Strasza kompromitacja, kiedy ktos daje temu filmowi 4 - czy to w 6 czy to w 10 stopniowej skali. Film
jest absolutnym klasykiem filmu grozy. Wykonany świetnie jak na tamte czasy. Negowanie i proba
oceniania go na podstawie dzisiejszych kryteriów mija sie z celem i kiepsko świadczy o autorze
oceny... Jest wiele klasycznych filmów, ktore nie podobaja mi sie do konca, ale rozumiem ze sa
klasyką i to dlatego zawsze wystawiam im najwyższą ocene - kwestia szacunku! Na marginesie wiele
osob psioczy na trylogie 'Matrix' nie majac pojecia jaki kultowy to film i ile wniosl do kina.
Zastanówcie sie czasem co jest wazniejsze: wasza chec pokazania calemu swiatu jakie to wasze
zdanie jest niezalezne, bo przeciez mozecie, czy szacunek dla klasyki z ktorej ludzie czerpią
garściami.
Co to za beznadziejnie głupi argument. Nie ma czegoś takiego jak "szacunek do klasyki". Są filmy, które do kogoś trafiają albo nie. Ludzie, którzy wystawiają wysoką ocenę filmowi, który im się nie podobał lub go nie zrozumieli, ale ma wysoką ocenę więc tak trzeba to snoby, bez własnego zdania. Nawet najbardziej przełomowe efekty specjalne nic nie znaczą, jeśli do kogoś treść filmu nie przemawia.
Tak samo jak nie ma sensu doszukiwanie się ukrytej symboliki, czytanie opracowań, interpretacji filmów. Film powinien świadczyć sam o sobie, jest warty tyle ile jesteśmy w stanie z niego zrozumieć, wziąć do siebie. Dokładnie tak dużo jak długo zostanie w naszej pamięci, ile czasu poświęcimy wracając do niego myślami. Jeśli ktoś znalazł prawdę w Matrixie to wysoka ocena sie należy, ale jeśli rzuca 10 bo to KLASYK i wtedy efekty specjalne były super to nie jest świadomym widzem.
Na ocenę filmu powinno składać się wszystko: pomysł, treść, przesłanie, wielowarstwowość, możliwość własnej interpretacji, nowatorskość, reżyseria, gra aktorska, muzyka, zdjęcia, efekty specjalne. Moim zdaniem żeby ocenić jakiś film na 10 to wszystko co wymieniłam musi być na 10.
I tak, własne zdanie JEST najważniejsze, a nie szacunek do klasyki, samozwańczych autorytetów itd.
Ludzie bez własnego zdania to tylko ciała.
Opowiem Ci coś o świadomości w takim razie, świadomy, egocentryczny widzu. Oczywiście, że istnieje coś takiego jak szacunek do klasyki, bo gdyby nie istniał to mielibyśmy w dupie starych ludzi, mielibyśmy w dupie ludzi którzy mieli ORYGINALNE pomysły i mielibyśmy w dupie całą naszą historie. Jak widać nie rozumiesz o czym mówię, a raczej nie czujesz tego co mówię - polecam cofnąć się do końca pierwszej wypowiedzi w tym wątku. Nie świadczy o filmie to co TY czy ja o nim sądzimy, a to co film wnosi i jak zmienia kanony codziennego życia i samego kina - to nazywamy OBIEKTYWNĄ oceną. Bez Szczęk nie byłoby mowy o reakcji łańcuchowej w kinie i nauce z tego filmu. Nie chodzi mi tu o efekty specjalne czy moje zamiłowanie do jakiegoś filmu - całe szczęście, że mamy krytyków filmowych, którzy potrafią ocenić film na podstawie wiedzy a nie gustu czyli szerszej perspektywy a nie maluczkiego ego, ktore tak samolubnie wynosisz na wyżyny. Gdyby liczyła się opinia szarych ludzi to przecież mógłbym sprowadzić na dno np Skazanych na Shawshang albo Łowce jeleni, bo przecież MOGĘ co nie? ;) Naucz się doceniać i szanować prace ludzi, którzy zrobili coś PIERWSZY raz, bo taka praca bedzie zawsze wyżej od kopii czy twojego gustu z ktorego robisz źródło jakości filmu. Po twojej wypowiedzi mozna wnioskowac ze jestes nastolatka albo masz cos lekko ponad 20 lat. Kwestria czasu i zmienisz zdanie.
To jest portal na którym ocenia się filmy wg własnego upodobania. Jeśli ten film zjedzie to oceny 4 to nie znaczy, że nie był przełomowy. Napisz mi jak nazywała się pierwsza pralka, lodówka, zmywarka. Wiesz? A może nadal używasz ich w domu? A przecież to były PIERWSZE takie sprzęty.
To, że coś było przełomowe może mieć znaczenie dla ludzi, którzy studiują filmoznawstwo. Dla mnie liczy się co ten film wnosi w moje życie, co ma MI do zaoferowania. Jeśli dana pozycja jest przełomowa ze względu na efekty specjalne to co mnie to interesuje z poziomu widza? Jako osoba interesująca się efektami specjalnymi sprawdzę kto jest autorem przełomowej techniki, a nie będę zachwycać się filmem, na który po prostu ktoś wyłożył pieniądze żeby takową technikę wykorzystać. Przecież za przełomowymi technikami stoją inżynierowie, graficy itp., a nie twórcy filmu.
Co więc tak wyróżnia te Szczęki? Soundtrack, który przeszedł do historii - wysoka ocena, efekty specjalne - wysoka ocena, treść filmu - rozrywka dla mas, po to żeby dużo zarobić - ocena mierna, gra aktorska - no może dobry. No i błagam Cię, mam teraz wystawić ocenę 10, bo to przełomowy film!
Co do wieku... Może i na starość człowiek się zamyka i żyje tym co było, co w jego młodości było na topie. Mam jednak nadzieję, że zachowam świeżość umysłu i zawszę będę kierowała się swoim zdaniem, a nie tym co mówi stado zdziadziałych krytyków filmowych albo innych wątpliwych autorytetów. Często jedno dzieło zyskuje na wartości po latach a inne traci. Czas dobrze weryfikuje co jest warte jakiej oceny. Przełomowy czy nie, wartości artystycznej nie ma dużej.
Sztuka ma to do siebie, że jest warta tyle ile jesteśmy w stanie za nią zapłacić.
Zacznę od tego że o Szczekach mogę się wypowiadać wyłącznie w samych superlatywach. Według mnie jest to film w każdym calu doskonały. Również treść stoi na najwyższym poziomie. Wypowiadałem się już o tym nie raz, więc nie będę się powtarzał.
Jedak co do samej dyskusji to muszę w dużej mierze przyznać ci rację. Oczywiście szacunek do klasyków powinien istnieć ale nie w takim sensie jak ujął to Ptk. Nie widzę żadnego problemu w szacunku do klasyka, a jednoczesnym wystawianiu mu niskiej oceny. To według mnie nie ma związku. Również uważam, że nasza ocena powinna być nieskrępowana. Mówiłem to przy okazji innych klasyków - kompletnie nie rozumiem wystawiania ocen "z urzędu". Mnie nie interesuje opinia rzekomo obiektywna (powiedzmy establishmentu filmowego), ja tą ocenę już znam. Patrząc na czyjś profil chcę poznać jego gust.
Jeżeli mówimy o optymalnej ocenie, to według mnie do wyrażenia własnego ja, powinien dojść jeszcze jeden czynnik. O co chodzi: dla mnie optymalną oceną jest ocena subiektywna wysławiona przez osobę dysponująca szeroka wiedzą z tego zakresu. Tak naprawdę dopiero wtedy możemy na poważnie o takiej ocenie dyskutować. Oczywiście ta szeroka wiedza nie jest sprawą prostą, no ale cóż.... "Od każdego według możliwości".
"Mam jednak nadzieję, że zachowam świeżość umysłu..." Heh. Ja też tak kiedyś myślałem. Niestety człowiek z wiekiem ramoleje i sentyment zaczyna odgrywać coraz większą rolę. Wydawało mi się również, że się już nie zmienię (och, jaki ja byłem dojrzały). A zmieniłem się i to bardzo. Według mnie jedną z największych mądrości, która przychodzi z wiekiem, jest właśnie świadomość własnej ułomności. Niestety niektórzy nigdy nie dochodzą do tego etapu.
Dziękuję za wypowiedź, bardzo trafnie podsumowałeś to czego mi się nie udało zgrabnie ująć w słowa.
Chciałam wyjaśnić jedną sprawę. Otóż wbrew temu co pisałam mam szacunek do filmów, które kształtowały kino, były pierwsze i przełomowe. W jakimś stopniu wpływa to na moją ocenę, ale nie zmienia faktu, że kieruję się głównie własnym gustem.
Na początku użytkowania tego portalu miałam straszny problem z wystawianiem ocen. Wystawiałam wysokie oceny filmom, które są dobre "jak na swój gatunek" albo takim, które powszechnie uznawane są za dobre. Zrozumiałam jednak, że nie tędy droga, bo ten portal ma cechy społecznościowego i daje szanse wyrażenia swojej opinii.
Filmweb nie jest po to żeby obiektywnie oceniać filmy. Nie staram się zrównoważyć swojej oceny, bo jakiś film może się komuś spodobać mimo, że do mnie nie trafia. Po to właśnie liczona jest średnia, niektóre filmy zasługują na 10, ale nigdy takiej oceny nie osiągną, bo ilu ludzi tyle opinii. Ile jest filmów w rankingu 100 najlepszych, które na to miejsce nie zasługują...
Dlatego właśnie przy wybieraniu filmu na wieczór kieruję się bardziej opiniami znajomych, którym ufam i którzy na kinie się znają, na pewno bardziej niż ja.
Kończąc dyskusję ogólną i wracając do Szczęk. Filmy Spielberg'a to zdecydowanie podsumowanie amerykańskiego rozmachu. Nikt nie powie, że jest złym reżyserem. Widziałam tylko ok. 20 filmów tego Pana co nie jest dużym osiągnięciem biorąc pod uwagę, że prawie wszystkie były ogromnymi sukcesami kasowymi. Z biegiem czasu jednak coraz mniej go lubię. Mam wrażenie że to doskonały fachowiec, ale marny artysta. Na próżno dopatrywać się w jego filmach ukrytych znaczeń, symboli. Wszystko jest proste. To kino zdecydowanie rozrywkowe, w najlepszym wydaniu, ale płytkie. Jest jak muzyka Madonny, która jest ikoną, jej kompozycje są genialne przemyślane, co drugi utwór to hit, miała ogromny wkład w historię muzyki, ale nadal jest to prosta muzyka, przynosząca finansowy sukces, trafia do każdego. Filmy te spodobają się i staremu i młodemu, nie ma żadnych ograniczeń. Są jak kolorowe wydmuszki. Dlatego właśnie oceniam szczęki na 7. Jest to po prostu DOBRY film. Nie genialny, nie arcydzieło.
P.S. Może ktoś zarzucić, że to taki gatunek, że w thrillerze chodzi tylko o napięcie. Otóż nie, tak samo jak w dramacie nie chodzi tylko o smutek, a w komedii o pusty śmiech.10- 20 lat starsze filmy Hitchcocka biją Szczęki na głowę.
Nie zgodzę się ze Spielbergiem, chociaż częściowo rozumiem twoja wypowiedź. Dla mnie Spielberg to wielki twórca. Nie porównałbym go do Madonny, a raczej do Beatlesów albo Presleya. Być może jest prosty, być może trzyma się głównego nurtu ale podobnie jak wymienieni przeze mnie muzycy robi to genialnie. Nie zwiera metaforycznych treści, zgoda. Ale co z tego? Czy to jest jakaś sztuka zawrzeć w filmie metaforyczne treści? Albo dotykać metafizycznych tematów? Mogę jutro nakręcić amatorski filmik, który również będzie zawierał masę metaforycznych treści i będzie dotykał bardzo wyniosłych tematów. Czy to będzie świadczyło o jego jakości? Nie. W prostocie również może być ukryte piękno. Sztuka popularna również może zapierać dech w piersiach. Banalne tematy również mogą nas poruszać. itd itp Nie ważne co robisz, ważne jak to robisz.
Spielberg to bardzo wszechstronny twórca. Można znaleźć w jego dorobku również bardzo poważne filmy. Takie, traktujące o kondycji człowieka. I to filmy naprawdę świetne (chociażby Lista Schindlera albo Imperium słońca). Dają bardzo duże pole do kontemplacji i z pewnością pozostawiają widza w stanie moralnego niepokoju.
Tak jak mówiłem, w rożnych tematach napisałem o Szczekach naprawdę wiele. Nie chciałbym się powtarzać. Tak jak już mówiłem, również sama treść filmu to sztuka przez duże Sz. Jak chcesz to mogę ewentualnie poszukać linków do takich dyskusji i ci podrzucić.
Szczęki to coś więcej niż napięcie. I to dużo więcej (zgodzę się z tobą że nie tylko o napięcie w takich filmach chodzi). No i Szczeki to horror, a nie thriller ale tu już wkraczamy na płaszczyznę techniczną.
Musze powiedzieć, że absolutnie żaden film Hitchcocka nie bije Szczęk na głowę. I mówię to jako wielki fan Hitchcocka (uważam że Hitchcock to najwybitniejszy twórca w historii kina). Szczeki to według mnie najlepszy horror w historii kina. Ptaki Hitchcocka umieściłbym na drugim miejscu.
Chętnie poczytam co miałeś do powiedzenia na temat Szczęk, jestem ciekawa Twojego zdania.
A propos Hitchcocka to Ptaki stoją wg mnie jednak wyżej, ale to z pewnością kwestia tak subiektywna, że nie ma sensu używać konkretnych argumentów i się przekonywać dlaczego tak, a dlaczego nie.
Zgadzam się co do Listy Schindlera, zgadzam co do tego, że nie ważne co a jak, zgadzam, że kino rozrywkowe też musi istnieć. To wszystko prawda. Nie mówię nie, jego filmom. Jednak ma srogą konkurencję. Reżyserów skupionych na kinie rozrywkowym, ale robiących filmy bardziej złożone, mniej dosłowne. Takie o których się rozmyśla, a nie wraca do normalnego funkcjonowania po napisach końcowych.
Z tych współcześniejszych "w przedziale wiekowym" Spielberga:
D. Fincher - Podziemny krąg, Gra, Siedem - najlepsze thrillery w historii kina.
Q. Tarantino - Niepowtarzalny styl, kwintesencja rozrywki
M. Scorsese - numer 1 robieniu wszelkiej maści filmów kryminalnych, gangsterskich.
Bracia Coen - całkowicie niebanalni
Teraz pomyślmy sobie o Spielbergu porównując go z "konkurencją". Czy wyróżnia go jakiś konkretny styl? Każdy z przytoczonych reżyserów ma tak charakterystyczne filmy, że od razu wiadomo kto jest reżyserem. A u Spielberga? Tak samo dobry film mógłby zrobić ktoś inny, wyróżniają go głównie pieniądze. Nie odciska żadnego piętna na swoich filmach i tak jak napisałam są to produkcje popularne, kultowe, ale dla mnie zbyt proste i dosłowne.
I ok, takie filmy też mogą i powinny istnieć, ale wg mnie to jest kinowe rzemieślnictwo, nie sztuka. Filmem można się bawić, pogrywać z widzem, bawić się konwencją, stylem, symboliką, historią, ideologiami. Można też nieść przesłanie, wyrażać siebie. Można naprawdę wszystko.
I Pan Spielberg może ma talent, z pewnością ma środki i poza kilkoma pozycjami ogranicza się do Transformersów, Jurassic Parków, Facetów w czerni, Wojny światów, Raportu mniejszości i innych tego typu. Takie filmy mogłyby też być genialne np. Batman (Nolana) -kino pełne efektów specjalnych, a zupełnie inna półka. W każdym razie jeśli Pan Spielberg nie zrobił tych kilku dobrych filmów przypadkowo to nie rozumiem pogoni za kasą i robienia byle czego. To się dopiero nazywa marnowanie potencjału. Podsumowując: 5 dobrych filmów i 35 byle jakich nie czyni ze Stevena wielkiego reżysera.
Spielberg rzemieślnikiem? Wiele rzeczy można o nim powiedzieć ale z pewnością nie to, że jest rzemieślnikiem:) Mało który twórca miał aż taki wkład w rozwój kinematografii. Oryginalność, postępowość i kreatywność jego filmów była olbrzymia. Spielberg zrewolucjonizował kilka gatunków filmowych. Chociażby horror, dla którego dzięki Szczekom, utworzył kanon powielany do dziś. Dalej mamy absolutny kamień milowy dla filmów przygodowych - Indiana Jones. Całe kino przygodowe, po dziś dzień, opiera się o standardy z Indiana Jonesa. Te filmy do dzisiaj są niedoścignionym wzorem. Mount Everest światowego kina. Dalej mamy rewolucje w kinie familijnym - E.T. Tutaj również jego standardy są powielane do dziś. Spielberg również w bardzo oryginalny sposób łączył gatunki. Mamy wprowadzenie do mainstreamu takich gatunków jak horror (Park Jurajski) i s-f (Bliskie spotkania trzeciego stopnia). Wiele innych jego filmów również na trwałe zapisało się w historii kina, również ze względu na kreatywność i innowacje. Spielberg zrewolucjonizował podejście do efektów specjalnych - celowa redukcja. Rewelacyjnie łączył muzykę z obrazem. To właśnie Spielberg wprowadził na szerokie wody Johna Williamsa, przez wielu uznawanego za największego kompozytora muzyki filmowej w historii. Do poważnego kina wprowadził również genialnego zdjęciowca Janusza Kamińskiego. To pod skrzydłami Spielberga rozwijał się tak genialny twórca jak Robert Zemeckis. Spory udział miał również w karierach takich twórców jak Joe Dante, Tobe Hooper, czy Richard Donner.
Kompletnie nie rozumiem argumentu z brakiem stylu Spielberga. Przecież styl Spielberga jest bardzo widoczny. Na tyle widoczny, że niektórym przeszkadza. Uważam, że bardzo łatwo zidentyfikować jego film (albo jego styl - ma naprawdę wielu naśladowców).
"ogranicza się do Transformersów, Jurassic Parków, Facetów w czerni, Wojny światów, Raportu mniejszości i innych tego typu." Jakich Transformerów? Jakich Facetów w czerni? Przecież to nie są jego filmy.
"Podsumowując: 5 dobrych filmów i 35 byle jakich nie czyni ze Stevena wielkiego reżysera." Dobrych filmów to Spielberg zrobił multum. Do tego dorzucił trochę genialnych. Ja obejrzałem niemalże wszystkie filmy Spielberga. I znalazłem tylko dwa filmy, w których zszedł poniżej pewnego poziomu: Lincoln i Kolor purpury (chociaż akurat ten film ma wielu fanów). Całej reszty z pewnością nie może się wstydzić. Mógłbym podać całą masę świetnych filmów tego reżysera.
Co do wymienionych przez ciebie nazwisk:
D. Fincher - Oj sporo mu do takiego Spielberga brakuje. Tak naprawdę tylko Gra zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie. W takich kwestiach jak oryginalność, własny styl itd w ogóle nie ma co porównywać do Spielberga.
Q. Tarantino - On akurat nie ma swoimi filmami nic do powiedzenia (poza Pulp Fiction). Czysta rozrywka. Kiedyś był bardzo oryginalny ale obecnie już nie końca. Żeby nie było - twórca genialny ale nie widzę aby robił filmy "bardziej złożone, mniej dosłowne".
M. Scorsese - filmy w których były "moralnie zaangażowany" ciężko zaliczyć do mainstreamu - Taksówkarz, Wściekły byk. Poza tym kino czysto rozrywkowe. No i z czasem strasznie się stoczył. Żeby nie było x2 - twórca genialny.
Bracia Coen - nie są to twórcy mainstreamowi.
Co do filmów dla kasy. Jeżeli miałbym wymienić twórców co do których jestem przekonany, że nie robią filmów dla kasy, z pewnością wymieniłbym Spielberga. Po nim bardzo wyraźnie widać, że robi to co kocha. On się filmami bawi. Wprowadził do kina taki pierwiastek dziecięcej wyobraźni. Bawił się gatunkami. Realizował bardzo nietypowe projekty. Poszerzał horyzonty. No i on już nie potrzebował robić filmów dla kasy mniej więcej w połowie lat 80-tych. Już na początku zrobił na filmach takie pieniądze, że nie tylko zapewnił byt sobie i kilku pokoleniom swojej rodziny ale również mógł produkować masę ciekawych filmów (za własne pieniądze ofkorz).
Co do dyskusji na temat Szczęk. Znalazłem takie przykłady:
http://www.filmweb.pl/film/Szcz%C4%99ki-1975-1217/discussion/%C5%9Arednia+7.1,18 68271
http://www.filmweb.pl/film/Szcz%C4%99ki-1975-1217/discussion/-4+10,2008424?page= 2
Jak poszukasz moich wypowiedzi to coś tam znajdziesz. Było tego więcej ale już nie wiem gdzie.
Musiałabym być bardo ograniczona żeby być głucha na Twoje argumenty i za wszelką cenę obstawiać przy swoim. Przepraszam za pomyłkę z filmami, których nie reżyserował Spielberg.
Nie do końca zgadzam się z niektórymi tezami, ale w ogólnym rozrachunku masz sporo racji. Na pewno warto spojrzeć na to z trochę innej strony. Podobało mi się zdanie o pierwiastku dziecięcej wyobraźni. Cieszę się, że jest na tym portalu jednak sporo świadomych widzów, którzy nie oceniają wyszystkiego, BO TAK. Zwróciłeś mi uwagę na błędne założenia i muszę zweryfikować swoje zdanie, a przede wszystkim zobaczyć coś więcej tego reżysera.
Dziękuję za pouczającą dyskusję!
Ogólnie dałaś dużo ciekawych argumentów w dyskusji. Ja także nie uważam Spielberga za jakiegoś super reżysera. Najlepszy swój film (czyli tutaj omawiany) popełnił na początku kariery, a potem różnie bywało. Nie zgadzam się natomiast z oceną filmu wg kryteriów jakie podałaś ("Na ocenę filmu powinno składać się wszystko: pomysł, treść, przesłanie, wielowarstwowość, możliwość własnej interpretacji, nowatorskość, reżyseria, gra aktorska, muzyka, zdjęcia, efekty specjalne. Moim zdaniem żeby ocenić jakiś film na 10 to wszystko co wymieniłam musi być na 10"). Ocenianie filmów to nie matematyka, tutaj przede wszystkim liczy się ogólne wrażenie i emocje, a nie jakieś obliczanie typu suma ocen szczątkowych podzielona przez liczbę ocen. Poza tym ja np. nie zwracam uwagi w ogóle na takie coś jak przesłanie (po co mi to w filmie, w żaden sposób go na ogół nie wzbogaca), możliwość interpretacji (tylko niektóre filmy można interpertować, inne są dość oczywiste), wielowarstwowość (tak samo). A treść? Co to jest treść? W sensie scenariusz? Jeśli scenariusz to się zgodzę, bo to najważniejsze, ale jeśli tematyka (a chyba o to ci chodziło), to już nie - nie obchodzi mnie o czym jest film dopóki jest dobry.
Poza tym masz tzw podwójne standardy - zarzucasz filmowi, że to rozrywka dla mas, podczas gdy wśród twoich ulubionych filmów są same takie.
Nie chodziło mi o to, że przyjmuję matematyczną skalę (aczkolwiek byłoby to dużo prostsze). Są filmy w których zachwycą mnie efekty specjalne i podnoszę ocenę mimo, że sam film jest średniakiem. Są filmy, które przez swój stopień skomplikowania dają do myślenia, każą łączyć fakty, wtedy też ocena będzie wyższa. Są filmy, które ratuje gra aktorska, którą się przyjemnie ogląda itd. itd. Nie oceniam filmów na zasadzie "o, fajny", "kicha", "śmieszny" - a tak rozumiem właśnie ocenianie wg "ogólnego wrażenia".
Bardzo nieprecyzyjnie się wyraziłam.
Są filmy, które są robione dla czystej rozrywki. Po to żeby Kowalski poszedł do kina najadł się popcornu, a pieniążki wpływały na konto. To jest śmieciowe kino dla ludzi, których średnio obchodzi co oglądają. Tutaj zaliczę niektóre polskie komedie i jakieś holiłudzkie superprodukcje.
Są też filmy dobre, które doceni i kinoman i zwykły szary widz, które stworzone są dla rozrywki, ale wyróżniają się w swoim gatunku, choć często właśnie gatunek mocno ogranicza. Jak np. zrobić wyjątkowo "mądry" horror. Horrory opierają się na strachu, a strach nie jest mądrym uczuciem. Podobnie jest z komediami romantycznymi. Ciężko wybić się ponad konwencję. Dla mnie Szczęki są właśnie takim filmem, mimo, że przełomowe, nie ruszają mnie tak bardzo. Nie mogę powiedzieć żeby był to film, który zmienił moje życie, dał mi do myślenia, mimo, że budzi pozytywne skojarzenia i dobrze się go oglądało. Nie wracam jednak do niego myślami.
Ostatnia grupa to te filmy, które znaczą dla mnie więcej. Możesz uważać, że American Beauty to rozrywka dla mas, ale ten film ma tyle prawdy, tyle podtekstów, związany jest z ważnym dla mnie momentem życiowym i nie wyobrażam sobie innej oceny. Lśnienie, które mimo, że to horror jest ekranizacją książki, którą uwielbiałam będąc w podstawówce, poza tym jest po prostu genialnym filmem (a Stanley Kubrick reżyserem), Jack Nicholson zagrał jedną ze swoich najlepszych ról i w tym gatunku nie ma wg mnie lepszego filmu itp. itd. Jak widzisz więc na 10 zasłużyły filmy, które traktuję bardzo personalnie, w których znalazłam coś co skłoniło mnie do przemyśleń, a dodatkowo są świetnymi produkcjami. Jeśli Szczęki się do tej grupy nie zaliczają to pozwolisz, że nie dam im 10.