"Dziękuję - nie, to ja dziękuję wam". I tyle w tym temacie.
Nie skumałeś. Trzeba było poczekać na dalszy rozwój akcji. Wszyscy w koło tylko dziękują ale ostatecznie nie ma żadnej akceptacji ze strony społeczeństwa - każdy się miło uśmiecha ale szczerze ma ich w dupie, niektórzy nawet wyrażali głośno swoje zdanie (scena w barze z dziewczynami albo na urodzinach u bogacza). Na początku faktycznie poczułem się nieswojo słysząc co parę minut te same teksty. Jednak z biegiem czasu coraz bardziej utwierdzałem się, że film ma przesłanie antywojenne. Zresztą sam udział Tima Robbinsa w takim filmie byłby tego dość dziwny bo jest to czynny działacz na rzecz wycofania wojsk amerykańskich z misji na bliskim wschodzie (swego czasu również wywalenia Busha z Białego Domu).
Propaganda? Czy aby napewno widziałeś ten film? Najlepiej zaprzecza temu scena na przyjęciu urodzinowym: "to co wy robicie w tym Iraku? - Staramy się przeżyć". Na pytanie dlaczego walczą nie potrafią odpowiedzieć.
Bohaterowie tego filmu to życiowi nieudacznicy, oprócz służby w wojsku nie potrafią nic, inteligencją też nie grzeszą...
Dlaczego się zaciągnęli? 1. Cała rodzina służy w wojsku. 2. Potrzebuje pieniędzy. 3. Nie ma dokąd pójść.
Brak tu jakiegokolwiek patriotyzmu. Zdanie "Dziękuję - nie, to ja dziękuję wam" odczytuję nieco inaczej - mało kto interesuje się tym co naprawdę dzieje się w Iraku, ludzie nawet nie chcą tego wiedzieć, poprostu ktoś tam musi być, ale dobrze że to nie oni.
Moim zdaniem film jak najbardziej antywojenny.