaca panna mloda-spiewanie; Batman- odnosnie postaci Jokera, zabijanie dla sztuki;)Marsjanie Atakuja-groteskowosc i absurd;) i wkońcu Jeździec bez głowy-krew i odcinanie głowy. Chcialem sie skupic na flmach bez Deppa, ale sie nie dało.
Ale zgadzam sie Barton nie nakrecil jeszcze takiego filmu. Gdzie by to wszystko polaczyl.

kapi_7

Oooo tak, dokładnie, zabijanie w tym filmie stało się sztuką... Absurd, groteska, jakie to było piękne w tym filmie! (jak dla mnie) Po prostu "Sweeney Tood" nie jest dla każdego...

ocenił(a) film na 6
lukasztonie

Autor tematu ma w przeaważającej większości rację, chociaż może po prostu niefortunnie pewne rzeczy wyraził. A ty Cyanide mówisz, że lukasztonie to lubi tylko ładnych aktorów itd. i na koniec, że Sweeney Todd to arcydzieło. No nie powiem prawdziwy popis argumentów:) Następnym razem nie uważaj swojego rozmówcy za gorszego od siebie, bo to przeczy idei dyskusji.

Teraz posłuchaj, masz rację, że Burton to mistrz klimatów mrocznych, makabreski. Oczywiście z tym się sprzeczać nie zamierzam, bo bardzo jego filmy cenię. To, że "Sweeney Todd" uważasz za arcydzieło to twoje prawo i nie mam zamiaru Cię od tego odwodzić. Tylko przyjmij do wiadomości, że niektórzy mogą uważać inaczej. Film ma ten mroczny i charakterystyczny dla filmów Burtona klimat. Jednak sama nastrojowa scenografia, charakteryzacja i bardzo dobre aktorstwo nie wystarczą do tego, żeby film był świetny.

Zanim zabrałem się za oglądanie filmu miałem nadzieję, że skoro jest to ekranizacja przebojowego musicalu z Broadwayu to zarówno strona fabularna, jak i warstwa audio w "Sweeney Todd" rzucą mnie na kolana. Co się okazało? A no okazało się to, że w fabuła wcale tak ciekawa nie jest (motyw z ciasteczkami z ludzkim mięsem jest dość żenujący, a kto jest żoną Sweeney Todda można odgadnąć już po 15 minutach filmu!), a muzyka jest bardzo monotonna i piosenki nie zapadają w pamięć w ogóle. To, że nie zapadają w pamięć to da się przeżyć, ale one wręcz sprawiają, że film staje się nudny!!! I nie pomoże tu świetny Johnny Depp. Na bank znasz film "Miasteczko Halloween". Porównaj sobie ścieżkę dźwiękową z tamtego filmu i ścieżkę z "Demonicznego golibrody". Widzisz różnicę?

Burton starał się zrobić film w swoim stylu, jednak coś tu nie zagrało. Niedobrze też, że film był z góry skazany na wielki komercyjny sukces i pochlebne opinie widzów, którzy jak tylko zobaczą nazwiska Burton i Depp ślepo będą film wychwalać. Uwierz mi, że dużo bardziej wolałbym uznać "Sweeney Todd" za film znakomity! Bo moja sympatia do filmów Burtona jest ogromna! Trzeba jednak patrzeć także w sposób krytyczny na to, co robią twórcy nieraz przez nas bardzo cenieni.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
habas87

Niestety ale z muzyką to jest kwestia gustu, jednym sie ona nie podoba, innym średnio a jeszcze następnym za to bardzo przypada do gustu ( w moim przypadku ta muzyka do mnie trafiła ). Tym co ta muzyka sie nie podoba, nie mogą pisać że popsuła cały film i nie pasuje do obrazków na ekranie, bo niby jaka to by miała być muzyka ( w jakim gatunku, stylu) ? Po pierwsze inna być nie mogła bo taka była w oryginale Brodwayowskim. Oczywiście ja nie krytykuję nikogo komu sie nie podobały te piosenki, ale co nie którzy piszący na forum jak i w recenzji że w tym filmie nikt śpiewać nie potrafi i że ogólnie fałszują jest jedną wielką bzdurą !!!
TO CO NAPISAŁEM PONIŻEJ JEST SPOILEREM
UWAGA !!!
SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER
SPOILER SPOILER SPOILER






Nie każdy się też domyślił że żebraczka jest żoną Sweeney'a, ja akurat sie nie domyśliłem ( ta postać mojej uwagi za bardzo nie przyciągała i może dlatego ). Końcówka też w zasadzie do przewidzenia niebyła, nielicząc tego jak Sweeney i pani Lovett Za czeli tańczyć w piwnicy to wiadomo było że ona w piecu wyląduje, oraz to jak "mały" wyszedł z kanału to poderżnie gardło Sweeney'mu. Tylko że przewidzieć te dwie sceny możemy z 10 sekundowym wyprzedzeniem ( przynajmniej tak było w moim przypadku ). A jeżeli ktoś wiedział już na początku lub w środku filmu jak sie skończy to gratuluje ( ale przy filmach zaletą to nie jest). Chociaż to jednego pewny byłem, a mianowicie wiedziałem że sędzia marnie skończy :). A i przypomniała mi sie właśnie scena jak sędzia był po raz pierwszy sie ogolić to też dało sie przewidzieć :). Chyba już nic innego nie kojarzę.

SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER

POZDRAWIAM :)

ocenił(a) film na 10
salimelimelion

Dla mnie również zaskoczeniem było że z ofiar robili farsz do ciasteczek, bo przed projekcją nie czytałem żadnych recenzji i zapowiedzi. Wiedziałem tylko że to musical, kto jest reżyserem , Dwójka głównych aktorów ( o Boracie nie wiedziałem :) ) i to że będzie tytułowy bohater podcinał gardła .

ocenił(a) film na 10
habas87

lukasztonie- innego rodzaju groteska. Ponadto, kolega wyzej napisał, cyt: "JEDEN Z NIEWIELU FILMÓW" tzn, ze NIE KAŻDY- myślałam, że łatwo jest się domyślić. Co za tym idzie, porównianie Sweeney Todd do Piły nie jest trafne. Moim argumentem nie jest to, że lubie Burtona i dlatego film był dobry. Co zresztą doglebnie opiszę w odpowiedzi do drugiego użytkownika. Dalej- poszczególne elementy OWSZEM, występowały w innych filmach <trudno by było, ażeby muzyka w musicalu, śmierć i absurd w czarnej komedii były czymś innowacyjnym>. Jednakże chodzi tu o sam styl, klasę z jaką to Burton robi i w jaki sposób przyciąga widza do ekranu.

No i w końcu ciasto z kremem na deser.

habas87- Po pierwsze, nie streszczaj moich postów pobieżnie. Nie skupiłeś się w tej części na najważniejszych zdaniach mej wypowiedzi. Jak dla mnie to na marne 2..
Po drugie- makabreska NIE TYCZY się stricte klimatu czy charakteryzacji postaci, ludzie.
Po trzecie, w nawiązaniu do po drugiego- a no widzisz moj drogi, przeczysz sam sobie. Najpierw piszesz, iz jest to ekranizacja musicalu z Broadwayu, ale potem natychmiast zaczynasz czepiac sie, iz fabula byla nie taka. Jesli cos jest ekranizacja, to fabula jest narzucona tu z gory. Jak chcesz sluchac piosenek, ktore wpadaja Ci w ucho to wlacz sobie winampa. Nie wiem czy ktos w ogole zwrocil uwage na liryczną stroną utworow? Na ich genialne polaczenie z muzyka i obrazem. Ja sie smialam do lez na seansie i ani przez moment nie nudzilam. Co chwile wylapywalam jakis smaczek Burtonowskiego stylu i humoru. Znam film Miasteczko Halloween- co prawda to prawda, tam muzyke robil prawdziwy oryginal wsrod kompozytorow filmowych, Danny Elfman. Jego charakterystyczny styl da sie wrecz wyczuc z odleglosci jak stad do polwyspu Jukatan. Ale czy w Sweeney zabraklo jego swoistej melodii? Nalezy sobie zadac to pytanie. Ale to takie gdybanie, co by bylo gdyby. Co jak wiadomo jest bez sensu. W Sweeney, muzyka, jako muza wysunieta na pierwszy plan, miala niesc ze soba cos wiecej, niz tylko dobra melodie w tle towarzyszaca makabrycznym wydarzeniom. Moim zdaniem, spisala sie idealnie.
Po czwarte- Nie zgadzam sie. Nie wiem za jaki film mial byc z gory uznany Sweeney, tym bardziej nie zgadzam sie, ze jest zbyt komercyjny. A juz na pewno sie NIE ZGADZAM, ze cos tu nie zagralo.
Dziekuje.

ocenił(a) film na 6
lukasztonie

Salimelimelion chodziło mi raczej o brak zaskoczenia w fabule niż odgadywanie poszczególnych scen! Trzeba być jasnowidzem, żeby odgadnąć co stanie się dokładnie na końcu filmu, kto skąd przyjdzie itd.

Cyanide wiadomo, że Burton tej historii nie wymyślił. Ale do niego, jak i do scenarzysty należało przeniesienie tej opowieści do filmu. Więc to, co zobaczyliśmy na ekranach to jest rzecz, pod którą podpisał się Burton. I nie mów, że ktoś mu coś narzucał. Bo przy ekranizacjach i adaptacjach nic nie jest narzucone, autor może wprowadzać bardzo daleko idące z miany w oryginale, nawet zmienić oryginał prawie w całości!

Myślę, że utworom w filmie brak jakiegoś charakterystycznego brzmienia i stąd wzięło się moje zniechęcenie do dźwiękowej strony filmu. I choćby nie wiem jak dobry był tekst, to przy braku odpowiedniego podkładu muzycznego, nie jest w stanie przekonać słuchacza do siebie. Tym bardziej w musicalu!

Pokaż mi, w którym momencie napisałem, że makabreska to tylko klimat i charakteryzacja. Przyznam się do błędu jeśli wskażesz mi zdanie, w którym go popełniłem!

Ja w swoich postach chcę rozwinąć myśl autora tematu i pokazać, że się z nim zgadzam. I nie twierdzę, że mam rację. Ty w przemądrzały sposób pokazujesz całemu światu, że masz racje, a reszta nie. Więc podaruj sobie proszę teksty w stylu: włącz sobie winampa czy ciasto z kremem na deser. Też przyjmij do wiadomości, że można myśleć odmiennie niż Ty na dany temat i także mieć rację. Bo rację mają wszyscy, którzy mają coś do powiedzenia w tym temacie, inne są punkty widzenia. I albo chcesz przekazywać swój punkt widzenia innym albo udowadniać im swoją wyższość. To dwie różne rzeczy. I uwierz, że nie czytam Twoich postów pobieżnie! Z tego ostatniego już można się dowiedzieć czemu uważasz film za arcydzieło. Chociaż to określenie powinno zostać zarezerwowane dla filmów "kamieni milowych w swoich kategoriach".

ocenił(a) film na 10
habas87

Ale jaki jest sens zmieniania historii? O czym Ty piszesz w ogole? Wlasnie zmienianie historii tak makabrycznych wiaze sie z czystko komercyjnymi wzgledami- zmienmy ZENUJACY <wedlug Ciebie> motyw z ciasteczkami, bo jest ohydny i nie ma dobrego smaku, zmienmy zakonczenie bo jest zle, a powinno byc dobre i w ogole zrobmy z tego filmu horror, aby trzymal w napieciu, tak? <To pytanie retoryczne> W tym momencie sie nie popisujesz, piszesz kompletnie bez sensu byle tylko sie ze mna nie zgodzic.
A teraz dalej <wszystko oczywiscie wiaze sie z poprzednimi punktami>, gdzie napisales tralala:

"Teraz posłuchaj, masz rację, że Burton to mistrz klimatów mrocznych, makabreski. (...) Film ma ten mroczny i charakterystyczny dla filmów Burtona klimat. Jednak sama nastrojowa scenografia, charakteryzacja i bardzo dobre aktorstwo nie wystarczą do tego, żeby film był świetny."

I teraz zaznaczam, nie trzeba pisac WPROST "klimat i charakteryzacja to dobra makabreska", ja umiem czytać w poszczegolnych akapitach i w poszczegolnych odniesieniach. Od razu z gory wytlumacze dlaczego tak uwazam, a nie inaczej, bo zaraz zostane posadzona o jakies bzdurzenie: otoz laczysz w pierwszym zdaniu klimat z makabreska, potem klimat ze scenografia i charakteryzacja. A dopiero w nastepnym akapicie piszesz na temat samej fabuly. A ja powiem teraz, ze wlasnie fabula, ktora tak usilnie chcesz zmieniac w dodatku z muzyka, ktora rowniez usilnie chcesz zmienic, tworzy swoista makabreske juz.
Teraz znowu wracam do muzyki. Sprobuje to w koncu wytlumaczyc i mam nadzieje, ze mi sie uda, a jak nie, to trudno, przynajmniej bedzie, ze sie staralam.
Mamy fanow muzyki techno, fanow rocka, fanow jazzu czy tez muzyki klasycznej, a nawet fanow muzyki filmowej. Z waszych postow wynika, ze tylko do ostatniej grupy trafila by ta muzyka. Dlaczego? Dlatego, ze reszcie to po prostu NIE WPADNIE W UCHO <lubuja sie w innych klimatach>. Ale tu nie o to chodzi na litosc! Sondheim wspoltworzac ten musical, nie myslal o tym, czy akurat Ty bedziesz sobie kiwal noga, czy palcem, czy tez wstaniesz i zaczniesz skakac podczas sluchania jego utworow. Skupil sie <jak najbardziej prawidlowo> na idealnym wkomponowaniu swej pracy w obraz. I udalo mu sie to swietnie, wlasnie tworzac makabreske. Swojskie, zabawowe wrecz melodie do slow o mordowaniu itd, itd. Trzeba patrzec na calosc dziela, a nie tylko na poszczegolne elementy. Ja analizuje cala oprawe muzyczna, ale w odniesieniu do calosci filmu. Bo to wszystko razem tworzy jednosc, sztuke, groteskowe arcydzielo Burtona.
Widze rowniez, ze najwieksza uwage skupiles na dwoch zdaniach i to zupelnie nie potrzebnie. Brak argumentow? Uwaga dotyczaca winampa byla jak najbardziej sluszna, co juz wyjasnilam w poprzednim akapicie. Czyzby urazilo Cie, iz pozwolilam sobie na okreslenie Twojej osoby jako "ciastko z kremem" :>? Dziwny ten swiat. Przyjmuje do wiadomosci, ze mozna myslec inaczej. Ale nie zgadzam sie, ze racje maja wszyscy. Gdyby tak bylo na swiecie panowalaby anarchia i bysmy nie dozyli nawet nieszczesnego roku 2008.
Na koniec, uwazam za najbardziej bledne myslenie rezerwowanie okreslenia "arcydzielo" dla pewnych filmów, ktore juz maja swoj wyrobiony wiek i marke. Wszystko idzie do przodu, idzmy z duchem czasu.

Cyanide

Za długie wypowiedzi,a ja nie mam czasu to sie streszczam.

Szanuję twoja opinię lukasztonie,ALE....no właśnie zawsze muszę coś wtrącic i będzie tym moje zdanie na temat filmu.

Film według mnie był świetny i ostatnim słowem jakiego bym uzyła do jego określenia to nudny.
Faktem jest,że lubię musicale więc może dla mnie nie było katorgą słuchania i rozumienia fabuły za pomocą muzyki,wiadomo nie każdy to lubi.
Ponadto wspaniała scenografia kreacje aktorów,reżyseria i tak dalej.
Film niewątpliwie ma swoje minusy,mnie tam się jednak podobało i cieszę się,że Oscara chociaż jednego zgarnął.

Pozdro i hej ho.

ocenił(a) film na 6
lukasztonie

1. Arcydzieło odnosi się przecież także do filmów nowych, ale takich, które wyznaczają nowy kierunek w swoim gatunku, bądź są po prostu perfekcyjne. Patrząc obiektywnie "Sweeney Todd" nie wnosi nic nowego do swojego gatunku, a i perfekcyjny nie jest (ale to już zostawmy, bo ty uważasz inaczej:)

2. Zdanie: "... Burton to mistrz klimatów mrocznych, makabreski." Oznacza to, że Burton to mistrz klimatów mrocznych I makabreski. Dwie różne rzeczy rozdzielone w tamtym akurat zdaniu przecinkiem. Ok nie zrozumiałaś mnie. Na bank nie chodziło mi o połączenie tych dwóch rzeczy, ale po prostu o to, żeby wymienić to w czym Burton jest dobry.

3. Zgadzam się w 100% z tym, że oprawę dźwiękową należy traktować jako jedną całość z obrazem. I pomijam fakt, że same utwory nie przypadły mi do gustu. Ale nie potrafię się zgodzić z tym, że są świetnie zgrane z obrazem. To co widzimy jest bogate w szczegóły, nastrojowe, ma ten charakterystyczny dla Burtona styl. Chciałoby sie wkomponować w to wszystko muzykę niezwykłą, posiadającą coś bardzo charakterystycznego. Tak niestety w moim odczuciu nie jest. Jakoś cały czas przed oczami pojawia się "Miasteczko Halloween" i wiem, że Burtona stać na bardzo wiele. Tutaj jest tylko przeciętnie i tak jakoś nijako.

4. Co do zmiany w fabule to może nieprecyzyjnie sie wyraziłem. Nie chodzi mi o zmianę makabrycznych elementów opowieści (chociaż uważam, że motyw z tymi ciastkami z ludzkim mięsem jest po prostu denny). Chodzi o to, żeby całość fabuły była bardziej wciągająca. Wiadomo, że nie jest to film, który daje wskazówki jak mamy postępować i wyznacza jakieś życiowe drogi. Chodzi tutaj o zabawę. Sama to pewnie przyznasz. Dlatego opowiadanie historii, która jest niespecjalnie ciekawa i przewidywalna jest nie do końca trafione. Myślę, że Burton chciał przede wszystkim skupić się na warstwie dźwiękowej. I w momencie, w którym coś poszło nie tak w tym elemencie, na wierzch wyszły mankamenty bardzo prostej fabuły.

Ja lubię kiedy twórca podczas adaptowania lub ekranizowania wprowadza zmiany. Widzę wtedy, że jest on krytyczny wobec oryginału. I na jego bazie tworzy coś absolutnie swojego. Przykładami myślę najlepszymi są "Blade Runner" i "Czas Apokalipsy".

5. No może racji nie mają wszyscy, fakt. Ale w przypadku filmów jest chyba tak, że rację ma ten, który nie nad interpretuje i nie wysuwa kosmicznych teorii z prostych rzeczy. A przy różnicy zdań rację mamy oboje:D

6. Widzisz można z kimś porozmawiać i nie mówić do niego od razu, że lubi tylko pościgi samochodowe:) A no i dziękuję za ciastko z kremem:D

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
habas87

1. Polemizowalabym. Burton w calosci tworczosci wyznacza nowy kierunek w filmie. Tak jak mamy kino Lynchowskie, tak powinno byc kino Burtonowskie.
2. Nie bylo tam "i" lecz przecinek, co całkowicie zmienia kontekst zdania. Przecinek- czyli wyliczanie, wyliczamy jakie to klimaty: mroczne i makabreska. Tak wynika z Twojej wypowiedzi.
3. Juz pisalam na temat Danny Elfmana. Gdybanie jest bez sensu. Ja uwazam ze utwory swietnie pasuja i nie bede po raz kolejny powtarzac dlaczego.
4. Kiedy to wlasnie motyw z ciastkami byl makabrycznym elementem opowiesci? On byl wlasciwie najbardziej groteskowy! Nie wyobrazam sobie tego filmu inaczej. Owszem, chodzi o zabawe, ale moim zdaniem obraz bardzo wciaga. Dla mnie ta historia byla zupelnie nieprzewidywalna. Rany, z Twoim tokiem rozumowania moge powiedziec, ze KAZDY film jest beznadziejny, bo ja przewidzialam co bedzie dalej. Nie zgadzam sie zupelnie! Dla mnie fabula byla zaskakujaca i naprawde ciekawa, ponadto smialam sie do lez, co juz chyba podkreslalam wczesniej.
Zmiany jak najbardziej, ale nie w kazdym filmie. Do Burtona idealnie pasowala opowiesc z oryginalu.
5. Wciaz sie nie zgadzam- kolezanka wyzej, kwiatuszek, mimo, ze jest po pozornej 'mojej stronie' wyrazila swe zdanie, bez zadnej nadinterpretacji czy tez kosmicznych teorii, a mimo to uwazam, ze racji nie ma.
6. A propo poscigow to nie bylo do Ciebie, lecz do zalozyciela tematu i wciaz to zdanie podtrzymuje.
A prosze bardzo, juz myslalam ze nie zostanie mi wybaczone.

Pragne rowniez poprosic uzytkownika lukasztonie, aby poprawnie pisal przynajmniej nazwisko rezysera- Burton.
Dziekuje.

lukasztonie

A moim zdaniem film był naprawde b. dobry, mial glębsze przeslanie. To nie jest tak jak ty to napisales: pozajbijamy ludzi w okolicy bedzie fajnie -to byla zemsta za krzywde jaką wyządzil barkerowi sędzia turpin. Klimat jest b. dobry, mozena sie wczuc w atmoswere filmu, piosenki okazują emocje bohaterow. Jak usłyszalam ze to film z johnym deep'em to wiedzialam ze musi być super. Radze ci jeszcze raz obejrzec ten film, bo chyba nie zrozumialas o co w nim chodzi.

ocenił(a) film na 5
kwiatuszek_5

Troszeczke to sie rozrosło. Z czego sie ciesze:)Acz kolwiek nie zmieniam, zdania. Co prawada już pisałem ze muze w tej filmie jest najwieszym +, ale w moim odczuciu, zbyt dobra dla teksu, głosów aktorów. A zemsta za krzywde jaka doznal przez siedziego jest w moim zdaniem dziwna, bo wielu Bogu winych przechodni dotknela. Czyli tak naprawde codziło o farsz. No nie stety raczej nie podejde do tego filmu jeszcze raz, tak jak do filmow ktore mnie nie zaciekawily. Ale jak go puszcza w TV, to sie zastanowie. Ogolnie dziekuje osba za swoje opinie, tym co sa za i przeciw. Chciałem dodac, ze moie odczucia nie sa tylko zwiazane z moia osoba. Duzo moich znajomych tez ten film nie zachwycil. A wtym gronie jest fanka Bartona, ktora w pelni podzielila moie zdanie.

ocenił(a) film na 7
lukasztonie

zgadzam sie po Burtonie spodziewalem sie czegos wiekszego
moze to byl moj blad
poza tym film jest swietnie zrobiony pod wzgledem montazu i scenografii
rezyser zrobil wg mnie lekki pastisz wszystkoniby powazne gina ludzie zemsta w tle ale jak patrzymy na to to pojawia sie zwykly usmiech i zamiast przezywac losy bohaterow dobrze bawimy sie patrzac na to widowisko

ocenił(a) film na 6
lukasztonie

Nie przesadzałbym z humorem. Wydarzenia z filmu są tragiczne od pierwszej do ostatniej minuty. A to, że film jest groteskowy nie oznacza, że jest się w czym zaśmiewać ciągle. Takie odnoszę wrażenie, że Burton chciał by ten film był poważny.

Cyanide kombinujesz, oj kombinujesz:) Wyliczyłem zgadza się, ale nie dwa rodzaje klimatów! Tylko klimat mroczny jako jedno oraz makabreska jako drugie. DWIE rzeczy, w których Burton odnajduje się jak mało kto. Już rozumiesz? Nieważne dużo hałasu o nic.

Tak w ogóle to żeby była jasność. Ja nie uważam tego filmu za słaby! Nic z tych rzeczy. Bo myślę, że może się tak wydawać po moich postach i po rozmowie jaka się wywiązała. Film oceniłem na 6/10, bo jako musical odstaje od najlepszych filmów tego gatunku znacząco.

ocenił(a) film na 10
habas87

No to moze Twe bledne wrazenie sprawia, ze negatywnie odbierasz ten film. Burton ma specyficzne poczucie humoru i wlasnie tutaj bylo ono idealnie ukazane. Nie byl to powazny film, na pewno. Makabryczny z doza czarnego humoru i absurdu. Nie przesadzam.
No to stylistyka lezy, ale pominmy to. Choc wciaz sadze, ze do konca sam nie wiesz o co Ci chodzilo z ta makabreska, bo jak juz wczesniej podkreslilam dotyczy ona miedzy innymi tej muzyki o ktora tyle halasu :} Ale mniejsza z tym, bedzie ze sie czepiam.
Co do ostatniego zdania, no ciesze sie niezmiernie! Ale szkoda, ze tylko 6 :>

ocenił(a) film na 6
lukasztonie

Moje wrażenie nie jest błędne, jest inne niż Twoje. Negatywnie odbieram niektóre elementy, nie cały film.

ocenił(a) film na 7
habas87

Zgadzam się z osobami twierdzącymi, że ten film to żadne wyżyny. Klasyczny przykład przewagi formy nad treścią.

Historia dość przewidywalna, dla mnie akurat niezbyt ciekawa, za słabo - jak słusznie lukasztonie zauważył - rozbudowano postacie ( charakter każdej można podsumować w jednym zdaniu, co o elemencie fabularnym świadczy źle ) ale sam film zainteresował mnie formą ( musical o mordercy :] ) - dam 7/10 bo w gruncie rzeczy mi się podobał, ale powiedzmy sobie szczerze - Deep, Rickman, Helena Bonham Carter - tu powinno stać 8,5/9 - teraz stoi 8,23 ale to bardziej kwestia głosów fanatycznych fanów i fanek Deep'a ( który gra tu nieźle, ale filmu nie ratuje - zresztą miał już lepsze kreacje ) niż faktycznej wartości tego filmu.

Miejsce tego filmu w każdym razie powinno być zdecydowanie poniżej Top 100 - jest za słaby na pozycję na tej liście.

ocenił(a) film na 10
lukasztonie

podejzewam ze nalezysz do tych samych osob ktore Spidermana uznalyby za ekstra film
Tim Burton jest geniuszem
a co do tego ze bylo za duzo muzyki...przeciez to musical czegos sie czlowieku spodziewal to tak jakbys obejzal Upiora w Operze i stwierdzil ze za duzo spiewaja...

ocenił(a) film na 6
lukasztonie

Tiger masz coś na temat filmu do powiedzenia w ogóle? Bo twoja wypowiedź to tak jak "Słowacki wielkim poetą był".

ocenił(a) film na 4
lukasztonie

Cóż, trudno się nie zgodzić z autorem tematu. Film okazał się dla mnie sporym zawodem. Jestem oddanym fanem Burtona i śledzę jego karierę od początku. W związku z tym szedłem na Sweeneya z dużymi oczekiwaniami. Myślałem: oho temat w sam raz dla Burtona i w musicalach się też sprawdził vide: "A nightmare before christmass"

A tu co? Nuudaaaa. Fabuła się rwie. Piosenki jakby wyrwane z całości gryzą się z nieśpiewanymi partiami.Bardzo lubię musicale, ale w tym przypadku gdyby wyciąć partie spiewane i skrócić film do godziny to może oglądałbym z przyjemnością.

Przede wszystkim popełniono KARDYNALNY błąd - ktoś odpowiedzialny za casting powinien zgarnąć ciężkie baty. Jak, no jak do diabła można w głównych rolach poobsadzać ludzi, którzy nie umieją śpiewać???? W MUSICALU???? Carter sobie jeszcze jakoś radzi, zresztą jej piosenka o najgorszych pasztecikach jest jedyną, która wychodzi obronną ręką i jedynym momentem w filmie, który mnie rozbawił. Reszta to dramat. Jest naprawdę słabo. Piosenki nie różnią się od siebie i rażą patosem. Jak ten młody marynarz o twarzy cherubina(wogóle z dupy ta postać i nie powinna była zaistnieć) zaczął wyć to nie wytrzymałem i wyszedłem do WC. Depp, z całym szacunkiem dla warsztatu aktorskiego, ma słaby głos i śpiewa drętwo(mimo widocznych efektów pobierania lekcji śpiewu) To samo dotyczy większości obsady. Widać, że Burton dobierał ich jak do normalnego filmu i to się na nim zemściło.

A tak przy okazji to popatrzcie na film z odrobiną dystansu, a nie z fanatycznym żarem obrońców Burtona i jego sztuki w oczach. Może wtedy dostrzeżecie jego braki. Burton nie poradził sobie z formułą musicalu, bo słaby to musical, w którym piosenki nie porywają i są źle zaśpiewane. Żadne gadki o "klimacie" czy "sztuce" tego nie zmienią.

Z niecierpliwością czekam na kolejne filmy hollywoodzkiego księcia delirium i groteski, a do Sweeneya już raczej nie wrócę.

ocenił(a) film na 10
zdzichuduzy

Rycze jak to czytam.

habas87- jest błędne, jeśli twierdzisz, że ten film był poważny, przez co rozumiem, że dla Ciebie był on thrillerem.

zdzichuduzy- nie moge już na to patrzeć. Umiecie się przyczepić TYLKO do tego, że aktorzy nie umieją śpiewać? Co jest również zwykłą bzdurą, ponieważ ja, osoba dość wrażliwa na wszelakiego rodzaju fałsz, nie 'zauważyłam' żadnego zaniechania w tej sprawie. Piszesz, iż piosenki rażą patosem, a czy nie pomyślałeś, że może jest to celowy zabieg? Przypomina mi się tu forum, pewnego dość znanego filmu Burtona, który zapewne wszyscy widzieliście, gdzie sami "fani" nie mogli dostrzec pastiszu tej sztuki. Mam dość tych uwag, na temat fanatyzmu. Człowieku, uważasz się za jakiegoś obiektywnego kinomaniaka, ponieważ "umiałeś" spojrzeć na to dzieło Burtona z krytycznej strony, mimo, iż jesteś jego fanem, jak to sam się określasz? Bzdura, sam wyrażasz swoją subiektywną opinię, tak samo jak ja. Choć wydaje mi się czasem, że moje wypowiedzi mają więcej sensu, niż wszystkich "znawców" razem wziętych. Ja się nie zawiodłam na Sweeney Todd i to nie dlatego, że mam "fanatyczny żar w oczach".

ocenił(a) film na 4
Cyanide

Ciężko się z tobą rozmawia. Czy uważam się za w miarę możliwości obiektywnego? Tak. Czy dlatego, że potrafiłem skrytykować aktora i reżysera, których uwielbiasz? Nie.

Czy potrafię się przyczepić do innych rzeczy? Potrafię, ale po co skoro piosenki w MUSICALU były miałkie i słabo zaśpiewane? To tak jakby stworzono operę, w której zadbano o świetne stroje, charakteryzację, scenografię i fabułe i w ostatniej chwili ktoś sobie przypomniał, że to opera i wsadził to tu, to tam parę partii śpiewanych. Coś takiego nie może wyjść dziełu na dobre.

Co do patosu. Wiem, że Burton lubi z niego korzystać i często w ten sposób ironizuję, ale w Sweeneyu rzeczywiście jak już wspomniał habas87 brakuje tego mrugnięcia okiem.

Nie zrozum mnie źle. Musisz odróżniać krytykę od złośliwego ataku na daną osobę czy film. Nie równam tego filmu z ziemią. Szkoda mi tylko jego zmarnowanego potencjału. Świetne, barwne postacie, rewelacyjne kostiumy i charakteryzacja i ciekawa fabuła choć słabo poprowadzona(no słabo - było pzewidywalnie i nudnawo, a nie musiało być). Co z tego. jeśli w całym filmie da się wyczuć poważny dysonans, jak gdyby warstwa muzyczna i fabularna nie były do końca zestrojone.

Poza tym wszystkim, przepraszam za ten fanatyzm. Trochę się zapędziłem, ale widzę, że jesteś ewidentnie młodym padawanem Burtona i Deppa. I właściwie to bardzo dobrze bo mogłabyś być fanką Zmijewskiego, Heatha Ledgera , serialu Lost czy innego telewizyjnego stwora;) A dystans zazwyczaj przychodzi z wiekiem i kolejną setką oglądniętych filmów/ przeczytanych książek/przesłuchanych płyt. Czy tego chcesz, czy nie.

ocenił(a) film na 6
lukasztonie

A ja akurat nie twierdze, że ktoś źle śpiewał. Co od strony technicznej nie znam się na śpiewaniu, ale potrafiłbym usłyszeć, że ktoś fałszuje.

Cyanide nie ma potrzeby żebyś mi mówiła do jakiego gatunku zaliczam ten film. Zresztą filmy Burtona z reguły nie są jednoznacznie określone jakimś tam gatunkiem, tak jest też w tym przypadku. Film opowiada tragiczną historię. Może to ty nie potrafisz dostrzec poważnej strony filmu:P Teraz naszła mnie taka myśl, że to chyba aktorstwo świadczy o poważnym potraktowaniu tematu. Zwróć uwagę na chociażby Deppa. Brak w jego grze charakterystycznych ironicznych min jak np. w scenie z "Jeźdźca bez głowy", gdy uderza siekierą w drzewo i jest "obryzgiwany przez krew". Mina Deppa mówi wtedy wyraźnie, że trzeba film traktować z dystansem, z przymrużeniem oka. Zdaję sobie sprawę, że aktor nie może zamykać się tylko na jeden rodzaj swojej gry aktorskiej i nie może przestawiać zawsze tego samego zestawu zachowań na scenie. Jednak w "Sweeney Todd" Depp nie uśmiecha się w ogóle, jest zimny. I uważam, że w jego postaci nie można doszukiwać się elementów humoru. Przemawia przez niego tragedia życiowa i rozpacz. Podobnie postać sędziego, "zmarłej" żony Deppa.

Jest w filmie parę elementów groteskowych, ale myślę, że to nie one są na pierwszym planie! Na czele całej historii są tragiczne losy Sweeney Todda, w których ciężko znaleźć coś zabawnego. Nie jest to wadą filmu.

ocenił(a) film na 10
habas87

zdzichuduzy- Zatem jeśli możesz, przedstaw mi inne zarzuty dotyczące tego filmu, ponieważ, od czytania, iż "aktorzy nie umieją śpiewać" dostaje już istnej migreny. Rozumiem, że piosenki nie pasowały według Ciebie, choć ja mam ZUPEŁNIE odmienne zdanie. Według mnie były wyjątkowo ironiczne, a przymrużenie oka, bardzo sugestywne.
Rozróżniam krytykę od złośliwego ataku. Oczywiście, że odróżniam. Jakże inaczej, mogłabym nie odróżniać? Jednakże całkowicie się z Tobą nie zgadzam, dla mnie był to jeden z lepszych filmów Burtona, wyjątkowo udany. Nie czuje dysonansu, trudno, może sama mam problem z rytmem w głowie.
Przeprosiny przyjęte. Choć nie wiem skąd to opiniowanie na mój temat? Wdałabym się z chęcią w szaloną polemikę na temat "młodego padawana Deppa i Burtona". Po pierwsze- "młody", zależy od punktu patrzenia, po drugie, ten duet znam dłużej niż wiele osób z tegoż forum wrzuconych razem do jednego worka. Nie wiem czy słusznie, ale ostatni akapit wydaje mi się dość uszczypliwy.
Dystans posiadam, mimo, iż uważam, że przeczytanych książek i obejrzanych filmów nigdy za wiele.

habas87- Ja sobie tylko tak głośno wnioskuje. Po pierwsze (ah jak ja lubie sobie ukladac wszystko w ladne punkty!), postać Ichabod Crane, to postać zgoła odmienna od Benjamina Barkera. Trudno, aby Depp zagrał obie te role w ten sam sposób. Jak sam zauważyłeś, w Sleepy Hollow najbardziej komiczny był charakter głównego bohatera. Jednak w Sweeney Todd, to nie bohater, lecz historia i sposób jej opowiedzenia była pełna groteski. Ironia losu, która od początku towarzyszy głównej postaci, po genialne zakończenie. Po drugie, oba te filmy, zarówno Sleepy Hollow jak i Sweeney Todd, to historie tragiczne. Co prowadzi nas do tego, iż można świetnie tu wykorzystać arsenał czarnego humoru, którym Burton dysponuje (tak, w ST też).
Cóż, istotą jest właśnie ta zabawa wpleciona w tragiczne losy bohatera, który bądź co bądź, ale staje się dość "sympatycznym" szaleńcem.