Postać zdegenerowanego łysawego i kurduplowatego synalka zagrana przez Farrela
można porównać do postaci producenta tv granego przez Cruise'a w "Jajach w tropiku".
Jedyna dobra rzecz w tym filmie.
Farrel, Spacey... nie no to dwie dobre rzeczy.
I Aniston, która, nie wk..... nie irytuje, a to już bardzo dużo jak na nią.
To trzy dobre rzeczy czyli 3/10, bo jak na taką obsadę to bardzo słaby i nie śmieszny film jest.
uwielbiam aktorów, którzy potrafią śmiać się sami z siebie, właśnie tak jak Cruise w Jaja w tropikach:) Choć tutaj kreacje raczej nie przejdą do historii i generalnie nie urwało mi tyłka ze śmiechu, ale i tak się dobrze bawiłam. Podobało mi się, jak ten asystent dentystki zaczyna z czasem mówić coraz bardziej piskliwym głosem z panik hehe;) Choć te wszystkie sceny związane z molestowaniem jakoś mnie nie śmieszyły, ale w sumie co tu było do śmiechu mieć takich szefów:)