Czy ta scena z włamaniem do domu Bernie miała w ogóle sens? Po co włamywać się do domu, w którym ktoś w tej chwili jest (paliło się światło)? I czy oni chcieli ją zabić? Po co? Mieli maski, ona nic nie widziała... Chyba lepiej w razie czego wpaść za włamanie niż za morderstwo? To jest kompletnie bez sensu. Chyba że ta scena miała nam pokazać, że obaj byli totalnymi idiotami, ale to raczej nic nie wnosi w kontekście całości filmu.
Generalnie cały film mi nie podszedł, mam wrażenie, jakby próbował być czymś więcej, niż jest. Ale ta scena jest już wybitnie bezsensowna.
Elwood nad niczym się nie zastanawiał, dla mnie był lekko autystyczny. Nie myślał o skutkach.
Zauważyłeś jak antybohater spojrzał na czapkę bohatera filmu? Polubił go, był jego fanem w przeszłości. Zapamiętał, że on "ma kobietę" skojarzył, że napada właśnie jego kobietę. Dlatego jej nie zabił. Później też chciał darować już zastrzelenie naszego bohatera. Fajne psychologiczne kino.
Jakie kino psychologiczne xD Mało co wiadomo o samych bohaterach, więc trudno o jakąś przyzwoitą analizę psychologiczną, więc określanie tego filmu mianem "fajnego kina psychologicznego" to gruba przesada. Tym bardziej, że jest to taki sobie thriller, w którym trudno o emocje.
Bernie mogła im podać kod do sejfu. Pierwszy z brzegu powód, dla którego włamali się, kiedy była w domu i próbowali dostać do pokoju, w którym się zamknęła. Elwood mówił, że broń biorą tylko na wszelki wypadek.
Kolejnym absurdem było, że założył białą koszulkę przy krwawiącej ranie brzucha.