W "Happy Endings" wszyscy kłamią, oszukują, zwodzą, zatajają prawdę. I choć różne są kłamstwa, wszyscy czynią to z tego samego powodu: by poczuć się lepiej, by życie było łatwiejsze. Wystarczy jednak spojrzeć z boku na ich starania, by zobaczyć jak płonne są ich nadzieje.
Mamie żyje samotnie w dużym, pustym domu. Jej związki z góry skazane są na niepowodzenie, a codzienna egzystencja jest szara i pozbawiona kolorów. A wszystko to za sprawą kłamstwa, kiedy to ukryła przed przyrodnim bratem, że nie usunęła ciąży, lecz oddała dziecko do adopcji. Z tego jednego kłamstwa na przestrzeni dwudziestu lat narodziła się cała góra kłamstewek, które przytłaczają ją i nie pozwalają odetchnąć. Jej najnowszy kochanek ukrywa przed nią swą przeszłość, której ujawnienie zagroziłoby samemu związkowi. W ich życie wpadnie żywiołowy 25-latek, który nawet imię poda fałszywe.
Oszukuje także brat Mamie, Charlie, który ubzdurał sobie, że para lesbijek, znajomych Gila, jego kochanka, ukryły prawdziwą tożsamość ojca ich dziecka. Kobiety owszem ukrywały prawdę, ale dotyczyły one tajemnic związanych z Gilem. W Charliem tymczasem podkochuje się Otis, który nikomu jeszcze otwarcie nie wyznał, że jest gejem, a już nie swojemu ojcu. Aby w dalszym ciągu móc żyć w fikcji, ukrywa przed ojcem prawdę na temat prawdziwych intencji Jude, dziewczyny która rozkochała w sobie starzejącego się rodzica.
Im bardziej bohaterowie starają się utrzymać kłamstwo, tym większy zamęt wprowadza to w ich życie. Z im większą desperacją próbują zdobyć to, co ma zapewnić im szczęście, tym jaśniejsze staje się to, że szczęście leży zupełnie gdzie indziej. A jednak ludzie nie potrafią sami z siebie odkryć prawdziwego szczęścia. Potrzebny jest impuls, który wstrząśnie ich dotychczasowym światem i zmusi ich do odrzucenia iluzji i złudzeń. Dla Mamie takim impulsem będzie Nicky, który wywróci jej świat do góry nogami wymuszając dziwaczną współpracę w zamian za informacje o jej dorosłym już prawie synu. Świat Otisa rozpadnie się na kawałki, kiedy prześpi się z Jude, lecz gejem pozostanie. Zaś dla Charliego będzie nim mały Max, bowiem drążąc tajemnicę jego ojca, pozna lepiej siebie, swoją przeszłość i swoje relacje międzyludzkie.
"Happy Endings" to zgodnie z panującą teraz modą wielowątkowa opowieść, w które losy poszczególnych bohaterów splatają się nierozerwalnie, tworząc wspólną materię historii. Film Roosa kojarzy się z "Happiness". Jednak o ile tam szczęście jest potraktowane z ironią, jest rzeczą zupełnie nieosiągalną, o tyle tutaj szczęście potraktowane jest zupełnie na poważnie i osiągane jest nawet wbrew podejmowanym decyzjom. Bowiem "Happy Endings" to komedia, opowieść mimo wszystko o pozytywnym wydźwięku. Roos potrafił jednak (czym zaskoczył mnie niepomiernie) stworzyć opowieść intrygującą, inteligentną i mądrą. Bohaterowie wiele muszą wycierpieć, nie zawsze postępują moralnie, a jednak budzą sympatię, kibicuje im się na każdym kroku. Być może dzieje się tak ponieważ są to postaci bardzo normalne, z jakimi łatwo jest się utożsamić. Któż z nas w pogoni za szczęściem nie chce mu pomóc tu czy tam naginając prawdę? Ileż to razy człowiek powtarza sobie: 'lepiej, że o tym nie wie". Oczywiście, film nie umywa się do mistrzowskich obrazów nurtu, jak choćby altmanowskiego "Gosford Park", jednak przyznać muszę, że zrobił na mnie jak najlepsze wrażenie.
Wielkim plusem jest obsada. Lisa Kudrow zaskoczyła mnie całkowicie. Zabawna, a jednocześnie niezwykle dojrzała dramatycznie rola wymagająca dużego wyczucia i talentu i Lisa poradziła sobie z nią rewelacyjnie. Maggie Gyllenhaal jest rozkosznie drapieżna, a przecież nie pozbawiona uczuć, kiedy uwodzi wdowca spragnionego uczuć. Niewielka rólka, ale jakże zagrana, Laura Dern zasługuje na brawa za swoją kreację. Z wielkim zadowolenie obserwowałem także grę Davida Sutcliffe'a i Bobby'ego Cannavale'a.
Na koniec warto wspomnieć o zdjęciach, które na pierwszy rzut oka łatwo przeoczyć. Jednak wystarczy bliżej się przyjrzeć, by zobaczyć jak znakomicie wykadrowani są bohaterowie, jak cudowna jest gra światła. To obrazy w dużej mierze sprawiają, że poprzez ukazaną intymność i czasem nawet bezbronność postaci, trudno je odrzucać, nawet jeśli dopuszczają się świństw.
"Happy Endings" to naprawdę warta obejrzenia lektura filmowa.