Jedyny film, którego nie byłem w stanie obejrzeć w kinie do końca, wyszedłem w połowie. Film obrzydliwy, o rozwolnieniach i zatwardzeniach. Fabuła kręci się wokół gastrycznych problemów króla... Koszmar. Odradzam.
Pozwolę się z tobą nie zgodzić. Dla mnie to wspaniała satyra na dworską koterie okraszona dużą dawką angielskiego humoru. Trio Hawthorne, Mirren, Everett spisało się rewelacyjnie.
Mnie szczerze mówiąc bardziej obrzydzały gastryczne żarty w Boracie niż rozmowy o królewskich fekaliach w "Szaleństwie...".
Otóż to. Angielski humor... którego nie rozumiem. Nie, że nie znoszę, ale na przykład oglądając "Słodką zemstę" (z Heleną Bohnam Carter) w momentach, gdy wiedziałem "O! TO WŁAŚNIE MIAŁO BYĆ ZABAWNE" po prostu się nie śmiałem...
Lubię takie "kostiumowo-dworzańskie" zawirowania, ale to zdecydowanie nie dla mnie...
"Nadchodzi Polly" tutaj się popisali. A film w tytule całkiem dobry szkoda tylko, że początek mi ucięło ale i tak się wciągnęłam.
hej, Nadchodzi Polly, to jedna z moich ulubionych komedii? O czymś to świadczy, bo nie zrozumiałam Twojego komentarza?
Postać pana, który się poci i dają aż za dobre zbliżenie i te wszystkie dosadnie pokazane rewolucje żołądkowe. Za to podobał mi się taneczny popis Bena Stillera.
Fabuła nie kręci się wokół gastrycznych problemów króla. On nie miał problemów gastrycznych, tylko porfirię, natomiast pewne zawirowania związane z wydalaniem były następstwem jego dolegliwości mentalnych, u podłoża których leżała porfiria właśnie. Oglądając ten film, nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że fabuła kręci się wokół problemów gastrycznych... Ale może wynika to z tego, że biografia Jerzego III była mi wcześniej znana i wiedziałem, co musi zostać przedstawione, by dobitnie odwzorować przebieg jego choroby.